Wsparcie dla działaczy opozycji demokratycznej w PRL znajdujących się dziś w trudnej sytuacji powinno zostać zapisane ustawowo - zgodzili się uczestnicy poniedziałkowego spotkania w Senacie. Według szacunków IPN kwestia ta może dotyczyć 250 tys. osób.
Poniedziałkowe spotkanie, zainicjowane przez wicemarszałka Senatu Jana Wyrowińskiego (PO), poświęcone było kwestii pomocy dla działaczy opozycji demokratycznej i podziemia solidarnościowego znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Chodzi m.in. o wsparcie materialne, ułatwienie dostępu do opieki zdrowotnej, pomoc psychologiczną i opiekę prawną.
"Państwo musi wziąć na siebie obowiązek wsparcia, trzeba to uregulować w ustawie" - podkreślił marszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO). Jak powiedział, pomoc dla działaczy opozycji demokratycznej w PRL jest "formą rekompensaty, a nie uprzywilejowania".
Borusewicz przypomniał, że Senat skierował do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach, zgodnie z którym przerwy w pracy zawodowej spowodowane represjami politycznymi zostałyby zaliczone do okresów składkowych przy obliczaniu emerytury i renty. "Angażując się w działalność opozycji demokratycznej nie było się formalnie zatrudnionym. Tu jest cała niesprawiedliwość" - mówił.
Marszałek Senatu pochwalił rozpoczęcie przez Kancelarię Prezydenta prac nad projektem ustawy o pomocy dla działaczy opozycji demokratycznej i osób represjonowanych z przyczyn politycznych w latach 1957-89. Nowe prawo jest przygotowywane we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej i Centrum Badania Opinii Społecznej.
"Mamy do czynienia zarówno z osobami, które potrzebują stałego wsparcia finansowego, źródła utrzymania, jak i osoby, które potrzebują wsparcia medycznego i psychologicznego" - zaznaczył prezes IPN Łukasz Kamiński.
IPN szacuje, że liczba osób, których obejmie ustawa, wynosi 250 tys.; ok. 60 tys. spośród nich to osoby represjonowane, reszta - osoby prowadzące działalność opozycyjną. Kamiński podkreślił, że "kluczem dla oszacowania skutków dla budżetu państwa" jest kwestia tego, ile z tych rzeczywiście potrzebuje wsparcia finansowego.
"W przyszłym roku będziemy mieli 25. rocznicę wyborów czerwcowych, minie 25 lat odkąd mamy wolną i demokratyczną Polskę" - mówił w Senacie prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa Wojciech Borowik. Jak podkreślił, przez ten okres nie udało się odpowiednio uregulować kwestii pomocy dla "ludzi walczących o wolność".
"Nie może być tak, że państwa dzisiaj nie stać na pomoc ludziom, którzy spowodowali swoim życiem, pracą, walką to, że to państwo w ogóle zaistniało" - wtórował działacz opozycji w PRL Zbigniew Janas. Uznał, że fakt, że funkcjonariusze UB i SB - w odróżnieniu od działaczy opozycyjnych - mają uregulowane kwestie dotyczące świadczeń socjalnych, jest "niesprawiedliwością".
Według Borowika osoby potrzebujące pomocy powinny mieć łatwiejszy dostęp do opieki zdrowotnej, otrzymywać wsparcie przy zakupie lekarstw i rehabilitacji. W opinii prezesa Stowarzyszenia Wolnego Słowa ważną sprawą jest też pomoc psychologiczna. Uważa on też, że dla najbardziej potrzebujących powinny powstać specjalne domy opieki.
Jak podkreślił Borowik, dzisiaj opozycjoniści mogą się ubiegać o renty specjalne przyznawane przez premiera, jednak procedury sprawdzające są niekiedy na tyle upokarzające i dolegliwe, że opozycjoniści odstępują od ubiegania się o pomoc.
Pomocy opozycjonistom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej udziela też Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Na mocy ustawy o kombatantach 156 uczestnikom strajków grudnia 1970 r. przyznano specjalne uprawnienia, m.in. dodatki do emerytur w wysokości 400 zł miesięcznie.(PAP)
mce/ ls/