Przekazujemy ustne uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, opublikowane na stronie internetowej sądu, ws. procesu "Grudnia '70":
"Proces w sprawie +grudnia 70 r.+, po zmianach ustrojowych z 1989 r., był pierwszym procesem przeciwko systemowi komunistycznemu i wbrew niektórym wypowiedziom i ocenom, był procesem potrzebnym. Kolejnymi podobnymi procesami był proces w sprawie wydarzeń w Kopalni Węgla Kamiennego +Wujek+ i +Manifest Lipcowy+ oraz w sprawie +stanu wojennego+. Sąd uważał, że należy rozliczać nadużycia władzy, jeżeli wiążą się z naruszaniem porządku prawnego, zwłaszcza z popełnianiem przestępstw, które godzą w najwyżej chronione prawem dobra, takie jak życie i zdrowie. Rozliczenie niezbędne jest dla prawidłowego funkcjonowania obecnego systemu demokratycznego, aby dać wyraz temu, że +żadne bezprawne działania państwa przeciwko obywatelom nie mogą być chronione tajemnicą ani nie mogą ulec zapomnieniu+ - co zostało wyraźnie zaakcentowane w ustawie z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
W tej sytuacji sąd docenił ogrom pracy włożonej przez prokuratorów, którzy prowadzili śledztwo, w tym przez prokuratora, który ten materiał dowodowy weryfikował, formułując ostatecznie akt oskarżenia, wniesiony pierwotnie wobec 12 oskarżonych. Z uwagi na zmiany zakresu podmiotowego postępowania, spowodowane śmiercią lub złym stanem zdrowia oskarżonych, na etapie wyrokowania Sąd badał odpowiedzialność Stanisława Kociołka, ówczesnego wicepremiera rządu, oraz dwóch żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego – Bolesława F. i Mirosława W. Z powodu wskazanych ograniczeń, Sąd nie zajmował się wydarzeniami, które miały miejsce w Szczecinie oraz w dniu 14 i 15 grudnia 1970 r. w Gdańsku a zasada domniemania niewinności, obligowała sąd do powstrzymania się od oceny karno-prawnej odpowiedzialności osób, niezasiadających obecnie na ławie oskarżonych.
Sprawa dotycząca „wydarzeń grudniowych” ukazała jakie są skutki nieprzestrzegania przez osoby sprawujące władzę w państwie fundamentalnych praw obywateli, takich jak prawo do życia, wolności, godności. Uwidoczniła jakie są skutki walki o zachowanie władzy czy rozgrywek politycznych na jej najwyższych szczeblach. Finalnie doprowadziło to do tragedii wielu niewinnych ludzi i ich rodzin.
Nie można jednak zapominać, że tragedia tych wydarzeń dotykała także żołnierzy, w tym młodych, na krótko po przysiędze, zmuszonych do uczestnictwa w walkach bratobójczych, żołnierze ci niedopuszczani do pełnych i rzetelnych informacji, dopiero w trakcie zajść bądź, nawet po fakcie dowiadywali się, że tak naprawdę nie walczą z +niemieckimi ekstremistami+ chcącymi oderwać Gdańsk czy Gdynię od Polski, z +chuliganami+ czy +wandalami+ ale ze swoimi braćmi i siostrami.
Zdaniem sądu, mając na uwadze wydarzenia, jakie miały miejsce w dniu 15 grudnia 1970 r. w Gdańsku – gdzie doszło do podpalenia budynku Komitetu Wojewódzkiego PZPR czy pomieszczeń w budynku Komendy Miejskiej MO, niewątpliwie zachodziła konieczność ochrony ważnych czy strategicznych obiektów państwowych, nie było natomiast potrzeby, co wyraźnie należy podkreślić, wprowadzania do Trójmiasta w pełni uzbrojonych oddziałów wojska, a obsadzanie takimi oddziałami Stoczni Gdańskiej czy blokowanie nimi ulic Gdyni skazane było na konfrontację z ludnością cywilną, musiało się zakończyć rozlewem krwi. Nieuzasadnione było zablokowanie w dniu 17 grudnia 1970 r. nie tylko stoczni im. Komuny Paryskiej ale i ulic Gdyni - miasta w którym wcześniej poza pokojowymi wystąpieniami robotników -stoczniowców, nie działo się nic niepokojącego, nic co uzasadniałoby takie skumulowanie sił milicyjnych i wojskowych w dniu 17 grudnia. Nawet zakładając, że tego dnia zachodziła konieczność ochrony stoczni przed jej częściowym zniszczeniem, wystarczające było wprowadzenie sił porządkowych na teren tego zakładu, co zresztą wcześniej uczyniono. Blokowanie w godzinach rannych terenu kolejki SKM, w sposób w zasadzie uniemożliwiający swobodne opuszczenie terenu tej stacji przez nadjeżdżającą kolejnymi falami ludność – musiała zaowocować siłową konfrontacją, w obliczu której na z góry przegranej pozycji byli zwykli ludzie, udający się jak co dzień do pracy czy szkoły, bezbronni wobec uzbrojonych oddziałów milicji, wobec oddziałów wojska dysponujących ciężkim sprzętem wojskowym. Tak naprawdę to dopiero blokada i poranna strzelanina w rejonie przystanku SKM – zaogniły sytuację w Gdyni i spowodowały kolejne wystąpienia w okolicach stacji SKM o godz. 9 rano, w późniejszych godzinach przy Prezydium MRN i w wielu innych miejscach, gdzie po raz kolejny przelała się niewinna krew. Analiza akt sprawy, w tym analiza rozmów, prowadzonych pomiędzy Szefem Centralnego Stanowiska Kierowania a ówczesnym Wiceministrem Spraw Wewnętrznych, wskazuje, że wprowadzenie w pełni uzbrojonych, wyposażanych w czołgi i transportery opancerzone wojsko, służyć miało demonstracji siły i zdławieniu pokojowych manifestacji w +zarodku+.
Decyzji podejmowanych w czasie wydarzeń na Wybrzeżu nie tłumaczy fakt, że system państwowy w 1970 r. nie był systemem demokratycznym a opartym na zasadzie kierowniczej roli partii komunistycznej. Nawet wówczas nie można było sprawować władzy w oderwaniu od obowiązujących norm prawnych. Zasady prawne poprzedniego ustroju regulowane w akcie prawnym najwyższej rangi jaką była Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, nakładały na organy państwa konieczność ścisłego przestrzegania prawa, jak również zapewniały obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń, wieców, pochodów i manifestacji. Zgromadzony materiał dowodowy potwierdził, że obie te zasady nie były przestrzegane. Niepoparta żadnym aktem prawnym decyzja z dnia 15 grudnia 1970 r. w zasadzie wprowadzająca stan wyjątkowy, z możliwością użycia broni palnej przez oddziały wojska i milicji, była decyzją bezprawną. Rozkazem bezprawnym – przestępnym był rozkaz Szefa Sztabu Generalnego gen. Bolesława Chochy zezwalający na użycie broni palnej w wypadku „gromadzenia się tłumu i nie usłuchania do rozejścia się”. Przy takiej ocenie, ani decyzja polityczna podjęta w dniu 15 grudnia 1970 r. ani wspomniany rozkaz Szefa Sztabu Generalnego - nie mogą usprawiedliwiać działań jakie miały miejsce na Wybrzeżu, w tym przede wszystkim działań podjętych w dniu 16 grudnia 1970 r. przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej czy w „czarny czwartek” na terenie Gdyni oraz uwalniać od odpowiedzialności karnej osób, oskarżonych biorących udział w tych wydarzeniach. Decyzję z dnia 15 grudnia 1970 r. próbowano potem legalizować przez wydanie w dniu 17 grudnia przez Radę Ministrów uchwały nr 205/70 +W sprawie zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego+, co nie uchyla jej bezprawności.
Niezależnie od wspomnianych nadużyć ówczesnej władzy, sąd w niniejszym postępowaniu nie mógł oceniać oskarżonych jedynie z tej perspektywy - zbiorowo. Podmiotem niniejszego postępowania karnego nie są bowiem, co podkreślali przemawiający w tej sprawie obrońcy oskarżonych, tzw. +wydarzenia grudniowe+ ale występującymi obecnie w sprawie oskarżeni – tj. ówczesny wicepremier rządu, zastępca dowódcy 32 pułku zmechanizowanego oraz dowódca 3 batalionu 55 pułku zmechanizowanego. Niezależnie od zawinień poprzedniego systemu, od działań osób, które nigdy nie zasiadły na ławie oskarżonych, bądź osób które w chwili obecnej na niej, z uwagi na przyczyny obiektywne, nie zasiadają - odpowiedzialność poszczególnych, występujących w obecnym postępowaniu oskarżonych, musi być oceniona indywidualnie, zgodnie z obowiązującymi standardami procesu karnego, z zachowaniem zasady obiektywizmu, zasady domniemania niewinności, zasady skargowości.
Przystępując do rozważań dotyczących odpowiedzialności oskarżonego Stanisława Kociołka, to zdaniem urzędu prokuratorskiego oskarżony w grudniu 1970 r. w Gdańsku i Gdyni, pełniąc funkcję Wiceprezesa Rady Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i kierując jako członek tzw. +Sztabu Lokalnego+ działaniami Wojska Polskiego i Milicji Obywatelskiej zmierzającymi do stłumienia wystąpień ludności protestującej przeciwko podjętej przez Radę Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej decyzji wprowadzającej zmiany cen detalicznych, wiedząc o podjętej przez członka Biura Politycznego KC PZPR Zenona Kliszko decyzji nakazującej oddziałom Wojska Polskiego zablokowanie dostępu do Stoczni im. Komuny Paryskiej i o wydanym poleceniu użycia broni palnej w wypadku próby przerwania blokady, przewidując i godząc się, że może to spowodować zgon bliżej nieokreślonej liczby osób w następstwie użycia tej broni, w wystąpieniu radiowo-telewizyjnym wyemitowanym w dniu 16 grudnia 1970 r. w godz. 20.56-21.26 zaapelował do pracowników trójmiejskich zakładów pracy, w tym do pracowników wymienionej Stoczni, o przystąpienie w dniu następnym do pracy, w wyniku czego, wskutek strzałów oddanych do osób, udających się do pracy w dniu 17 grudnia 1970 r. w rejonie przystanku kolejki elektrycznej Gdynia-Stocznia śmierć poniosło 13 osób, 8 osób doznało ciężkich obrażeń ciała, zaś 23 osoby doznały innych uszkodzeń ciała lub rozstroju zdrowia.
Konstrukcja, w taki sposób, sformułowanego zarzutu opiera się na 3 kluczowych założeniach, filarach:
- +sztab lokalny+, do którego należał oskarżony, kierował działaniami Wojska Polskiego oraz Milicji Obywatelskiej na Wybrzeżu; bądź oskarżony jako członek tego sztabu kierował działaniami wspomnianych formacji
- wygłaszając przemówienie w dniu 16 grudnia o godz. 20.56-21.26 oskarżony wiedział o zarządzonej blokadzie stoczni gdyńskiej oraz o wydanym poleceniu użycia broni palnej w przypadku próby przerwania blokady
- robotnicy w dniu 17 grudnia 1970 r. udali się do swoich zakładów pracy z uwagi na przemówienie Stanisława Kociołka
Co do istnienia, zasad działania oraz posiadanych uprawnień przez tzw. sztab lokalny to zebrane, a ujawnione w toku postępowania sądowego dowody jedynie potwierdzają, że takie +ciało decyzyjne+ zostało powołane przez W. Gomułkę w dniu 15 grudnia 1970 r. na drugim odbytym tego dnia posiedzeniu. W. Gomułka krytykując dotychczasowe, opieszałe działania władz lokalnych i organów MSW powołał tzw. sztab lokalny, do kierowania którego został powołany wiceminister Obrony Narodowej Grzegorz Korczyński, a w jego skład wchodzili – generał Henryk Słabczyk, Alojzy Karkoszka, Stanisław Kociołek, płk Roman Kolczyński. Zadaniem sztabu było kierowanie działaniami sił MON i MSW na Wybrzeżu. Zebrane dowody wskazują, że sztab lokalny został jedynie powołany o czym nawet nie wiedzieli niektórzy jego członkowie np. Alojzy Karkoszka i na tym funkcja sztabu się w zasadzie zakończyła. Nie ma wiarygodnych dowodów wskazujących, aby sztab ten kiedykolwiek w pełnym gronie się zebrał, czy podjął decyzje związane z kierowaniem działaniami wojska, milicji w tym aby podjął decyzje w sprawie blokady stoczni gdańskiej czy gdyńskiej. Wiele dowodów wskazuje, na to, że na terenie Wybrzeża istniało wiele ośrodków kierowania, a w działania wojska, milicji czy służb wewnętrznych aktywnie włączało się Centralne Stanowisko Kierowania przy MSW w Warszawie, które co przypomnijmy zostało już powołane na początku grudnia w związku z akcją +Jesień 70+, a którego celem było podejmowanie szeroko zakrojonych działań na terenie całego kraju na wypadek negatywnych reakcji społeczeństwa w związku z wprowadzeniem podwyżek cen artykułów detalicznych. Sąd nie zgodził się z koncepcją prezentowaną przez niektóre występujące w tej sprawie osoby, wg której władza w Warszawie, w tym kierownictwo MSW, MON byli +odcięci+ od Wybrzeża. Przeczą temu i zeznania świadków, ale również analiza rozmów jakie były przeprowadzone w MSW. Analiza wskazanych rozmów wskazuje także na istotną ingerencję w przebieg wydarzeń na Wybrzeżu - Służby Bezpieczeństwa. Brak jest wiarygodnych dowodów na faktyczne dowodzenie przez Stanisława Kociołka, oddziałami wojska i milicji. Takim dowodzeniem nie jest domaganie się przez Stanisława Kociołka wprowadzenia żołnierzy dla ochrony ważnych obiektów państwowych, w związku z wydarzeniami jakie miały miejsce w dniu 15 grudnia w Gdańsku, a o których sąd wspominał wcześniej.
Kolejnym, strategicznym wręcz dla oceny odpowiedzialności Stanisława Kociołka zagadnieniem, było ustalenie, czy przed wygłoszeniem feralnego przemówienia w dniu 16 grudnia 1970 r. wiedział o zarządzonej blokadzie gdyńskiej. Sąd w tym zakresie, nie może opierać ustaleń na przypuszczeniach, domysłach, czy na podstawie jedynie tego, że skoro oskarżony był wicepremierem ówczesnego rządu, obecnym na miejscu wydarzeń, powinien tę wiedzę o blokadzie posiadać. Odnośnie przepływu informacji, to przeprowadzone postępowanie sądowe wykazało, że osoby przebywające, podobnie jak Stanisław Kociołek, na Wybrzeżu, w różnym czasie różną wiedzę posiadały, zatem wiązanie pełnej wiedzy jedynie ze sprawowaną funkcją, nie może być dowodem na potwierdzenie tezy oskarżenia. W zakresie posiadanej przez oskarżonego wiedzy na temat blokady gdyńskiej należy uznać, że przeprowadzone przez sąd postępowanie, zeznania świadków, w tym zeznania osób mających wiedzę co do okoliczności zarządzenia blokady, jej opracowywania, dowody z dokumentów - nie wykazały w sposób nie budzący wątpliwości, aby przed wygłoszeniem przemówienia oskarżony wiedział o zarządzonej blokadzie gdyńskiej. Stanisław Kociołek, owszem, dowiedział się o niej, ale już po wygłoszeniu wystąpienia, w późnych godzinach wieczornych 16 grudnia 1970 r.
Ostatnią kwestią było ustalenie celu wygłoszonego przez Stanisława Kociołka przemówienia oraz siły jego przekazu, bowiem w świadomości społecznej utrwaliło się przekonanie wg którego robotnicy poszli do pracy w dniu 17 grudnia 1970 r. na skutek przemówienia wicepremiera rządu. Należy wyraźnie podkreślić, że przemówienie nie miało na celu nakłonienia robotników do przyjścia do zakładów pracy, ale do podjęcia pracy i zaniechania strajków. Z zeznań przesłuchanych świadków, w tym pokrzywdzonych, wynika, że przed 17 grudnia przychodzili do swoich zakładów codziennie, jak wypowiedział się jeden ze świadków - +chodziło się do pracy codziennie, takie były czasy+, przy czym część robotników, stoczniowców pracowało a część na znak protestu pracy nie podejmowało, uczestnicząc w zebraniach na terenie zakładów pracy czy wiecach.
W tej sytuacji, nie ulega zatem żadnej wątpliwości fakt, że nawet gdyby S. Kociołek nie wygłosił przemówienia wieczorem 16 grudnia, robotnicy, uczniowie, studenci, przyjechaliby w dniu 17 grudnia 1970 r., jak każdego dnia, do swoich zakładów pracy, szkół i uczelni. Reasumując, pomiędzy przemówieniem oskarżonego a śmiercią czy zranieniem osób wymienionych w akcie oskarżenia bezpośredni związek przyczynowy nie istnieje.
Formuła prokuratorskiego zarzutu wobec Stanisława Kociołka w istocie zakłada, że był on, podobnie jak Zenon Kliszko, zwolennikiem siłowego rozwiązania konfliktu, dążył do jego zaognienia, rozlewu krwi na Wybrzeżu, był +krwawym Kociołkiem+, jak określa go historia. Skoro tak, to jak w tej sytuacji wytłumaczyć fakt, że wielu świadków ukazywało go jako osobę dążąca do pokojowego rozwiązania zaistniałego na Wybrzeżu konfliktu i w wielu wypadkach nie zgadzającą się na +pomysły+ Zenona Kliszko, ponadto skoro wg +prokuratorskiego scenariusza+ oskarżony miałby dążyć do krwawej konfrontacji robotników z siłami porządkowymi, po co w dniu 17 grudnia 1970 r. rano, po pierwszych strzałach na stacji kolejki elektrycznej Gdynia-Stocznia, zwracał się do adm. Ludwika Janczyszyna z prośbą o wstrzymanie użycia broni palnej - na którą ostatecznie nie zgodził się premier rządu J. Cyrankiewicz.
Reasumując, konsekwencją nieudowodnienia tak skonstruowanego prokuratorskiego zarzutu - musi być wyrok uniewinniający. Dywagowanie na temat, dlaczego S. Kociołek wygłosił taką a nie inną treść przemówienia, czy mógł a jeżeli tak, dlaczego, po uzyskaniu wiedzy o blokadzie, nie podjął skutecznych działań zapobiegających gdyńskiej tragedii, jest roztrząsaniem zagadnień niezwiązanych z treścią zarzutu stawianego oskarżonemu, wyjściem poza jego granice.
W odniesieniu do odpowiedzialności oskarżonych Bolesława F. i Mirosława W., tak jak sąd zaznaczał wcześniej ani bezprawna decyzja polityczna z 15 grudnia 1970 r. ani przestępny rozkaz Szefa Sztabu Generalnego - nie mogą zwalniać z odpowiedzialności karnej osób, które je wykonywały, w tym obecnie oskarżonych Mirosława W. i Bolesława F., chociaż zapewne ich stopień zawinienia, co sąd chce szczególnie podkreślić, był znacznie mniejszy, aniżeli wyższych rangą oficerów czy osób decydujących o zarządzeniu blokady gdańskiej oraz gdyńskiej. Prokurator w akcie oskarżenia, przypisał obu oskarżonym, to że dowodząc oddziałami wojska, w tym wydając komendę do użycia broni palnej wobec ludności cywilnej, kierowali popełnieniem zbrodni określonej w art. 148 kk, działając przy tym z zamiarem ewentualnym, tj. przewidując i godząc się, że może to spowodować śmierć nieokreślonej liczby osób. Zanim sąd przystąpi do szczegółowej analizy, uznał wręcz za niezbędne podkreślenie istoty sprawstwa kierowniczego. Zarówno w piśmiennictwie jak i orzecznictwie ugruntowany jest pogląd, wg którego osoba kierującą realizacją czynu zabronionego przez inną osobę, znajduje się w takiej sytuacji, w której ma rzeczywistą możliwość faktycznego panowania nad rozwojem i przebiegiem bezprawnej akcji, istoty zaś tego panowania należy upatrywać w decydowaniu o rozpoczęciu i zakończeniu, a ewentualnie nawet zmianie czy przerwaniu całej bezprawnej akcji. Przeprowadzone dowody, w tym zeznania żołnierzy, składane po wydarzeniach meldunki, w zakresie zdarzeń jakie miały miejsce - w dniu 16 grudnia 1970 r. przed bramą nr 2 stoczni gdańskiej oraz 17 grudnia o godz. 9.00 w rejonie przystanku kolejki elektrycznej Gdynia-Stocznia, pomimo, że wykazały, iż oskarżeni dowodzili podległymi im w tym czasie oddziałami wojska – to, z uwagi na dynamizm obu zdarzeń, fakt udziału w nich innych formacji, niepodlegających ani formalnie ani faktycznie oskarżonym, czyni niemożliwym przypisanie im proponowanej przez prokuratora kwalifikacji prawnej. Wg ustaleń sądu obaj oskarżeni nie mieli możliwości kierowania czynnościami osób bezpośrednio realizujących znamiona czynu zabronionego – w tym wypadku osób, które oddawały strzały z broni palnej, tym bardziej osób, które spowodowały konkretne następstwa.
Działania żołnierzy 3 batalionu 55 pułku zmechanizowanego, w tym Mirosława W. jako jego dowódcy (działającymi z żołnierzami WOW) w czasie wydarzeń przed bramą nr 2 oraz działania żołnierzy 32 pułku zmechanizowanego, dowodzonej o godz. 9.00 przez oskarżonego Bolesława F. i formacji milicji, w czasie blokady w rejonie stacji SKM w Gdyni o godz. 9.00 - polegające na oddawaniu strzałów z broni palnej, w tym z broni maszynowej, w stronę ludności cywilnej było formą napaści, ataku w rozumieniu art. 158§1 kk. Nie można przestępstwa z art. 158§1 kk utożsamiać jedynie, z bójkami na +dyskotekach czy wiejskich zabawach+. Ten typ przestępstwa nie ogranicza udziału w bójce lub pobiciu w znaczeniu technicznym, ale kładzie główny nacisk na niebezpieczny dla zdrowia i życia ludzkiego charakter zbiorowego działania. Jest typem przestępstwa zbiorowego i nie określa sposobu udziału w pobiciu, co oznacza, że może to być każda forma świadomego współdziałania uczestników ataku, a w jej ramach również każdy środek użyty do ataku na inną - inne osoby, jeżeli wspólne działanie powoduje narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienia skutku wskazanego w art. 156 § 1 lub w art. 157 § 1 k.k. Odpowiedzialność za udział w pobiciu ma bowiem charakter wspólnej odpowiedzialności za następstwa działania, co stanowi odstępstwo od zasady indywidualizacji odpowiedzialności karnej. Sprawcy odpowiadają niezależnie od tego, czy można ustalić, który z nich spowodował konkretne następstwa, ale pod warunkiem, że każdy możliwość ich nastąpienia przewidywał albo mógł przewidzieć.
W niniejszej sprawie nie ma wątpliwości co do tego, że z uwagi na rodzaj użytej broni, warunki terenowe, utwardzone podłoże co sprzyjało rykoszetowaniu pocisków, ograniczoną widoczność (zadymienie, zachmurzenie) – oskarżeni mogli przewidzieć, że oddawanie strzałów nie tylko w powietrze ale i w ziemię, w przęsło mostu (w wypadku wydarzeń gdyńskich), może skutkować powstaniem następstw w postaci uszczerbku na zdrowiu i śmierci osób cywilnych.
Zaprezentowana analiza prawna przedmiotowych wydarzeń, znajduje odzwierciedlenie w orzecznictwie, w tym orzeczeniu Sądu Apelacyjnego w sprawie II A Ka 41/08 oraz Sądu Najwyższego w sprawie IV KK 14/09, które dotyczyły wydarzeń w Kopalni KW +Wujek+ i +Manifest Lipcowy+ do jakich doszło w 1981 r.
Zatem wszechstronna analiza zachowania oskarżonego Mirosława W. oraz oskarżonego Bolesława F. musi prowadzić do wniosku, iż w realiach niniejszej sprawy właściwym i najpełniej oddającym charakter i treść ich czynu jest zakwalifikowanie go jako występku z art. 158§2 i 3 kk (wobec oskarżonego B. F., skoro sąd ustalił, że na skutek oddanych strzałów 2 osoby zostały zabite i dwie ciężko ranne), w odniesieniu do M. W. jako czynu z art. 158§3kk.( wobec ustalenia, że skutkiem oddania strzałów były 2 osoby zabite). Odnosząc się do zarzutu Bolesława F., sąd ustalił, że na skutek oddanych na blokadzie o godz. 9.00 strzałów, śmierć poniosły 2 osoby. Zdaniem sądu 3 ofiara śmiertelna tych wydarzeń została postrzelona przez milicję w okolicach Prezydium Miejskiej Rady Narodowej kilka godzin później, o czym świadczą m.in. informacje z historii choroby.
Zarówno Mirosław W., jak również Bolesław F. w swoich wyjaśnieniach czy ostatnich wystąpieniach powoływali się na konieczność wykonywania wydawanych im przez ich przełożonych rozkazów. Mieliby racje, gdyby w naszym systemie prawnym obowiązywała tzw. +teoria ślepych bagnetów+ lub +biernego posłuszeństwa+, która zakłada w swej czystej postaci bezwzględny obowiązek posłuszeństwa podwładnego rozkazom swego przełożonego, niezależnie od jego treści. Następstwem takiego obowiązku jest oczywiście brak odpowiedzialności za skutki tego działania po stronie podwładnego. Nasz system prawny, w tym system prawny obowiązujący w 1970 r., zerwał z koncepcją bezwzględnego posłuszeństwa, wprowadzając w zakresie mocy wiążącej rozkazów wojskowych koncepcję umiarkowanego posłuszeństwa, zgodnie z którą rozkazy naruszające zasady prawa karnego – a więc godzące bezpośrednio w dobra społeczne lub indywidualne chronione prawem - w pewnym okolicznościach nie podlegają wykonaniu, zaś ich wykonanie pociąga odpowiedzialność karną wykonawcy. Skoro sąd uznał, że rozkaz wydany przez Szefa Sztabu Generalnego, powielany później przez poszczególnych dowódców, w tym bezpośrednich przełożonych oskarżonych - był rozkazem przestępnym, to zarówno osoba, która go wydała jak i wykonawca takiego rozkazu ponoszą pełną odpowiedzialność. Istotne w sprawie, poza omawianym kontratypem rozkazu jest fakt, że oskarżeni musieli się stosować do Regulaminu Służby Garnizonowej i Wartowniczej, w tym przepisów regulujących zasady użycia broni palnej. Zdaniem Sadu oddawanie strzałów w czasie zajść przed brama nr 2 w Gdańsku oraz w czasie wydarzeń gdyńskich o godz. 9.00 kiedy oddziałem wojska dowodził zastępca dowódcy pułku ds. politycznych oskarżony Bolesław F., nie była ochrona zdrowia oraz życia znajdujących się na miejscu milicjantów czy żołnierzy ale, w wypadku zdarzeń gdańskich uniemożliwienie za wszelką cenę, wyjścia zwartych grup stoczniowców z zakładu pracy, w wypadku wydarzeń gdyńskich ochrona za wszelka cenę ustawionej blokady. W żadnym momencie, ani przed bramą stoczni gdańskiej, ani w rejonie stacji kolejowej tzw. SKM nie było zagrożone życie bądź zdrowie blokujących te miejsca żołnierzy, czy milicjantów. Trudno bowiem przyjąć aby takim zagrożeniem było rzucanie kamieniami przez demonstrujących, szczególnie dla żołnierzy, przebywających wewnątrz czołgów oraz transporterów opancerzonych czy milicjantów wyposażonych w tarcze, jak również wznoszenie wrogich okrzyków.
Reasumując należy stwierdzić, że użycie broni palnej podczas wspomnianych akcji było bezprawne, gdyż nie zostały spełnione przesłanki warunkujące do takiego działania.
Oskarżeni, jako żołnierze Ludowego Wojska Polskiego byli funkcjonariuszami państwa komunistycznego o których mowa w art. 2 ust. 1 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, czyn którego się dopuścili w momencie jego popełnienia był przestępstwem oraz stanowił formę naruszenia praw człowieka, gdyż godził w prawo do życia i wolności a oskarżeni mieli świadomość ataku na te dobra. Celem ich działań nie była ochrona zdrowia i życia innych ludzi, ochrona praw obywatelskich, porządku publicznego, mienia narodowego. Reasumując, skoro motywem ich działania, przez stłumianie wystąpień ludności było po części chronienie systemu politycznego, ich czyn jest zbrodnią komunistyczną.
W tej sytuacji sąd uznając, oskarżonych za winnych popełnienia czynów z art. 158 kk, których skutkiem była śmierć łącznie czterech osób oraz ciężkie obrażenia ciała 2 osób, przy przyjęciu, że czyn stanowił zbrodnię komunistyczną skazał ich na kary – 4 lat pozbawienia wolności, co przy granicach zagrożenia od roku do lat 10, jest karą oscylującą w jej w połowie. Badając podmiotowe i przedmiotowe okoliczności, w tym niewątpliwie wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu przypisanego oskarżonym, Sąd doszedł do przekonania, że wymierzona kara pozbawienia wolności, jest karą adekwatną. Mimo niewątpliwie tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu, udział oskarżonych w tych wydarzeniach został zawężony do zdarzenia jakie miało miejsce przy bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej oraz do zdarzenia w Gdyni przy stacji SKM o godz. 9.00, o wiele mniej tragiczne, aniżeli te o godz. 6.00. Oskarżeni, jako żołnierze LWP, podlegli swojemu dowództwu, nie mogli odmówić wyjazdu na Wybrzeże, a dowodząc na miejscu blokad, zanim doszło do bezprawnego, jak ustalił sąd, użycia broni, przez nawoływanie do zatrzymania się i informowania o możliwości użycia broni - starali się zapobiec tragicznym skutkom.
Sąd wymierzoną karę 4 lat pozbawienia wolności, musiał złagodzić o połowę zobligowany, w tym zakresie, przepisami ustawy o amnestii z dnia 7 grudnia 1989 r.
Mając na uwadze dotychczasową postawę obu oskarżonych, ich właściwości i warunki osobiste, w tym zaawansowany wiek i obecny stan zdrowia, oraz dotychczasowy sposób życia – sąd uznał, że spełnione są wobec nich przesłanki do zastosowania środka probacyjnego określonego w art. 69 kk. (PAP)
abuj/ bos/