![Sierpniowe „Mówią wieki”](/sites/default/files/styles/open_article_750x0_/public/201808/mowia_wieki.jpg?itok=HUT7SssR)
Nawiązując do zbliżających się uroczystości 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę, zapraszamy czytelników do zapoznania się z historią naszego oręża. Za przewodnika służyć nam będzie Muzeum Wojska Polskiego – piszą redaktorzy najnowszego numeru „Mówią wieki”.
„W XX wieku sierpień okazał się bardzo ważnym miesiącem. Miały wtedy miejsce różne wydarzenia, które odmieniały bieg naszych dziejów” – zauważa redakcja „Mówią wieki”. Autorzy przypominają o przypadających w tym miesiącu rocznicach odparcia sowieckiego najazdu w 1920 r. oraz wybuchu Powstania Warszawskiego. Trzecią rocznicą przypadającą w sierpniu jest rocznica strajków 1980 r., gdy trud odzyskania niepodległości podjęło nieuzbrojone społeczeństwo, a nie podporządkowana reżimowi komunistycznemu armia. „O polskiej armii i jej dziejach warto pamiętać, tym bardziej dziś, kiedy w suwerennym państwie może ona znów w pełni wykonywać powierzone jej zadania” – podkreśla redakcja.
Partnerem tego numeru „Mówią wieki” jest Polska Grupa Zbrojeniowa, która w ten sposób upamiętnia stulecie powstania polskiego przemysłu zbrojeniowego. Dlatego autorzy skupili się nie tylko na historii największych triumfów polskiego oręża w ciągu minionych kilkuset lat, ale również znakomitych osiągnięciach zbrojeniowych okresu międzywojennego.
Uwieńczeniem obchodzonego w latach 2018-2021 jubileuszu odzyskania niepodległości będzie otwarcie siedzib dwóch muzeów – Muzeum Historii Polski oraz Muzeum Wojska Polskiego. Numer otwiera więc wywiad z Adamem Buławą, dyrektorem tej drugiej instytucji, który przybliża plany MWP na najbliższe miesiące i lata. Jeszcze w tym roku otwarte zostaną dwie wystawy czasowe poświęcone historii Sztabu Generalnego oraz wojska II RP. W 2019 r. dyrekcja i pracownicy MWP skupią się na jednej z największych operacji logistycznych w historii polskiego muzealnictwa „obejmującej przygotowania ewidencyjne, kontrolne, konserwatorskie i transportowe związane z przeniesieniem zbiorów i budową nowej ekspozycji w Cytadeli Warszawskiej”. W ostatnich latach zbiory MWP powiększyły się o kilka tysięcy nowych eksponatów. Niektóre z nich przybliża w „Mówią wieki” pracownik MWP Michał Mackiewicz. Wiele z nich to skarby związane z historią najbardziej rozpoznawalnej i legendarnej formacji wojskowej – husarii. „Wydarzeniem bez precedensu w powojennej historii MWP jest zakup zespołu siedemnastowiecznego uzbrojenia, przede wszystkim husarskiego” – podkreśla bronioznawca z MWP.
Najciekawszemu okresowi dziejów husarii poświęca swój artykuł historyk Dariusz Milewski. Formacja skrzydlatych jeźdźców miała w swoich dziejach nie tylko momenty wielkich triumfów, ale również chwile głębokiego załamania. „Husaria przeżywała swój złoty wiek za rządów Zygmunta III − to wtedy przesądzała losy bitew, doprowadzając do tak wielkich zwycięstw, jak Byczyna (1588), Kircholm (1605) czy Kłuszyn (1610)” – podkreśla autor. Jednak już kilkadziesiąt lat później, w okresie Potopu, znaczenie tej formacji znacząco zmalało i nie przesądzała ona losów kluczowych bitew. Autorem odrodzenia tej formacji był dopiero hetman Jan Sobieski. „Ruch, szybkość, siła uderzenia – tymi atutami mogła się poszczycić husaria. Ona też, realizując wojenne koncepcje Sobieskiego, miała się stać współtwórczynią jego największych zwycięstw” – zauważa autor.
O losach bitew decydujących o dziejach świata przesądzają nie tylko w pełni profesjonalne, kosztowne i świetnie wyszkolone oddziały, ale również takie, których żołnierze po raz pierwszy trzymają w rękach broń, lecz do walki niesie ich cel za jaki walczą. Jak zauważa Sławomir Frątczak z Muzeum Wojska Polskiego, taką rolę odegrali między innymi ochotnicy, którzy w sierpniu 1920 r. walczyli na kluczowych odcinkach frontu pod Ossowem i Radzyminem. „Na poczekaniu otrzaskałem się z kanonadą, bzykaniem i gwizdaniem kul nieprzyjacielskich, czułem się szczęśliwy nareszcie, że jestem już żołnierzem, który walczy z nieprzyjacielem oko w oko na froncie” – wspominał jeden z ochotników 236. Ochotniczego Pułku Piechoty im. Weteranów Powstania Styczniowego.
Zdaniem dyrektora Muzeum Katyńskiego poza wspaniałym morale, o polskim zwycięstwie przesądziły również inne czynniki, takie jak między innymi doskonały wywiad, lepsze dowodzenie i nowocześniejsze uzbrojenie.
Niestety atutem przewagi technicznej nie dysponowała polska armia we wrześniu 1939 r. Jak zauważa Michał Mackiewicz z Muzeum Wojska Polskiego „żaden chyba pilot myśliwski w czasie trwania gigantycznych zmagań drugiej wojny światowej nie walczył w warunkach tak trudnych, w jakich walczyli i odnosili zwycięstwa polscy piloci myśliwscy w czasie kampanii wrześniowej”. Niemcy dysponowali nie tylko ogromną przewagą liczebną, ale również techniczną. Nowoczesne messerschmitty były samolotami zupełnie innej generacji niż PZL P.11. Pomimo tych wad polscy piloci potrafili wykorzystać najważniejszy atut polskiego myśliwca. „Mimo niezaprzeczalnych przewag Me-109 ustępował naszej maszynie w jednym istotnym aspekcie – był mniej zwrotny. Z walki kołowej, która w owym czasie stanowiła jeden z podstawowych elementów starcia powietrznego, P.11 mógł i często wychodził zwycięsko” – zauważa Michał Mackiewicz.
Równorzędnym wobec maszyn niemieckich i niedoścignionym technicznie samolotem, legendą polskiego przemysłu zbrojeniowego był bombowiec PZL „Łoś”. O jego znaczeniu dla polskiego przemysłu lotniczego i sił powietrznych pisze Łukasz Kubacki z Muzeum Historii Polski. „Był to pierwszy samolot na świecie, w którym zastosowano laminarny profil płata oraz nowoczesne wahaczowe podwozie z bliźniaczymi kołami pomysłu inż. Kubickiego” – podkreśla autor. W jego opinii na sukces „Łosia” złożyło się wiele czynników z których jednym z najważniejszych był dorobek naukowy polskich inżynierów i zaangażowanie państwa w budowanie własnego, niezależnego przemysłu lotniczego. „Przez 20 lat dokonano ogromnego skoku technologicznego, mimo braku pieniędzy w państwowej kasie czy licznych kryzysów gospodarczych, które trapiły Rzeczpospolitą w dwudziestoleciu międzywojennym” – podkreśla Łukasz Kubacki.
Inną nowoczesną bronią produkowaną w polskich fabrykach miał być karabin samopowtarzalny konstrukcji inżyniera Józefa Maroszka. W latach dwudziestych i trzydziestych wszystkie przemysły zbrojeniowe świata dążyły do skonstruowania nowych karabinów, które zastąpiłyby pamiętające koniec XIX w. karabiny powtarzalne. Ostatecznie w konkursie wybrano konstrukcję Maroszka, inżyniera znanego już wówczas między innymi z prac nad znakomitym karabinem przeciwpancernym „Ur” wz. 35. Niestety nie udało się uruchomić seryjnej produkcji karabinu. „Do 1 września 1939 roku wyprodukowano 55–63 egzemplarzy karabinu Maroszka. Nie wiadomo, czy podczas kampanii wrześniowej polscy żołnierze go używali” – stwierdza Roman Matuszewski z Muzeum Wojska Polskiego. Dziś „Maroszek” jest jednym z najrzadszych karabinów polskiej konstrukcji. Obecnie w polskich muzeach znajdują się trzy tego typu karabiny.
Rozwój przemysłu zbrojeniowego oraz nowoczesnej armii wymaga ogromnych nakładów finansowych. Jak zauważa prof. Michał Kopczyński brak środków był jednym z głównych problemów funkcjonowania systemu obronnego dawnej Rzeczypospolitej. W jego opinii zaskakujące jest, że potęga zbrojna Rzeczypospolitej funkcjonowała tak długo bez stabilnego systemu finansowania. „Dlaczego kryzys ujawnił się dopiero w XVII wieku? Odpowiedzi, przynajmniej w części, można udzielić, odwołując się do specyfiki teatru wojennego i przeciwników, z którymi przyszło się ścierać Polakom w XVI stuleciu” – zauważa redaktor naczelny „Mówią wieki”.
Częścią historii polskiego oręża są również działania Polskiego Państwa Podziemnego. Z wyjątkowych żołnierzy składały się oddziały zajmujące się likwidowaniem najgroźniejszych funkcjonariuszy władz okupacyjnych, donosicieli i szmalcowników. Jednym z nich był Jan Skrowaczewski. Biografię egzekutora Armii Krajowej przybliża Hubert Beczek. Wiele z jego akcji przypominało scenariusze filmy akcji. Po wykonaniu jednej z egzekucji, uciekając przed miejscową żandarmerią „natknęli się na orszak weselny i zarekwirowali powóz państwa młodych. Ale Niemcy zrobili to samo, toteż pościg zaczął wyglądać jak w filmach o Dzikim Zachodzie”.
W najnowszym numerze miesięcznika również artykuły z obszarów innych, niż sfera polskiej wojskowości. Większość z nich powinna zainteresować miłośników historii odległych regionów świata. Antonina Łuszczykiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmuje się historią jednej z największych korporacji międzynarodowych w dziejach świata. U szczytu potęgi brytyjska Kompania Wschodnioindyjska „miała własny system podatkowy, administracyjny oraz prywatną armię, która w szczytowym momencie była dwa razy większa od sił brytyjskiej korony”. Dzięki działalności Kompanii Brytyjczykom udało się opanować Indie i rządzić nimi przez 250 lat.
Historyk Piotr Korczyński przybliża losy zapomnianego dziś konfliktu pomiędzy Indianami zamieszkującymi Florydę i rządem USA. „Dawna kolonia hiszpańska, od połowy XVIII wieku była ziemią niczyją i solą w oku sąsiadującym z nią Amerykanom. W jej puszcze i bagna uciekali zbiegli z plantacji niewolnicy. Chroniły się tam też mordowane przez białych plemiona indiańskie oraz wielu innych, którym nie było po drodze z prawem. Powoli kraina stawała się tyglem ras. Prym jednak wiedli tam Indianie – z punktu widzenia Amerykanów najgroźniejsi, bo od lat żyjący na ich modłę” – pisze autor. Historia ta ogniskuje w sobie wszystkie cechy wojen prowadzonych pomiędzy białymi i Indianami: brutalność, podstępy, zdrady oraz działania wybitnych wodzów i dowódców.
Podobnie jak w poprzednich numerach „Mówią wieki”, redakcja we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim przygotowała dodatek „Z dziejów gospodarczych Polski”. Tym razem miesięcznik przybliża między innymi postać profesora Adama Heydla, wybitnego międzywojennego ekonomisty z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednego z niewielu ówczesnych zwolenników wolnego rynku i przeciwników nadmiernej interwencji państwa w sferę gospodarki.
Michał Szukała (PAP)
szuk/