Ulicami stolicy przeszedł VIII Marsz Powstania Warszawskiego zorganizowany przez środowiska narodowe w 75. rocznicę wybuchu zrywu. Na jego trasie doszło do kilku incydentów – kontrmanifestanci próbowali zablokować pochód.
VIII Marsz Powstania Warszawskiego zorganizowany m.in. przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, wyruszył po godz. 17.30 z ronda Dmowskiego po wspólnej modlitwie za poległych powstańców i muzycznym wystąpieniu Norberta "Smoły" Smolińskiego z zespołu Contra Mundum.
Demonstranci przeszli ulicami: Marszałkowską, Królewską, Krakowskim Przedmieściem, a następnie Miodową do placu Krasińskich przed Pomnik Powstania Warszawskiego.
Uczestnicy marszu przyszli z biało-czerwonymi flagami - na niektórych był symbol Armii Krajowej lub znak "kotwicy" - z opaskami z symbolem Polski Walczącej i w koszulkach upamiętniających Powstanie Warszawskie. Niektórzy trzymali flagi Ruchu Narodowego i nosili emblematy Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Na czele marszu niesiono transparent z napisem "Stop totalitaryzmom" z przekreślonymi sierpem i młotem, swastyką oraz tęczową flagą.
Manifestanci skandowali hasła m.in.: "Dali świadectwo, powstańcy dali świadectwo", "Śmierć wrogom ojczyzny", "Cześć i chwała bohaterom", "Dzięki za walkę, powstańcy, dzięki za walkę", "Polska walcząca, Warszawa walczy do końca", "Armia Krajowa, niech żyje Armia Krajowa" czy "Duma, duma, narodowa duma".
Do pierwszego kontaktu z kontrmanifestantami doszło przy hotelu Victoria Sofitel, gdzie z dachu nad kasynem spuszczono tęczową flagę środowisk LGBT, na której umieszczono symbol Powstania Warszawskiego - znak Polski Walczącej. Maszerujący krzyczeli w kierunku przeciwników: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" i gwizdali w kierunku osób, które wywiesiły flagę. Kiedy ochrona hotelu ściągnęła kontrmanifestantów z dachu, uczestnicy marszu bili brawo.
Na trasie marszu dochodziło także do mniejszych incydentów, np. na wysokości Pałacu Prezydenckiego kobieta krzyczała do demonstrujących: "Precz z faszyzmem", a ci odpowiedzieli: "Precz z komunizmem".
Na pl. Krasińskich, gdzie zaplanowano zakończenie przemarszu, odbyła się kontrmanifestacja środowisk związanych m.in. ze Studenckim Komitetem Antyfaszystowskim i ruchem Obywatele RP, które - jak zaznaczają - sprzeciwiają się obecności skrajnej prawicy na ulicach. Kontrmanifestanci mieli transparenty: "Faszyzm wraca" i "Polska faszystowska - po moim trupie". Usunęła ich policja.
Jak powiedział PAP asp. sztab. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, funkcjonariusze wielokrotnie zwracali się do kontrmanifestantów o odsunięcie się z tego miejsca i informowali, że nie można blokować legalnego zgromadzenia. O opuszczenie miejsca zakończenia przemarszu apelowali także przedstawiciele stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
Mimo tych próśb kontrmanifestanci pozostali przed pomnikiem, w związku z czym - jak relacjonował Mrozek - policja przeniosła ich poza pl. Krasińskich. Interwencji towarzyszyły okrzyki m.in. "Faszyści policja - jedna koalicja".
Mrozek poinformował ponadto, że przed czołem marszu szli obserwatorzy z miejskiego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, oceniający postawę uczestników oraz niesione flagi i transparenty. Jak zaznaczył, obserwatorzy nie przekazali policji żadnych informacji, które wskazywałyby na naruszenie podczas tego zgromadzenia przepisów. Policja przekazała, że nikt nie został zatrzymany.
Marsz zakończył się na pl. Krasińskich, gdzie przemówienia wygłosili m.in. liderzy Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy Kaja Godek i Grzegorz Braun. Godek pogratulowała uczestnikom, że mimo "ogromnej liczby lewackich prowokacji" nie doszło do zamieszek i incydentów.
"Nikt z powstańców warszawskich nie walczył o to, żeby dzisiaj zalewała nas ideologia LGBT, nikt nie walczył o tzw. tolerancję, która jest rozumiana jako tolerowanie dobra i zła na równi" - mówiła Godek. "Dzisiaj ten ruch mówi nam, że mamy na równi tolerować dobro i zło, mamy tego dobra i zła nie odróżniać. Chce wejść do szkół, żeby zaburzyć proces wychowania, żeby zaburzyć tę naturalną edukację, którą dziecko dostaje de facto w domu" - oceniła.
Grzegorz Braun kontrmanifestację nazwał tragikomedią. "75 lat po Powstaniu Warszawskim są w Warszawie ludzie, którzy polskich patriotów uważają za faszystów, bo to o to chodzi, to o was chodzi" - mówił. "Chwała bohaterom, hańba prowokatorom" - dodał.
75 lat temu, 1 sierpnia 1944 r., na rozkaz komendanta głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora" w Warszawie wybuchło powstanie. Było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. Jego militarnym celem było wyzwolenie stolicy spod niezwykle brutalnej niemieckiej okupacji, trwającej od września 1939 r.
1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło około 40-50 tys. powstańców. Zaledwie co czwarty z nich mógł liczyć na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK podpisali z Niemcami układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie.(PAP)
Autorzy: Marcin Chomiuk, Grzegorz Bruszewski, Agnieszka Ziemska
mchom/ gb/ agzi/ wus/