Były minister spraw zagranicznych i współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych Adam Daniel Rotfeld o odnalezionej przez prof. Natalię Lebiediewą liście nazwisk 1996 polskich obywateli wywiezionych do więzienia NKWD w Mińsku: "Dobrze się stało, że pani Natalia Lebiediewa prowadzi w tej sprawie od wielu lat poszukiwania. To, co znalazła z całą pewnością jest godne najwyższego uznania i naszej wdzięczności. Bez niej do tych dokumentów byśmy nie dotarli.
O jej odkryciu dowiedzieliśmy się podczas ostatniego posiedzenia Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych w Warszawie, która odbyła się na przełomie maja i czerwca. W dyskusji, która wynikła po przedstawieniu tej informacji, było jasne, że ona sama nie jest pewna, że jest to lista pełna. Uzgodniliśmy zatem, że skonfrontujemy to z listą, którą dysponuje Karta, by stwierdzić, czy te nazwiska się powtarzają.
Według specjalistów, poza prof. Lebiediewą, także zdaniem prof. Wojciecha Materskiego, pełna białoruska lista katyńska powinna obejmować ponad 3,8 tys. nazwisk.
Nie deprecjonowałbym tego, co znalazła prof. Lebiediewa; przeciwnie - zasługuje ona na najwyższe uznanie i wdzięczność. Nie tylko ona, ale także inni rosyjscy badacze, jak np. Inessa Jażborowska czy Nikita Pietrow. Wszystkie działania naszych rosyjskich przyjaciół, którzy dążą do prawdy, są bezcenne.
Moja ocena dokumentu odnalezionego przez prof. Lebiediewą jest generalnie niezwykle pozytywna, jakkolwiek to nie jest temat do jakiejś sensacji. O tym była rozmowa podczas ostatniego posiedzenia Grupy ds. Trudnych, gdzie uznaliśmy, że to musi być jeszcze zweryfikowane. Nie mam jednak wątpliwości, że to jest dodatkowa lista ofiar stalinowskich zbrodni, natomiast czy można je uznać za ofiary zbrodni katyńskiej, to dla mnie jest sprawa otwarta". (PAP)
nno/ ls/ bk/