W latach 1967–1989 nie istniała ciągłość w polityce władz PRL wobec rocznic powstania w getcie. Bez wątpienia w latach 80. nastąpiła istotna zmiana w porównaniu z dekadą lat 70. – mówi prof. Grzegorz Berendt, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, członek Rady Programowej ŻIH i rządowego zespołu ds. dialogu prawno-historycznego. Mija 75 lat od zakończenia powstania w getcie.
PAP: Czy jesteśmy w stanie ocenić, jak szeroka była wiedza Polaków pod okupacją niemiecką na temat powstania w getcie warszawskim? Jak wówczas interpretowano cele walki podjętej w kwietniu 1943 r.?
Prof. Grzegorz Berendt: Powstańcy walczyli w centrum wielkiego miasta, stolicy Polski, co sprawiało, że informacja o wybuchu powstania natychmiast rozeszła się przez prasę podziemną, a drogą radiową dotarła do władz polskich na uchodźstwie. Po kilku dniach rząd RP zareagował na tę wiadomość, więc wszyscy, którzy mimo niemieckich zakazów posiadali odbiorniki radiowe i słuchali audycji nadawanych z Londynu, szybko otrzymali informacje o zrywie więźniów warszawskiego getta do walki z Niemcami. Fakt ten był odnotowywany we wszystkich przekaźnikach. Można powiedzieć, że powstańcom oddawano taki sam hołd jak wszystkim innym sprzeciwiającym się terrorowi i ludobójstwu III Rzeszy.
Przypomnijmy, że od momentu, w którym na terenie getta utworzono Żydowską Organizację Bojową, trwała współpraca ze „stroną aryjską”, czyli Polskim Państwem Podziemnym. Niezależnie od tych kontaktów przedstawiciele środowisk komunistycznych utrzymywali kontakty z Polską Partią Robotniczą i Gwardią Ludową. Występowała jednak pewna różnica w tych relacjach. W swoich wspomnieniach Marek Edelman skarżył się, że PPR wyciągała z getta broń zdobytą przez konspiratorów, aby wykorzystywać ją do działań GL po aryjskiej stronie.
Tymczasem, jak przypominali historycy zajmujący się dziejami getta, Armia Krajowa wprawdzie w ograniczonym zakresie, ale zaopatrywała w broń Żydowską Organizację Bojową i tym samym tworzyła potencjał bojowy powstańców. Teresa Prekerowa, badacz dziejów Zagłady Żydów na ziemiach polskich, stwierdziła, że stopień uzbrojenia konspiratorów na terenie getta na początku 1943 r. i w momencie wybuchu walk z Niemcami był lepszy niż rok później, gdy wybuchło powstanie warszawskie. Nie zmienia to faktu, że w obu tych momentach zaopatrzenie w broń było bardzo słabe.
Bojowcom z Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego zależało na przedstawieniu powstania jako wspólnej walki Polaków i Żydów. Wskazują na to dwie powiewające wówczas na ul. Muranowskiej flagi – polska i żydowska – oraz odezwy kierowane do strony „aryjskiej” przez dowództwo ŻOB. W pierwszych dniach powstania próby odciągnięcia uwagi Niemców od bojowców podejmowali żołnierze AK. Nie przybrały one jednak większego wymiaru. Później jednak AK i członkowie PPR udzielali pomocy grupkom bojowców próbujących się wydostać z getta. Ta współpraca w ograniczonym zakresie trwała więc przed 19 kwietnia 1943 r. i po wybuchu powstania.
PAP: W jaki sposób na pamięć o powstaniu w getcie próbowali wpłynąć komuniści w pierwszych latach po przejęciu przez nich władzy w Polsce?
Prof. Grzegorz Berendt: Pamiętajmy, że do 1948 lub nawet 1949 r. komuniści nie mieli monopolu na tworzenie przekazu o powstaniu w getcie warszawskim. Bardzo silną pozycję w środowisku żydowskim po 1944 r. mieli syjoniści i członkowie socjalistycznego „Bundu”. Wśród nich były takie osobistości jak Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin czy Marek Edelman i inni bojownicy ŻOB. Siłą rzeczy przedstawiali oni opowieść o funkcjonowaniu i walce bojowników Żydowskiej Organizacji Bojowej. Temu komuniści nie mogli zaprzeczyć, ale jednocześnie podkreślali, że na terenie getta działały struktury PPR przygotowujące się do walki z Niemcami. Ważną postacią tej opowieści stał się Józef Lewartowski (Aron Finkelstein), działacz komunistyczny i przywódca Bloku Antyfaszystowskiego w getcie warszawskim. Do 1949 r. nie nastąpiło więc zdominowanie narracji o powstaniu i konspiracji w getcie przez władze komunistyczne.
Zlikwidowanie organizacji syjonistycznych i doprowadzenie do rozwiązania struktur bundowskich sprawiło, że od tego momentu komuniści zyskali monopol na tworzenie w przestrzeni publicznej narracji o zrywie w getcie. W okresie stalinowskim pojawiały się więc przedziwne historie, w których głównymi inicjatorami powstania konspiracji i prowadzenia walki byli komuniści. Szczególnie dało to o sobie znać w 1953 r., w dziesiątą rocznicę wybuchu zrywu. Ten monopol komunistów trwał jednak relatywnie krótko. Po 1956 r. zaczęto przypominać o lewicowych syjonistach, a więc ideologicznych konkurentach komunistów. Należy jednak podkreślić, że nieprzerwanie od 1945 r. przemilczano działalność Żydowskiego Związku Wojskowego. Konspiratorzy i bojowcy ŻZW zostali przez lewicę niezależnie, lecz w skutkach niejako wspólnie skazani na zapomnienie.
PAP: Pięć lat po powstaniu w getcie zostaje proklamowane Państwo Izrael. Jakie miejsce w jego pamięci historycznej zajmuje walka żydowskich powstańców w kwietniu 1943 r.?
Prof. Grzegorz Berendt: Jest ona postrzegana jako walka zbrojna o godność narodu i prawa Żydów. Zajmuje więc bardzo istotną rolę w tworzeniu wartości założycielskich tego państwa. Od pierwszych lat powojennych cała działalność konspiracyjna i zbrojna była traktowana jako ta forma aktywności Żydów w okupowanej Europie, która była w Izraelu afirmowana. Inaczej traktowano bierne formy stawania oporu niemieckim okupantom, takie jak bojkot ich zarządzeń i zakazów. Koncentrowano się więc na upamiętnianiu i wspominaniu walki zbrojnej w strukturach konspiracyjnych, oddziałach partyzanckich i wszystkich armiach sojuszniczych, również w Wojsku Polskim.
PAP: Czy wydarzenia marca 1968 r. wpłynęły na pamięć o powstaniu w getcie kultywowaną w PRL?
Prof. Grzegorz Berendt: Władze komunistyczne miały duży kłopot z narracją o powstaniu w getcie już w momencie, gdy ich władze nadzorcze, czyli Związek Sowiecki, nakazały państwom zależnym występowanie przeciwko ruchowi syjonistycznemu i Państwu Izrael traktowanemu jako dzieło syjonizmu. Ta tendencja rozpoczęła się już w drugiej połowie 1948 r. Negatywny przekaz na temat Izraela były utrzymywany w ZSRS i jego państwach satelickich aż do końca istnienia systemów komunistycznych. Problem władz PRL polegał na balansowaniu pomiędzy narracją narzucaną przez „wielkiego brata” a faktami historycznymi, czyli prawdą, że to właśnie syjoniści byli liderami lewicowej konspiracji antynazistowskiej. Nie można było zaprzeczyć afiliacji politycznej Mordechaja Anielewicza, Icchaka Cukiermana i innych znanych przywódców powstania. Wśród przywódców ŻOB nie było komunistów.
Prof. Grzegorz Berendt: Władze komunistyczne miały kłopot z narracją o powstaniu w getcie już w momencie, gdy ich władze nadzorcze, czyli Związek Sowiecki, nakazały państwom zależnym występowanie przeciwko ruchowi syjonistycznemu.
Problem ten ponownie nabrał znaczenia po wojnie sześciodniowej, gdy cały blok komunistyczny został skonfrontowany z faktem zwycięstwa Izraela nad państwami arabskimi wspieranymi przez ZSRS. Zmiana, która nastąpiła po 1967 r., polegała na dążeniu do swoistego upaństwowienia narracji o powstaniu w getcie warszawskim i przejęciu organizacji obchodów z rąk organizacji żydowskich przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Tym samym władze uzyskiwały pełną kontrolę nad tym, kto mówi o zrywie i uczestniczy w obchodach podczas wszystkich kolejnych okrągłych rocznic, aż do 1988 r. W ich trakcie mieliśmy do czynienia z marginalizowaniem przedstawicieli środowisk żydowskich z zagranicy, wśród których byli również przedstawiciele Żydowskiej Organizacji Bojowej.
Po 1983 r. nastąpiły pewne zmiany. Gen. Jaruzelski nie odtwarzając zerwanych relacji z Izraelem, dał sygnał do ożywienia kontaktów pomiędzy instytucjami polskimi i w innych krajach oraz relacji z instytutami naukowymi z Izraelu. W latach osiemdziesiątych był widoczny rosnący udział przedstawicieli Izraela w obchodach rocznicowych organizowanych w Polsce. Był on szczególnie duży w 1983 i 1988 r. Nie istniała więc pełna ciągłość w polityce władz PRL wobec rocznic w latach 1967–1989. Bez wątpienia w latach osiemdziesiątych nastąpiła istotna zmiana w porównaniu z dekadą lat siedemdziesiątych.
PAP: Czy na pamięć o zrywie w getcie wpłynęło powstanie niezależnego, podziemnego ruchu wydawniczego w ramach, którego można było wyrażać niezależne od państwa opinie na temat przeszłości stosunków polsko-żydowskich?
Prof. Grzegorz Berendt: Pojawienie się w drugiej połowie lat siedemdziesiątych niezależnych wydawnictw książkowych oraz prasy oznaczało wielką zmianę, wprowadziło nową jakość. Możliwość wypowiadania swoich sądów o przeszłości przez Stanisława Krajewskiego, Konstantego Geberta i innych pisarzy zaangażowanych jednocześnie w działania opozycyjne wobec władz PRL oraz odbudowę religijnych środowisk żydowskich w Warszawie, a następnie innych miastach sprawiało, że wrażliwość potomków ofiar była uzewnętrzniana poprzez publikacje.
W latach osiemdziesiątych dużą rolę odgrywały również organizowane przez to środowisko alternatywne wobec oficjalnych obchody rocznicy powstania w getcie. Jedną z ich najważniejszych postaci był dr Marek Edelman. W latach osiemdziesiątych pojawiła się więc dwutorowość narracji obchodów i nowa niezależna narracja o powstaniu.
PAP: Obserwujemy odchodzenie ostatnich uczestników i świadków powstania w getcie i martyrologii Żydów w trakcie II wojny światowej. W jaki sposób wpłynie to na pamięć historyczną o tych wydarzeniach?
Prof. Grzegorz Berendt: Podczas obchodów w tym i w kilku poprzednich latach wprowadzono ważne hasło: „Łączy nas pamięć”. Wyraża ono obowiązek przypominania przez nas i naszych następców o tragedii Żydów i innych obywateli polskich podczas okupacji niemiecko-nazistowskiej. Kluczowe będzie więc wykorzystywanie wspomnień, materiałów filmowych, nagrań głosów świadków i uzmysławianie, w jakich warunkach przyszło wegetować Żydom skazanym na zagładę, jak sprzeciwiali się okupantom i jakie formy oporu stosowali.
Prof. Grzegorz Berendt: Podczas obchodów w tym i kilku poprzednich latach wprowadzono ważne hasło: „Łączy nas pamięć”. Wyraża ono obowiązek przypominania przez nas i naszych następców o tragedii Żydów i innych obywateli polskich podczas okupacji niemiecko-nazistowskiej.
Niewątpliwie fakt, że mówimy o obywatelach Rzeczypospolitej, sprawia, iż wszystkie instytucje powołane do pielęgnowania pamięci o heroizmie i tragedii wydarzeń II wojny powinny uczestniczyć w tym dziele. Mam tu na myśli instytucje, których celem jest mówienie o wszystkich wydarzeniach okresu 1939–1945, ale również Muzeum Polin, Żydowski Instytut Historyczny i Muzeum Getta. Niewątpliwie to ostatnie muzeum stworzy nową jakość i dużą przestrzeń do opowieści o losach więźniów getta warszawskiego i działaniach konspiratorów w tym i innych gettach okupowanej Polski.
Łączy nas pamięć i powinna nas łączyć pamięć, aby przyszłość uchronić przed powtórzeniem tego, co się wydarzyło; jednocześnie musimy pokazywać, że w konfrontacji ze złem należy się zachowywać godnie i dzielnie, tak jak zachowali się ludzie, którzy stanęli do walki z niemieckimi nazistami na kresach w 1942 r., gdy doszło do pierwszych buntów, i w kolejnym roku, kiedy wybuchło powstanie w getcie warszawskim i białostockim oraz w ośrodkach zagłady natychmiastowej w Treblince i Sobiborze.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/