21.12.2010. Warszawa (PAP) - Według świadków zeznających we wtorek w procesie, który Jan Kobylański wytoczył szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu, polonijny biznesmen w rozmowach wypowiadał "szokujące opinie" o charakterze antysemickim. Tego dnia przed sądem zeznawał m.in. ambasador Ryszard Schnepf.
Przedmiotem cywilnego procesu o ochronę dóbr osobistych są sformułowania Sikorskiego z wywiadu-rzeki pt."Strefa zdekomunizowana". Obecny szef MSZ nazwał szefa organizacji polonijnej w Ameryce Płd. "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy"; podkreślał, że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej.
We wtorek przed sądem zeznawali świadkowie, o których przesłuchanie wnosił Sikorski. Swoje kontakty z powodem relacjonował obecny ambasador Polski w Hiszpanii Ryszard Schnepf. Schnepf w latach 1991-96 był polskim ambasadorem w Urugwaju. "Wielokrotnie różne osoby przestrzegały mnie przed kontaktami z Kobylańskim, bo miał on prowadzić niejasne interesy, a jego przeszłość miała być niejednoznaczna" - mówił. Dodał, że początkowo nie stosował się do tych ostrzeżeń, bo uważał, że wynikają one z zawiści wobec Kobylańskiego.
Jak zaznaczył, w późniejszym okresie kontaktów Kobylański miał coraz częściej wygłaszać drastyczne opinie - o charakterze antysemickim, rasistowskim oraz skierowane przeciw homoseksualistom. "Tym wypowiedziom towarzyszyły słowa podziwu dla porządku niemieckiego" - dodał. Ambasador nadmienił, że dochodziły do niego też informacje, że Kobylański w czasie swego pobytu w Paragwaju w latach 1952-67 i prowadzenia tam interesów "musiał się sowicie opłacać generałom" tam rządzącym - w końcu coraz wyższe żądania generałów miały być powodem opuszczenia przez niego Paragwaju.
Zeznania złożył także dziennikarz Mikołaj Lizut, który w 2004 r. w "Gazecie Wyborczej" opublikował reportaż o Kobylańskim. Przyznał, że z polonijnym biznesmenem w Urugwaju odbył jedną rozmowę, przedstawiając się fałszywym nazwiskiem i podając za studenta. "Wiele słyszałem tekstów antysemickich i mowy nienawiści, ale to, co usłyszałem wtedy od Kobylańskiego, było dla mnie szokiem" - zeznał Lizut. Dodał, że jeśli chodzi o opinie Kobylańskiego wypowiadane na temat polskiej dyplomacji, to było "wiadro pomyj".
"Nie sądzi pan, że swoją publikacją wyrządził pan krzywdę Kobylańskiemu" - pytał świadka pełnomocnik powoda mec. Zbigniew Cichoń. Lizut odpowiedział, że nie uważa, aby wyrządził krzywdę; zaznaczył, iż w rozmowie "niesprowokowany Kobylański rozpoczął tyradę wobec Żydów".
Sąd będzie kontynuował proces 19 kwietnia, wówczas zeznania ma złożyć inny b. ambasador RP w Urugwaju Jarosław Gugała. O oddalenie pozwu wnosi reprezentujący pozwanego mec. Łukasz Rędziniak, który uznaje inkryminowane słowa za zasadne i nienaruszające dóbr powoda.
"Zmuszony jestem podtrzymać słowa, które zapisałem w książce. Będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić" - mówił z kolei w 2009 r. szef MSZ na wiadomość o pozwie.
Z kolei Cichoń powiedział PAP, że wniosek o przesłuchanie świadków ze strony Kobylańskiego zostanie złożony w późniejszym terminie. "Mamy mocne dokumenty" - dodał Cichoń. Sam Kobylański twierdzi, że wszystkie informacje polskich mediów na jego temat są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go jako działacza polonijnego w Ameryce Płd. oraz na "odwrócenie uwagi społeczeństwa od rzeczywistej sytuacji w kraju".
Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa trwa inny proces, w którym kilkunastu polskich dyplomatów i ludzi mediów Kobylański oskarżył prywatnym aktem oskarżenia o zniesławienie. Chce on, by każdy z podsądnych wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny. Wśród oskarżonych są Schnepf i Lizut.
Marcin Jabłoński (PAP)
mja/ itm/ jbr/