Polska jest w dalszym ciągu bardzo otwarta na Ukrainę, lecz musimy budować nasze relacje na prawdzie - mówił w czwartek marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dodał, że Polska będzie się domagać zezwoleń na ekshumacje na terytorium Ukrainy i pozostanie konsekwentna w relacjach z jej władzami.
Karczewski pytany w TV Republika, czy środowe państwowe obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu z udziałem m.in. premiera Mateusza Morawieckiego były spowodowane ochłodzeniem relacji z Ukrainą odparł: "nie, to jest tylko dowód na to, że rząd Prawa i Sprawiedliwości - moja formacja polityczna - przykłada ogromną wagę do prawdy historycznej".
Jego zdaniem, relacje międzynarodowe m.in. z Ukrainą i Niemcami, powinny być "budowanie na prawdzie", ponieważ - jak wyjaśnił - mamy do czynienia z "olbrzymim deficytem wiedzy". "Powinniśmy edukować, rozmawiać, mówić o prawdzie, o tym co dzieje się w naszym wymiarze sprawiedliwości, ustawodawstwie dot. sądownictwa, ale też naszej historii i przyszłości".
Pytany czy to, że Ukraina "gloryfikuje sprawców" ludobójstwa na Wołyniu będzie miało "konsekwencje polityczne" dla jej władz Karczewski zaznaczył, że Polska jest "w dalszym ciągu bardzo otwarta na Ukrainę, tylko musimy budować nasze relacje na prawdzie".
"Musimy się domagać i będziemy się domagać zezwolenia na ekshumacje. Ten obraz pana prezydenta (Andrzeja Dudy - PAP) składającego wieniec w łanie rosnącego zboża, gdzie kiedyś była polska wieś, gdzie żyli Polacy, gdzie zostali w sposób brutalny wszyscy wymordowani - to jest nasz obowiązek mówić o tym i doprowadzić do ich pogrzebów. Tu będziemy stanowczy, konsekwentni, tak samo jak będziemy konsekwentni w naszych relacjach z władzami" - podkreślił marszałek Senatu.
Sejm - na mocy uchwały z lipca 2016 r. - ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Zbrodnia Wołyńska była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa. Dokonano jej w latach 1943–1945. Jej sprawcy - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem "akcji antypolskiej".
Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Kulminacja tych wydarzeń, określanych mianem zbrodni wołyńskiej, nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100, a dzień później, ok. 50 polskich miejscowości.
Jak podaje IPN, na skutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10–12 tys. Ukraińców. "Niektóre z polskich akcji odwetowych były zbrodniami wojennymi. Jednak zdaniem polskich historyków nie można stawiać znaku równości między nimi a zorganizowaną, antypolską akcją OUN-UPA" - czytamy na stronie zbrodniawolynska.pl redagowanej przez Instytut Pamięci Narodowej.
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.(PAP)
autor: Marek Sławiński
masl/ mok/