Nawiązanie przez Polskę i RFN 14 września 1972 r. stosunków dyplomatycznych stworzyło szansę na normalizację, jednak jej początki były trudne. CDU/CSU torpedowały porozumienie; Bonn zabiegało o jak najszybszy wyjazd swoich rodaków, a Warszawa - o kredyty.
Gdy kanclerz Willy Brandt i premier Józef Cyrankiewicz podpisywali 7 grudnia 1970 roku w Warszawie historyczny układ o normalizacji stosunków między Polską i RFN, obie strony nie kryły nadziei na szybkie postępy w przezwyciężaniu trudnej przeszłości.
Symboliczny gest Brandta, który nieoczekiwanie ukląkł przed Pomnikiem Bohaterów Warszawskiego Getta, podkreślając moralny wymiar pojednania swojej "Ostpolitik" (polityki wobec Wschodu), rozbudził nadzieje na przełamanie fatalizmu wrogości.
Szczególnie potwierdzenie przez RFN wyznaczonej w układzie poczdamskim z 1945 roku ”linii granicznej” na Odrze i Nysie jako zachodniej granicy Polski uznane zostało przez I sekretarza PZPR Władysława Gomułkę i jego ekipę za wielki sukces.
Symboliczny gest Brandta, który nieoczekiwanie ukląkł przed Pomnikiem Bohaterów Warszawskiego Getta, podkreślając moralny wymiar pojednania swojej "Ostpolitik" (polityki wobec Wschodu), rozbudził nadzieje na przełamanie fatalizmu wrogości.
Jednak nadzieje na szybki przełom nie spełniły się. Od podpisania umowy do podjęcia decyzji o podniesieniu statusu istniejących już wcześniej przedstawicielstw handlowych do rangi ambasad upłynęło aż 21 miesięcy. W tym okres uwidoczniły się problemy, których nie udało się rozwiązać aż do zakończenia zimnej wojny w 1989 r.
Chadecka opozycja CDU/CSU sprzeciwiała się ratyfikacji układu z Polską, zarzucając rządzącej koalicji SPD/FDP zdradę niemieckich interesów. Chadecy podjęli w kwietniu 1972 roku próbę obalenia Brandta, a gdy zamiar ten nie powiódł się, postawili, jako warunek zaakceptowania umowy, przyjęcie przez Bundestag wspólnej rezolucji, przesądzającej o „tymczasowym charakterze” porozumień.
Z polskiego punktu widzenia, najbardziej kontrowersyjny był zapis, że układ „nie tworzy podstawy prawnej dla przyszłych granic”, zaś RFN przyjmuje zobowiązania tylko we własnym imieniu, nie przesądzając sytuacji po zjednoczeniu Niemiec.
Pomimo przyjęcia rezolucji, podczas głosowania w Bundestagu w maju 1972 roku 17 deputowanych CDU/CSU i tak zagłosowało przeciwko układowi z Polską, a 231 wstrzymało się od głosu.
"Wynik głosowania w znacznym stopniu obniżył rangę polityczną układu" – ocenił niemiecki politolog Dieter Bingen. Historyk Golo Mann napisał natomiast, że doszło do rozmycia wielkiego osiągnięcia, jakim były układy, tak, że pozostał tylko „zapisany papier i kac”.
„Stanowisko Bonn w sprawie granicy było dla władz w Warszawie dużym zawodem; okazało się, że sukces jest połowiczy” - mówi PAP Witold M. Góralski z Instytutu Spraw Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem, odpowiedzialność za trudne początki ponosi w większości strona zachodnioniemiecka. „Polska musiała czekać na wynik przedłużającej się ratyfikacji układów w Bundestagu” – wyjaśnia.
Natomiast ekspert do spraw niemieckich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Mieczysław Tomala, wskazuje na zmianę władzy w Polsce jako na czynnik utrudniający zbliżenie z RFN. „Gomułce zależało na szerokim porozumieniu z RFN, zaś ekipa Edwarda Gierka była nastawiona bardzo roszczeniowo” – tłumaczy Tomala w rozmowie z PAP.
Pomimo obiecujących początków, jesienią 1972 roku stosunki polsko-zachodnioniemieckie znalazły się w impasie. „Normalizacją bez normalności” nazwał ten okres niemiecki politolog Dieter Bingen.
Strona niemiecka naciskała na uzyskanie zgody na wyjazd z Polski w ramach akcji łączenia rodzin jak największej liczby osób deklarujących niemieckie pochodzenie, podając liczby sięgające 280 tys. osób. Polskie władze, przestraszone perspektywą utraty cennej siły roboczej, starały się maksymalnie ograniczać akcję wyjazdów.
Warszawa domagała się z kolei odszkodowań dla polskich ofiar III Rzeszy, zamknięcia rozgłośni Radio Wolna Europa, ukrócenia działalności Związku Wypędzonych oraz nowych kredytów. Jednak władze w Bonn nie wykazywały chęci do podjęcia dialogu na te tematy. Najbliższy współpracownik Brandta, Egon Bahr, "stracił panowanie nad sobą", gdy polski wysłannik sekretarza KC Franciszek Szlachcic wymienił kwotę 10 mld marek jako rekompensatę dla ofiar wojny - pisze Bingen.
Potwierdzenie przez RFN wyznaczonej w układzie poczdamskim z 1945 roku ”linii granicznej” na Odrze i Nysie jako zachodniej granicy Polski uznane zostało przez I sekretarza PZPR Władysława Gomułkę i jego ekipę za wielki sukces.
Do przełamania impasu doszło dopiero w 1974 roku, po objęciu władzy przez następcę Brandta - Helmuta Schmidta. Nowy kanclerz porozumiał się z Gierkiem przy okazji Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w sierpniu 1975 roku w Helsinkach. "Dogadaliśmy się w ciągu kwadransa" - relacjonował Schmidt swoje spotkanie w cztery oczy z Gierkiem w nocy z 1 na 2 sierpnia.
Pakiet umów z 1975 r. zawierał zgodę Polski na wyjazd 125 tys. osób narodowości niemieckiej w ciągu czterech lat do RFN. Bonn przyznało Polsce w zamian niskooprocentowany kredyt finansowy w wysokości 1 mld marek oraz 1,3 mld marek tytułem odszkodowania za roszczenia rentowe Polaków z czasów wojny.
Pomimo trudnych początków, eksperci zgodni są co do tego, że układ z 7 grudnia 1970 r. i będące jego konsekwencją nawiązanie stosunków dyplomatycznych były decydującym impulsem do budowania porozumienia między Polakami i Niemcami z RFN.
„Decyzje z początku lat 70. umożliwiły obu społeczeństwom lepsze poznanie się” – podkreśla Góralski, dodając: „Wizerunek Niemców jako odwiecznego wroga uległ szybkiej erozji”.
Możliwość podróży na masową skalę (w szczytowym okresie ambasada RFN w Warszawie wydawała 10 tys. wiz dziennie) i bezpośredniego poznania Niemiec zachodnich podważały skutecznie forsowany przez partyjną propagandę obraz "niemieckiego wroga". Wymiana kulturalna, naukowa i młodzieżowa wzmacniała codzienne kontakty między Polakami a Niemcami.
„To właśnie wtedy rodziło się zaufanie, dzięki któremu po 1989 r. można było szybko rozwiązać wiele trudnych spraw” – ocenia obecny ambasador Niemiec w Polsce, Ruediger von Fritsch.
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ kot/