Bitwa Warszawska stoczona w 1920 r. w czasie wojny polsko-bolszewickiej była nie tylko starciem dwóch krajów, ale również starciem demokracji z totalitaryzmem, który zakładał panowanie nad światem - mówi w rozmowie z PAP prof. Grzegorz Nowik z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
"Wojna (polsko-bolszewicka) była nie tylko wojną polityczną o organizację przestrzeni między Niemcami a Rosją, między Polską a Rosją, ale miała również charakter ideologiczny. Było to starcie Polski, która była państwem demokratycznym, państwem gospodarki wolnorynkowej, które opierało się na fundamencie europejskiej cywilizacji - etyce chrześcijańskiej, filozofii greckiej i prawie rzymskim - z bolszewicką Rosją, która była pierwszym w dziejach europejskich azjatyckim totalitarnym państwem zakładającym panowanie na światem i zwasalizowanie wszystkich w formie europejskiej republiki rad. Wojna miała nie tylko charakter polityczny, nie tylko ideologiczny, ale była to też wojna dwóch różnych światów, pierwszą tego typu od czasów islamskich podbojów Europy w VI, VII i VIII wieku" - powiedział.
Jak zaznaczył Nowik, plan Bitwy Warszawskiej został przez Józefa Piłsudskiego nazwany "wielką kombinacją". "Piłsudski używał wielu takich terminów, wykorzystując określenia szachowe czy z brydża. Ta wielka kombinacja sprowadzała się do kilku zasadniczych punktów. Jej podstawą było pobicie Armii Konnej Budionnego, która była - jak mówił Piłsudski - kołem zamachowym całego rosyjskiego frontu na ukraińskim teatrze działań wojennych. Wyeliminowanie Budionnego mogło pozwolić na przerzucenie części wojsk na obszar północnej Lubelszczyzny (...), przerzucenie na lewe skrzydło rosyjskiego Frontu Zachodniego, który atakował Warszawę, a swoim prawym, wysuniętym skrzydłem maszerował w kierunku Pomorza Gdańskiego" - powiedział.
prof. Grzegorz Nowik: Było to starcie Polski, która była państwem demokratycznym, państwem gospodarki wolnorynkowej, które opierało się na fundamencie europejskiej cywilizacji - etyce chrześcijańskiej, filozofii greckiej i prawie rzymskim - z bolszewicką Rosją, która była pierwszym w dziejach europejskich azjatyckim totalitarnym państwem zakładającym panowanie na światem i zwasalizowanie wszystkich w formie europejskiej republiki rad.
Zadania polskich frontów północnego i południowego były "bierne" - miały bronić się przeciwko natarciom rosyjskim. Jak wyjaśnił, z kolei wojska rosyjskie pierwotnie miały uderzyć koncentrycznie na Warszawę. "Jednak 23 lipca Rosjanie zmienili plan wojny, wyznaczając swojemu Fontowi Południowo-Zachodniemu samodzielne zadanie zdobycia Lwowa i przełęczy karpackich. Front Zachodni miał zdobyć Warszawę, a potem przez Poznań maszerować na Berlin i Paryż. Front Południowo-Zachodni miał wzniecić rewolucję w południowej Europie, Front Zachodni w zachodniej Europie" - podkreślił.
Jak dodał, między tymi ramionami wojsk rosyjskich przypominającymi widły, Piłsudski - po pobiciu Budionnego pod Brodami - skoncentrował grupę uderzeniową Frontu Środkowego, 12 sierpnia objął nad nią bezpośrednie dowództwo i następnie przeprowadził kontrofensywę, która wyszła na skrzydło Rosjan i doprowadziła do rozbicia kolejno wszystkich rosyjskich armii szturmujących Warszawę oraz maszerujących na Pomorze Gdańskie.
"Bitwa Warszawska stoczona została nie tylko pod Radzyminem i Ossowem, ale w wielkim trójkącie strategicznym, ograniczonym od północy granicą pruską, od południowego-zachodu linią Wisły i Wieprza, a od wschodu linią Niemna i Bugu. "Miała kilka faz, wśród których pierwszą była bitwa nad Bugiem i Narwią, następnie bitwa na przedpolu Warszawy, bitwa 5. Armii nad Wkrą, wreszcie decydująca kontrofensywa Frontu Środkowego znad Wieprza i ostatnia faza - pobicie armii konnej, która została zawrócona spod Lwowa i skierowana na Zamość i Lublin, aby stanowić odsiecz dla wojsk szturmujących Warszawę" - zaznaczył Nowik.
"Skali klęski nie znał Lenin, dlatego wysłał Trockiego, który w raporcie przedstawił mu sytuację. Stwierdził, że wojska, które ocalały po Bitwie Warszawskiej mogą się jeszcze bronić, ale jest niepodobnym, żeby podjęły ponownie marsz na Warszawę szlakiem mogił swoich poprzedników" - podsumował.
Łukasz Osiński, Hubert Rój i Alona Smolkina (PAP)
luo/ itm/