Dokładnie 2281 zniczy pamięci ofiar mysłowickiego obozu pracy zapłonęło w sobotę wieczorem na rynku w Mysłowicach w ramach obchodów rocznicy Tragedii Górnośląskiej 1945 r.
Drugim – obok mysłowickiego obozu Rosengarten - miejscem będącym w świadomości mieszkańców regionu symbolem ich prześladowań w latach 1945-1948 jest dawny obóz w Świętochłowicach-Zgodzie. Podobnie, jak w Mysłowicach, również na placu Jana Pawła II w Rudzie Śląskiej w sobotę zapalono 1885 zniczy pamięci potwierdzonych ofiar obozu w Zgodzie.
W tym roku przypada 70. rocznica fali sowieckich i komunistycznych represji w latach 1945-1948, które pochłonęły na Górnym Śląsku kilkadziesiąt tysięcy ofiar i pociągnęły za sobą dramaty ich rodzin. 28 lutego br. przypada 70. rocznica wydania przez Krajową Radę Narodową dotyczącego volksdeutschów dekretu „o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów”.
Lider współorganizującego mysłowicką uroczystości Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik mówił m.in., że dzięki zaangażowaniu górnośląskich stowarzyszeń, a także rodzin ofiar, od pewnego czasu o pamięć ofiar Tragedii Górnośląskiej, zaczęły dbać również instytucje publiczne.
Terminem Tragedii Górnośląskiej określa się akty terroru wobec Górnoślązaków: aresztowania, egzekucje, a także wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Niektórzy zginęli w obozach pracy na miejscu; szacuje się, że na Wschód wywieziono - według różnych opracowań - od 50 do 90 tys. osób. Część z nich nigdy już nie powróciła do domów. Ich liczba jest trudna do ustalenia.
„Nie wszystko jest jeszcze tak, jak w naszym przekonaniu być powinno, z dwóch względów. Po pierwsze mamy do czynienia z asymetrią w prezentowaniu różnych aspektów Tragedii Górnośląskiej. Instytucje publiczne skupiają się na tym, co było zbrodnią sowiecką, natomiast ten aspekt polskiej polityki narodowościowej wobec mieszkańców Górnego Śląska, gdzieś umyka, co może wiązać się z tym, że ten rozdział historii Polski odbierany jest przez część elit politycznych jako wstydliwy” - akcentował Gorzelik.
Jego zdaniem to błąd skutkujący brakiem uczciwego rozliczenia z tą coraz bardziej odległą przeszłością. Uroczystości, jak sobotnie w Mysłowicach i Rudzie Śląskiej, mają więc przypominać zbrodnie polskiego komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, realizującego wizję polityki narodowościowej, zgodną z przekonaniem o właściwości modelu państwa jednolitego narodowo. Gorzelik przypomniał, że Górnoślązacy wciąż nie doczekali się potępienia tamtej polityki przez polskie władze.
„Druga rzecz powodująca, że nie możemy spocząć na laurach, to nieobecność tej tematyki w programach nauczania – nie tylko na Górnym Śląsku, ale w całej Polsce. Dopiero wtedy, kiedy w podręcznikach do historii wszystkim obywatelom RP przedstawi się nie tylko tragedię Górnego Śląska, ale wszystkich regionów kulturowego pogranicza, gdzie sytuacja była podobna, dopiero wiedza o najnowszej historii Polski będzie mogła być pełna” - wskazał lider RAŚ.
Terminem Tragedii Górnośląskiej określa się akty terroru wobec Górnoślązaków: aresztowania, egzekucje, a także wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Niektórzy zginęli w obozach pracy na miejscu; szacuje się, że na Wschód wywieziono - według różnych opracowań - od 50 do 90 tys. osób. Część z nich nigdy już nie powróciła do domów. Ich liczba jest trudna do ustalenia.
Podłożem dotkliwych represji wobec mieszkańców Górnego Śląska była sytuacja polityczna tych ziem – terenu pogranicza. Ich część przed wybuchem wojny znajdowała się w granicach III Rzeszy i mieszkający tam Górnoślązacy mieli obywatelstwo niemieckie. Polska część Śląska znajdująca się w granicach II Rzeczypospolitej została zajęta w 1939 r. i rozpoczęła się tam energiczna polityka narodowościowa III Rzeszy, która przejawiała się w nadawaniu mieszkającym tam Górnoślązakom volkslisty, czyli warunkowego obywatelstwa.
Historycy podkreślają, że na terenach Górnego Śląska wcielonych do Rzeszy nadanie volklisty miało inny charakter niż w innych częściach Polski – odmowa mogła oznaczać represje, łącznie z zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Do jej przyjmowania wzywały nawet Kościół katolicki i polski rząd na uchodźstwie.
Skala komunistycznych represji była największa na terenach należących do III Rzeszy, ale były też dotkliwe dla ludności przedwojennej II RP, zwłaszcza tuż przy granicy.
W ostatnich latach o Tragedii Górnośląskiej mówi się w woj. śląskim coraz więcej. Sejmiki woj. śląskiego (w 2011 r.) i woj. opolskiego (po sporach - rok później) ustanowiły Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 r., obchodzony w ostatnią niedzielę stycznia. Od sześciu lat w ostatnią sobotę stycznia ulicami Katowic, Chorzowa i Świętochłowic przechodzi organizowany przez RAŚ Marsz na Zgodę.
W zaadaptowanym budynku dawnego dworca kolejowego w Radzionkowie – mieście w pobliżu Bytomia, Piekar Śląskich i Tarnowskich Gór, skąd obok Zabrza i Gliwic deportowano na Wschód najwięcej Górnoślązaków - powstało Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. 14 lutego Centrum uroczyście otworzył prezydent Bronisław Komorowski.(PAP)
mtb/ dym/