Przekazujemy treść przemówienia Symchy Ratajzera-Rotema, wygłoszonego w piątek z okazji 70. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim: "Panie Prezydencie Rzeczpospolitej Polskiej, Pani Prezydent miasta Warszawy, Panie i Panowie,
Wraca do mnie wspomnienie, gdy kanałami przedostałem się powtórnie do getta, by wyprowadzić oddziały ŻOB-owców i nikogo z nich nie znalazłem. Wyobraziłem sobie, że jestem ostatnim żydem w getcie, jednak kilka godzin później stał się cud, otoczyła mnie grupa kolegów walki. Dzisiaj cud się nie wydarzy, jestem jednym z trojga żyjących powstańców. Nie ma pośród nas naszego strażnika pamięci Marka Edelmana, który przez ponad 60 lat stał co roku na tym miejscu. Ludzie odchodzą, taka jest kolej rzeczy, ale ważne żeby pozostała pamięć.
Dlatego pragnę gorąco podziękować Panu, Pani Prezydencie Rzeczypospolitej, że zaprosił mnie na obchody na 70. rocznicę powstania w getcie. W Polsce ta rocznica ma specjalnie uroczysty charakter, nie tylko dlatego, że powstanie wybuchło w Warszawie, ale i dlatego, że wszyscy byliśmy obywatelami Polski i Polska była naszym krajem.
Powstanie w getcie było pierwszym aktem oporu zbrojnego w okupowanej przez Niemców Europie i końcowym rozdziałem tragedii Żydów. W kwietniu '43 roku w getcie warszawskim było już niewiele ponad 50 tysięcy osób. Wiedzieliśmy, że koniec będzie ten sam dla wszystkich. Myśl o powstaniu podyktowała nasza determinacja, chcieliśmy wybrać rodzaj śmierci, to wszystko. Ale do dziś dręczy mnie myśl, czy wolno nam było w ogóle zadecydować o wybuchu powstania i tym samym o skróceniu życia ludzi o dzień, tydzień czy dwa. Nikt nas do tego nie upoważnił i z tymi wątpliwościami muszę żyć.
Nie ma języka, którym można opisać rzeczywistość powstania. Nie ma słów do opisania zagłady Żydów. Nie można opisać bestialstwa Niemców, czy też życia w tak zupełnej izolacji getta. Przez wiele lat milczałem świadomy, że kto tego nie przeżył, nie będzie mógł zrozumieć. Niemniej całego okrucieństwa, Niemcom nie udało się złamać moralnie społeczeństwa żydowskiego. Mimo wtłoczenia do jednej dzielnicy Warszawy blisko pół miliona osób, mimo odebrania im możliwości zarobkowania, mimo głodu i chorób, na skutek których zmarło 100 tysięcy ludzi, mimo stałego upokorzenia, wciąż nowych represji i mordów, ludność getta zorganizowała niebywałą samopomoc, szkoły i życie kulturalne.
Jeżeli mówimy dziś o bohaterstwie to trzeba oddać hołd dzieciom getta, które utrzymywały całe rodziny, bo było im łatwiej przedostawać się za mury i przynosić żywność. Wiele z nich traciło życie z rąk pilnujących getta oprawców. W lipcu ‘42 roku dzieci były pierwszymi ofiarami likwidacji getta. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy wywieziono do Treblinki i zamordowano w komorach gazowych blisko 300 tysięcy osób. Pół roku później, w styczniu ’43 roku, Warszawa miała być czysta od Żydów. I to wówczas opór zbrojny nielicznych oddziałów Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego powstrzymał hitlerowskie plany.
W kwietniu ponowiono próbę i wybuchło powstanie. Dom za domem, systematycznie, Niemcy użyli przeciw nam samolotów, czołgów, gazów trujących i miotaczy ognia. Po 10 dniach 90 procent bojowców nadal żyło i trzeba było opuścić getto, żeby nie spłonąć żywcem. Prosiliśmy AK o pomoc w wyjściu kanałami i o znalezienie kryjówek po aryjskiej stronie. Odpowiedź nie nadeszła. Komendant i sztab ŻOB-u popełnili samobójstwo otoczeni przez Niemców. W tamtych dniach poczułem jak bardzo jesteśmy sami i możemy liczyć tylko na siebie. W wyniku rozpaczliwych wysiłków udało mi się zorganizować ewakuację z getta około 50 osób na Prostą, pod nosem stałej warty niemieckiej na rogu Żelaznej.
Miałem dużo szczęścia, miałem także pomoc Polaków. Narażali swoje życie i życie swoich rodzin, bo w tej części Europy za pomoc Żydowi groziła śmierć. Ja to niezmiernie cenię. Często zastanawiałem się, czy ja byłbym gotów narazić swoje i życie i życie rodziny w podobnej sytuacji.
Niech wolno mi będzie wymienić nazwiska tych, którym zawdzięczam najwięcej: Annie Wąchalskiej, Marysi Sawickiej, Stefanowi Siewierskiemu, który zginął, Władysławowi Gajkowi, Bronisławowi Kajszczakowi, Felkowi, Tadkowi i Mirce Rajszczak, ta ostatnia również przypłaciła życiem.
+Ben Adam+ oznacza po hebrajsku człowieka w pełnym tego słowa znaczeniu. Takich ludzi wśród Polaków udało mi się spotkać. Ci ludzie też byli samotni, wykazali się odwagą i determinacją, na równi mężczyźni i kobiety. Działali oni na własny rachunek, reprezentowali samych siebie.
Niestety byli też i tacy, którzy bez potrzeby, bez najmniejszego dla niech zagrożenia, dla przyjemności, jednym słowem, jednym wskazaniem palca, skazywali Żyda na śmierć. Tych ludzi nie mogę i nie chcę zrozumieć, podobnie jak tych, którzy po wojnie dokonali pogromów na ocalałych z zagłady Żydach.
Po hekatombie okupacji i zagłady osiedliłem się w Izraelu. Dużo czasu upłynęło zanim mogłem żyć na nowo. Spośród najbliższej rodziny wojna zabrała mi brata, siostrę, dziadków, dalszych krewnych i przyjaciół. Hitler zamordował 6 milionów Żydów, ale nie zwyciężył. Decydując założyć rodzinę, robiłem to z pamięcią i o nich. Mam wspaniałą żonę, artystkę, dwóch udanych synów i pięciu wnuków.
Dzisiejszy dzień i to miejsce należy do tych, którzy zginęli. Żydowscy powstańcy, ludność, która stawiała w getcie czynny cywilny opór walcząc o życie. Ciszy, pustki po nich nie zatrze, nie wypełni nic.
Z tragicznych doświadczeń wojny i zagłady wyniosłem tylko jedno: nie ma nic droższego niż ludzkie życie. Nikt, w żadnej sytuacji, nie ma prawa go odbierać. I choć świat do dziś nie wyciągnął wniosków ze straszliwej zbrodni, która się dokonała w XX wieku w sercu Europy, choć słowa +nigdy więcej wojny+ nadal niewiele znaczą, musimy pamiętać, musimy powtarzać sobie: ludzkie życie jest święte, może kiedyś ludzkość usłyszy. Po nas niech przyjdą tu nasze dzieci i ich dzieci, i powtarzają do skutku: nigdy więcej wojny, bo życie ludzkie jest święte. Dziękuję”.
aja/