Tablicę poświęconą pamięci 30 tys. polskich dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych przez Niemców w latach 1942-43 odsłonięto w czwartek przy Muzeum Więzienia „Pawiak” w Warszawie. Ta zbrodnia nigdy nie została rozliczona - podkreślił prezes IPN Jarosław Szarek.
27 listopada 1942 r., Niemcy rozpoczęli akcję wysiedleni ludności polskiej z Zamojszczyzny. Ogółem w trakcie wszystkich wysiedleń z tego obszaru swoje domy musiało opuścić około 110 tys. osób z 294 wsi, w tym 30 tys. dzieci. Ponad 36 tys. wysiedlonych, w tym dzieci powyżej 14 roku życia, zostało skierowanych przez Niemców do pracy przymusowej na terenie w III Rzeszy.
Janina Zielińska (z domu Malec), inicjatorka upamiętnienia i dziecko Zamojszczyzny, zaapelowała do młodzieży i harcerzy zgromadzonych na uroczystości: "bądźcie strażnikami pamięci narodowej, może kiedyś będziecie musieli zdać egzamin z patriotyzmu". "Mój ojciec mógł podpisać Volkslistę i nazywać się Johann Malc, ale poszedł do gazu, jako Jan Malec, Polak" - mówiła ze wzruszeniem Zielińska.
Reprezentujący na uroczystości prezydenta Andrzeja Dudę sekretarz stanu Andrzej Dera ocenił, że "najstraszliwszy los" spotkał dzieci Zamojszczyzny, które "zostały oderwane od rodziców, które zostały skazane na obozy zagłady, przymusową poniewierkę - los tych wielu dzieci do dziś jest nieznany".
"Dziś jesteśmy zobowiązani, jako to pokolenie, które żyje w wolnym, suwerennym państwie, aby pamiętać o tej straszliwej zbrodni, bo te 30 tys. dzieci nadal ostrzega i oskarża w trybunale historii. My mamy już tylko jedną powinność: pamiętać o tym" - podkreślił.
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński w liście do uczestników uroczystości napisał, że "spotykając się dziś w dniu uroczystego odsłonięcia tablicy upamiętniającej męczeństwo i zagładę 30 tys. polskich dzieci składam hołd wszystkim dzieciom Zamojszczyzny - wygnanym ze swoich domów i odłączonym od rodzin, męczonym, więzionym w nieludzkich warunkach i mordowanym tylko dlatego, że urodziły się Polakami".
Dodał, że tylko nieliczne z dzieci miały szansę na przeżycie, wiele nie poznało nigdy swojej polskiej tożsamości. "Pamiętajmy o tych tysiącach niewinnych i bezbronnych dzieci, które nie rozumiejąc okrucieństwa otaczającego ich świata, nie były w stanie walczyć o swoje życie" - podkreślił minister kultury.
"My, pielęgnując dziś pamięć o nich, ze wszystkich sił starajmy się stworzyć lepszy świat i zapewnić najmłodszym beztroskie dzieciństwo, by już nigdy żadne dziecko nie musiało przechodzić przez pełne samotności i cierpienia piekło wojny" - wskazał wicepremier Gliński.
Wicepremier Beata Szydło napisała w liście, że "odsłonięta dziś tablica nie tylko godnie upamiętnia ofiary, ale i promuje wiedzę o tych barbarzyńskich czynach Niemców z lat 1942-43". "Losy dzieci z transportów z Zamojszczyzny były różne, ale łączy je wspólne męczeństwo, na które zostały skazane za to tylko, że były Polakami" - zwróciła uwagę Szydło.
"Wasz głos szerzący wiedzę o losach polskich dzieciach z Zamojszczyzny jest mocnym świadectwem okrucieństwa II wojny światowej" - dodała wicepremier.
Zastępca Dyrektora Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN Renata Soszyńska odczytała w trakcie uroczystości list prezesa IPN Jarosława Szarka. "Zagłada Zamojszczyzny to jedna z największych zbrodni niemieckich dokonanych na Polakach podczas okupacji naszego kraju w okresie II wojny światowej" - napisał Szarek.
Dodał, że "najbardziej dramatycznym aspektem niemieckiej akcji wysiedleńczej była eksterminacja dzieci, które odebrane rodzicom i opiekunom były w nieludzkich warunkach wywożone do obozów zagłady, gdzie od razu je zabijano, najczęściej zastrzykiem z fenolu prosto w serce. W najlepszym przypadku niektóre z nich wysyłano do pracy przymusowej w fabrykach Rzeszy, najmłodsze zaś były przymusowo germanizowane w niemieckich rodzinach".
"Ta zbrodnia nigdy nie została rozliczona, 30 tys. dzieci Zamojszczyzny ciągle oskarża w trybunale historii" - podkreślił.
Dyrektor gabinetu Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jacek Polańczyk, który reprezentował na odsłonięciu tablicy szefa UdSKiOR Jana Józefa Kasprzyka podkreślił, że "gehenna dzieci wzrusza najbardziej".
"Tym dzieciom, tym, które przeżyły bestialstwo niemieckich okupantów odebrano dzieciństwo, odebrano ten beztroski okres, okres niezbędny w kształtowaniu się osobowości każdego z nas. To jest strata, której dzieci Zamojszczyzny już nie odrobią. To jest coś, co bezpowrotnie utraciły" - wskazał Polańczyk.
Przypomniał, że "ludność z miejscowości, przez które transportowano dzieci Zamojszczyzny samorzutnie organizowała się zapewniając przewożonym w nieludzkich warunkach jedzenie, wodę, ubrania. Często wydobywała je (dzieci - PAP) z wagonów zapewniając opiekę na dalsze lata wojny". Zdaniem Polańczyka ta historia pokazuje jak wynaturzone zło może być pokonane przez ludzką solidarność i życzliwość.
"Dzieci Zamojszczyzny, które przetrwały ten straszny okres chcą pamiętać, chcą przypominać o tym okresie, mimo że on jest straszny, złowrogi. Każdy z nas najchętniej wyparłby go ze swojej świadomości i pamięci. Ale jest w was, dzieciach Zamojszczyzny jakiś wewnętrzny nakaz, by być obecnym, pamiętać i oddawać hołd tym waszym koleżankom i kolegom, którzy nie przeżyli. Chcecie o tym mówić i pamiętać i tego wyrazem jest właśnie ta tablica" - podkreślił.
W trakcie uroczystości odczytano apel pamięci. Złożono także kwiaty pod odsłoniętą tablicą. Napis na tablicy głosi: "Pamięci 30.000 polskich dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych przez Niemców w latach 1942-1943. 10.000 spośród nich zginęło w nieludzkich warunkach w miejscach kaźni i transportach. W 75. rocznicę akcji ratowania dzieci Zamojszczyzny przez mieszkańców Warszawy. Z inicjatywy dzieci, które przeżyły. Instytut Pamięci Narodowej 2018".
Akcję wysiedleńczą mieszkańców Zamojszczyzny Niemcy rozpoczęli w nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. we wsi Skierbieszów i jej okolicach. Wypędzanym Polakom dawano 20 minut na zabranie podręcznego bagażu, wszelki opór karany był biciem lub śmiercią. Wszystkich wypędzonych gromadzono na centralnym miejscu wsi, gdzie przeprowadzano wstępną selekcję.
Wysiedlenia najmocniej uderzyły w grupę najbardziej bezbronną – dzieci. Według szacunków dotknęło to około 30 tys. dzieci. Ich los zależał od selekcji przeprowadzonej w obozie przejściowym. Dzieci powyżej 6 miesiąca życia były oddzielane od rodziców i przechodziły badania rasowe, które decydowały o ich dalszych losach. Część z nich przeznaczono do germanizacji, wywożono do III Rzeszy i umieszczano w niemieckich rodzinach. Pozostałe najczęściej trafiały do obozów koncentracyjnych.
Prymitywne warunki w obozach przejściowych powodowały, że dzieci chorowały i umierały, np. w obozie w Zwierzyńcu w okresie od 7 grudnia 1942 r. do 22 kwietnia 1943 r. zanotowano 200 zgonów dzieci. Hrabia Jan Zamoyski (ówczesny właściciel Ordynacji Zamojskiej) wraz z przedstawicielami Rady Głównej Opiekuńczej uzyskali zgodę na wypuszczenie z obozu dzieci do lat sześciu, które umieszczano w prowadzonej m.in. przez Różę Zamoyską ochronce w Zwierzyńcu. W sumie Jan i Róża Zamoyscy uratowali ok. 460 dzieci z obozu.
Wiele dzieci umierało w czasie transportów - z głodu, zimna, braku opieki, część umierała w obozach koncentracyjnych. Szacuje się, że spośród 30 tys. wysiedlonych z Zamojszczyzny ok. 10 tys. zmarło lub zostało zamordowanych.
Najmłodsze ofiary akcji wysiedleńczej - nazwane po wojnie dziećmi Zamojszczyzny - stały się powszechnie rozpoznawalnym jej symbolem. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska, Olga Łozińska
ksi/ oloz/ pat/