Mjr Dekutowski był człowiekiem, który nigdy się nie poddawał. Wiele wydarzeń w jego życiu pokazuje, że był niezłomny – powiedział Konrad Starczewski, reżyser filmu „Zapora”, o jednym z najsłynniejszych Żołnierzy Niezłomnych – Hieronimie Dekutowskim. W warszawskim Przystanku Historia Centrum Edukacyjnym IPN odbyło się spotkanie w setną rocznicę urodzin dowódcy Zrzeszenia WiN.
Dyskusję w Przystanku Historia poprzedził pokaz filmu dokumentalnego „Zapora”. Jak podkreślił twórca obrazu, najważniejszym elementem jego narracji są wspomnienia żołnierzy Dekutowskiego. Prace nad filmem rozpoczął jako jeden z pracowników biura Instytutu Pamięci Narodowej zajmującego się zbieraniem zapisów wspomnień uczestników wydarzeń historycznych.
„Takie działania to wyścig z czasem. Już w momencie premiery filmu w 2016 r. wielu jego bohaterów nie żyło. Po dwóch latach nie ma z nami kolejnych jego uczestników, m.in. gen. Janusza Brochwicz-Lewińskiego. Warto dokumentować te wspomnienia, ponieważ gdybyśmy zaczęli dziś, to spotkalibyśmy się z połową osób żyjących dwa lata temu” – stwierdził reżyser.
Dopiero po zebraniu wielu relacji uczestników walk mjr. Dekutowskiego powstał pomysł realizacji dokumentu. „Chciałem uniknąć pomnikowego opowiadania o historii. Ta historia broni się sama. Moim celem było dotarcie z nią do młodych” – podkreślił reżyser.
Film opowiada o losach Dekutowskiego jako dowódcy Kedywu w Inspektoracie Rejonowym AK Lublin-Puławy oraz jednego z najskuteczniejszych zgrupowań żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Po podjęciu walki z okupacją sowiecką i rządami komunistycznymi podlegał rozkazom Dowództwa Sił Zbrojnych na Kraj oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Przeprowadził wiele skutecznych akcji rozbijających aparat represji i administrację komunistyczną na terenach Lubelszczyzny. Jednym z najważniejszych czynników sukcesu zgrupowania „Zapory” była, zdaniem Konrada Starczewskiego, wierność żołnierzy wobec swojego dowódcy.
„Był to główny motor ich działań. Każdy z żołnierzy, z którymi spotykaliśmy się podczas realizacji filmu, podkreślał, że traktowali go jak ojca. Nazywali Starym, mimo że pod jego dowództwem służyło wielu żołnierzy znacznie starszych od niego” – podkreślił autor.
O spoistości oddziału decydował również charakter „Zapory”. „Dekutowski był człowiekiem, który nigdy się nie poddawał. Wiele wydarzeń w jego życiu pokazuje, że był niezłomny i osiągał cele” – podkreślił autor.
Sposób prowadzenia walki zjednywał mu także wsparcie okolicznej ludności, która udzielała mu wsparcia i spośród której wywodziło się wielu jego żołnierzy. W tym kontekście wyjątkowym elementem historii „Zapory” jest związek z jedną z sanitariuszek służących w jego oddziale. Konradowi Starczewskiemu udało się do niej dotrzeć i przybliżyć widzom ten nieznany element biografii mjr. Dekutowskiego. „Major dokonał wówczas wyboru: pozostawił swoje życie prywatne i poświęcił się dla ojczyzny” – podkreślił Konrad Starczewski.
We wrześniu 1947 r. wydał swój ostatni rozkaz i przekazał dowództwo kpt. Zdzisławowi Brońskiemu ps. Uskok. Zagrożony aresztowaniem wspólnie z grupą swoich podkomendnych oraz Inspektorem Inspektoratu Lubelskiego WiN Władysławem Siłą-Nowickim podjął kolejną próbę ucieczki na Zachód. Zorganizowany wyjazd i przerzut za granicę był najprawdopodobniej prowokacją UB. Wszyscy jego uczestnicy zostali aresztowani pomiędzy 15 a 17 września 1947 r. w okolicach Nysy. Wątek zdrady pojawia się też we wspomnieniach żołnierzy oddziału „Zapory”. Jeden z nich, Zbigniew Matysiak ps. Kowboj, wspomina, że po kilkudziesięciu latach znał nazwiska co najmniej pięciu żołnierzy oddziału, którzy przyczynili się do aresztowania majora. Jak zauważył Konrad Starczewski, wciąż niemożliwe jest pełne odtworzenie okoliczności „wsypy”.
Mjr Dekutowski po przewiezieniu do więzienia MBP na warszawskim Mokotowie poddany został brutalnemu śledztwu, które trwało od września 1947 do czerwca 1948 r. W tym czasie był przesłuchiwany co najmniej kilkanaście razy. Akt oskarżenia zatwierdził jeden z najbardziej znanych funkcjonariuszy komunistycznego sądownictwa, mjr Adam Humer.
3 listopada 1948 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie rozpoczęła się niejawna rozprawa, na ławie oskarżonych obok mjr. Dekutowskiego i jego sześciu podkomendnych zasiadł Władysław Siła-Nowicki. Składowi sędziowskiemu przewodniczył zbrodniarz sądowy mjr Józef Badecki, będący wcześniej m.in. członkiem zespołu sędziowskiego WSR, który skazał na śmierć rtm. Witolda Pileckiego. 15 listopada 1948 r. zapadły wyroki. Wobec mjr. Dekutowskiego sąd orzekł siedmiokrotną karę śmierci. Pozostałych oskarżonych również skazano na śmierć. Co zaskakujące, proces ten nie był zbyt intensywnie wykorzystywany przez propagandę komunistyczną. Oprawcom z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nie udało się bowiem zmusić oskarżonych do przyznania się do stawianych im nieprawdziwych zarzutów.
Na przełomie stycznia i lutego 1949 r. osadzony w celi śmierci wraz z innymi więźniami przygotowywał ucieczkę. O jej planie powiadomił władze więzienia jeden z więźniów kryminalnych. Mjr Dekutowski został skatowany (połamano mu kończyny i wybito wszystkie zęby), a następnie osadzony w karcerze, gdzie przebywał do egzekucji. 7 marca 1949 r. w więzieniu MBP na warszawskim Mokotowie władze komunistyczne wykonały na nim karę śmierci. Przed egzekucją Dekutowski został przez oprawców przebrany w mundur Wehrmachtu, aby przed innymi więźniami można było pozorować egzekucję niemieckiego zbrodniarza. Celem było także poniżenie żołnierza podziemia antyniemieckiego i antykomunistycznego.
Jak przypomnieli uczestnicy spotkania w Przystanku Historia, działania na rzecz zatarcia pamięci o mjr. Dekutowskim były nieskuteczne, ponieważ wspomnienia o jego działalności przetrwały wśród jego podkomendnych oraz wśród lokalnych społeczności na Lubelszczyźnie. Już w 1989 r. w klasztorze dominikanów w Tarnobrzegu odsłonięto tablicę upamiętniającą majora i sześciu jego podkomendnych.
Dopiero w 1994 Sąd Wojewódzki w Warszawie unieważnił wyrok z 1948 r. i stwierdził o Dekutowskim, że „była to walka potrzebna i celowa”. W 2007 r. major został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Konrad Starczewski podkreślił rolę żołnierzy służących u boku Dekutowskiego w budowaniu pamięci o swoim dowódcy. „Mimo wieku i chorób jeździli do szkół, występowali na różnych uroczystościach. Widać było, że brakuje im sił, ale wciąż byli obecni, wciąż opowiadali młodym historie oddziału mjr. Dekutowskiego” – powiedział reżyser filmu.
Ciało mjr. Dekutowskiego zostało pogrzebane na tzw. Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Odnaleziono je w wyniku prac rozpoczętych w 2012 r. i zidentyfikowano jako jedno z pierwszych. Trumna z niezidentyfikowanymi szczątkami mjr. Dekutowskiego była też pierwszą, która opuściła cmentarz na Powązkach. Była niesiona przez prowadzącego prace ekshumacyjne prof. Krzysztofa Szwagrzyka.
Film Konrada Starczewskiego jest dostępny w serwisie IPNtv:
https://www.youtube.com/watch?v=7dz6lFRf4Is
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /