Niemal cały marcowy numer „Mówią wieki” opowiada historie dwóch rewolucji, które przetoczyły się sto lat temu przez Rosję. Jak przypominają autorzy, wydarzenia marca i listopada 1917 r. zmieniły nie tylko losy tego mocarstwa, ale również wpłynęły na dzieje Polski.
„Równo 100 lat temu, w marcu (a według kalendarza juliańskiego w lutym) 1917 roku, stało się coś, co przez wiele dziesięcioleci, a może i stuleci uważano za nierealne – w Rosji upadł carat” – stwierdza w artykule wstępnym redaktor naczelny „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński.
Choć konsekwencją kolejnej rewolucji - bolszewickiego przewrotu w listopadzie 1917 r. - był niekorzystny dla sprawy polskiej pokój brzeski, to jednak miała ona kluczowe znaczenie dla niepodległości Polski – wskazuje prof. Kopczyński. „Zachód został już całkiem uwolniony od wymogów lojalności wobec Rosji” – zauważa. W jego opinii nie sposób więc zrozumieć dziejów Polski, Europy i świata w XX w. bez poznania wydarzeń 1917 r. i ich skutków w kolejnych dekadach.
Dzięki współpracy „Mówią wieki” z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia marcowy większość artykułów przygotowali znani rosyjscy i ukraińscy historycy tacy jak Borys Sokołow i Andrij Portnow. Konfrontacja ich opinii z poglądami polskich badaczy sprawia, że obraz roku, w którym skończył się carat jest wielowymiarowy.
Rewolucja lutowa z reguły pozostaje w cieniu znacznie krwawszej w skutkach rewolucji październikowej nazywanej również przewrotem listopadowym. Jej przyczyny na emigracji w Paryżu rozważał dowódca białej Armii Ochotniczej Anton Denikin. Fragmenty jego wydanej w 1921 r. książki publikują „Mówią wieki”. Jego zdaniem załamanie się Rosji w 1917r. było przede wszystkim skutkiem braku chęci walki zdecydowanej większości społeczeństwa i co za tym idzie nieudolnie dowodzonej armii, na czele której stali oficerowi z pogardą patrzący na żołnierzy. „Nic dziwnego zatem, że gdy anonimowi i rosyjscy wodzowie rewolucyjnej – zanim świadomie zniszczyli armię w lutym 1917 r. – stanęli przed dylematem: +Ratujemy kraj czy rewolucję?+, wybrali to drugie”.
Choć konsekwencją kolejnej rewolucji - bolszewickiego przewrotu w listopadzie 1917 r. - był niekorzystny dla sprawy polskiej pokój brzeski, to jednak miała ona kluczowe znaczenie dla niepodległości Polski – wskazuje prof. Kopczyński. „Zachód został już całkiem uwolniony od wymogów lojalności wobec Rosji” – zauważa. W jego opinii nie sposób więc zrozumieć dziejów Polski, Europy i świata w XX w. bez poznania wydarzeń 1917 r. i ich skutków w kolejnych dekadach.
Kryzys państwa rosyjskiego zamierzali bezwzględnie wykorzystać jego wrogowie. Chaos w imperium był na rękę walczącym na dwóch frontach Państwom Centralnym. Narzędziem do realizacji tego planu miał być jeden z radykalnie lewicowych rosyjskich emigrantów – Włodzimierz Lenin, który pragnął wywołać w Rosji rewolucję. Bywał on nawet określany jako agent niemieckiego wywiadu. Jak jednak stwierdza Borys Sokołow, kluczowa dla wywołania rewolucji była niemiecka pomoc finansowa, bez której bolszewików nie byłoby stać nawet na druk materiałów propagandowych.
Jak przypomina w swoim artykule Giennadij Bordiugow, mimo potężnego wsparcia Rzeszy, Lenin latem 1917 r. był bliski zupełnej klęski swoich planów. Wciąż niewyjaśniona do końca klęska lipcowego przewrotu przekonała Lenina, że jedynym sposobem na przejęcie władzy jest siłowe obalenie Rządu Tymczasowego. Nie mógłby jednak tego osiągnąć gdyby nie brak zdecydowania republikańskich władz. „Naiwna wzniosłość i dawne złudzenia nie pozwoliły zdusić bolszewików latem 1917 r. Ta pomyłka okazała się dla Rosji fatalna” – pisze rosyjski badacz.
Koszmar rządów bolszewickich rozpoczął się w nocy z 7 na 8 listopada 1917 r. Dyskusje na temat tego czym były wydarzenia z Piotrogrodu są wciąż bardzo żywe. Jak stwierdza rosyjski historyk Borys Sokołow, wbrew późniejszemu propagandowemu obrazowi były one niemal bezkrwawe. Mimo to w jego opinii „rewolucji październikowej w żadnym razie nie można sprowadzać do banalnego przewrotu wojskowego. Aby przeciwstawić się bolszewikom, Rząd Tymczasowy potrzebował nie mniej masowego poparcia zarówno społecznego, jak i wojskowego. Nie miał go w październiku 1917 r. i to właśnie przesądziło o jego obaleniu”.
W kolejnym artykule Sokołow przypomina, że skala wydarzeń z listopada 1917 r. wykraczała poza Piotrogród. W tym kontekście opisuje wydarzenia z Moskwy, gdzie toczyły się regularne walki z użyciem ciężkiej artylerii między bolszewikami a wojskami wiernymi Republice Rosyjskiej. „Nie wiadomo, ile dokładnie pochłonęły moskiewskie walki. Łączną liczbę zabitych po obu stronach szacuje się na kilkaset osób, mówiono o około tysiącu rannych” – pisze Sokołow.
Wydarzenia listopada były jednak tylko wstępem do niezwykle długiej i krwawej wojny domowej i nieznanego wcześniej masowego terroru. „Szacuje się, że od wybuchu rewolucji do końca wojny domowej terror wszystkich stron konfliktu – bolszewików, białych i zielonych – pochłonął od 1,8 do 2 mln ofiar (z czego około 1,5 mln zamordowali bolszewicy)” – pisze Tomasz Bohun.
Niebagatelną rolę w bolszewickiej machinie terroru odegrał między innymi pochodzący z polskiej rodziny ziemiańskiej Feliks Dzierżyński. O udziale przedstawicieli innych narodów w rewolucjach roku 1917 pisze publicystka Violetta Wiernicka. „Wśród przywódców bolszewickiego przewrotu i nowych włodarzy Rosji większość stanowiły osoby o nierosyjskim pochodzeniu: Polacy, Żydzi czy przedstawiciele narodów Kaukazu” – stwierdza autorka. Część z nich weszła w skład Polrewkomu, który miał objąć władzę w „polskiej socjalistycznej republice rad” w sierpniu 1920 r. Bezcenną dla poznania ich poglądów relację ks. Wiktora Mieczkowskiego, na którego wyszkowskiej plebanii zatrzymał się „zdradziecki komitet”, przypomina Jerzy Zagził z IPN.
Późniejsze losy polskich bolszewików są typowe dla dziejów ZSRS. Jak pisze Tomasz Stańczyk z Muzeum Józefa Piłsudskiego: „Gdy w 1951 r. w centrum Warszawy odsłaniano pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, podczas uroczystości nie było żadnego z Polaków, którzy uczestniczyli w bolszewickim przewrocie. Niemal wszyscy, którzy odegrali w nim znaczącą rolę, a potem zajmowali eksponowane miejsce w życiu politycznym ZSRR padli ofiarą wielkiej czystki”.
Dla przywódców ZSRS w niemal całym okresie istnienia tego imperium, jednym z najbardziej przerażających scenariuszy była możliwość jednoczesnego ataku państw kapitalistycznych na ich kraj. Owe obawy, szczególnie silne w latach międzywojnia wynikały między innymi ze wspomnień o interwencji państw alianckich w latach 1918-1921.
Tomasz Bohun podkreśla, że każde z państw biorących udział w interwencji w Rosji realizowało swoje interesy, często sprzeczne z celami swoich sojuszników. W jego opinii przykładem jest polityka Japonii, dążącej do stworzenia własnego protektoratu na Dalekim Wschodzie. Na jej działania z wielkim niepokojem patrzyły Stany Zjednoczone.
Niemcy, które wspomogły działania Lenina i bolszewików same nieomal padły ofiarą rewolucji. O przyczynach jej niepowodzenia w pierwszych dwóch latach Republiki Niemieckiej pisze historyk Piotr Szlanta. Na inny, nieznany w Polsce aspekt rządów bolszewickich, zwraca uwagę Jerzy Rohoziński. „Jedni chcieli eksportować rewolucję na zachód, drudzy budować socjalizm w jednym kraju. Ale była jeszcze trzecia opcja: rewolucja na wschodzie. +Obudzenie+ świata islamu, którego Rosja była przecież częścią. +Skierowanie mas muzułmańskich do walki uciskanych ludów kolonialnych z imperialistami+. Te wizje uwiarygodniały ustępstwa na rzecz islamu w samej Rosji” – stwierdza autor książki „Narodziny globalnego dżihadu”.
Zwycięstwo bolszewików nie byłoby możliwe bez masowej mobilizacji społeczeństwa prowadzonej metodami terroru oraz bezwzględnego wyzysku gospodarczego. Historie komunizmu wojennego i jego opłakanych skutków przypomina historyk gospodarki Wojciech Morawski. „Generalny bilans pierwszych lat władzy radzieckiej w przemyśle był katastrofalny. Do 1920 r. produkcja spadła do 18 proc. stanu przedwojennego, liczba robotników do 49 proc., a wydajność pracy do 26 proc." - przypomina historyk ze Szkoły Głównej Handlowej.
Marcowe „Mówią wieki” to kolejny numer magazynu zawierający redagowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim dodatek „Polskie osiągnięcia naukowo-techniczne”. Tym razem redakcja „Mówią wieki” przypomina dwóch wybitnych inżynierów wojskowych pochodzących z Rzeczypospolitej – Adama Freytaga i Kazimierza Siemienowicza. Jak stwierdza prof. Kopczyński „obaj stali się w XVII wieku uznanymi autorytetami w skali europejskiej w dziedzinie artylerii i fortyfikacji, o czym świadczy powodzenie ich wydanych w Niderlandach traktatów”. Ich dzieła przybliża czytelnikom prof. Mirosław Nagielski z Instytutu Historycznego UW. (PAP)
Michał Szukała