Prezydenci USA latami dążyli do obalenia muru berlińskiego – w historii zapisało się słynne „Jestem berlińczykiem” Johna F. Kennedy’ego, czy „Zburz pan ten mur, panie Gorbaczow” Ronalda Reagana. Z okazji 30-lecia upadku muru w USA organizowanych jest 250 wydarzeń.
"Niezbyt ładne rozwiązanie, ale tysiąc razy lepsze od wojny" – komentował decyzję o budowie muru w 1961 roku prezydent Kennedy. Po kryzysie berlińskim, spowodowanym żądaniem ze strony sekretarza generalnego KC KPZR Nikitę Chruszczowa wycofania wojsk zachodnich z podzielonego Berlina, Amerykanie obawiali się konfrontacji zbrojnej ze Związkiem Radzieckim. Nie zdecydowali się jednak na ostry sprzeciw wobec budowy muru.
W dwa lata później JFK pozwolił sobie na zdecydowanie mocniejszą retorykę. "Wielu ludzi na świecie naprawdę nie rozumie lub mówi, że nie rozumie, jaka to ważna kwestia dzieli wolny świat i świat komunistyczny. Niech więc przyjadą do Berlina" – mówił podczas wizyty w tym mieście. Przemowę zakończył słynnym "Ich bin ein Berliner" (Jestem berlińczykiem): "Dwa tysiące lat temu największą dumą było powiedzieć: +civis Romanus sum+ (Jestem obywatelem rzymskim). Dzisiaj, w świecie wolności, największą dumą jest powiedzieć +Jestem berlińczykiem+".
24 lata później niemniej słynne słowa pod Bramą Brandenburską wygłosił prezydent Reagan. "Zburz pan ten mur, panie Gorbaczow" – wzywał sekretarza generalnego KC KPZR Michaiła Gorbaczowa. Słuchający go Berlińczycy reagowali owacjami, wymachiwali flagami amerykańskimi i niemieckimi. W dwa lata później, za prezydentury George'a H.W. Busha, rozpoczął się demontaż muru.
"W Białym Domu nie było syren, nie było oświadczenia o zmianie, tylko bezustanne cykanie maszyn utrzymujących łączność w pomieszczeniu rady bezpieczeństwa narodowego" – wspominał w środę w Waszyngtonie moment symbolicznego początku upadku komunizmu ówczesny rzecznik Busha Marlin Fitzwater. Prezydent miał zdawać sobie sprawę, jak wielkim zagrożeniem pozostaje Związek Radziecki, i to z tego powodu unikał triumfalizmu.
Pod koniec listopada na Święto Dziękczynienia Bush mówił już jednak o "nowej rzeczywistości", "żądaniu wolności" i "dążeniu do demokracji" przez Europejczyków ze Wschodu. "To nie jest zakończenie księgi historii, ale szczęśliwe zakończenie jednego z jej smutniejszych rozdziałów" – zwracał się w orędziu do rodaków.
Przez lata mur i Berlin był dla Amerykanów symbolem podziału świata na liberalny i kapitalistyczny Zachód oraz komunistyczny blok sowiecki. Upadek nadał nowego znaczenia – zwycięstwa USA w zimnej wojnie.
Nie zaskakuje zatem fakt, że wydarzenia związane z 30-leciem obalenia symbolu podziału świata na dwa bloki odbijają się w Stanach Zjednoczonym szerokim echem. W całym kraju jest ich – według informacji przekazanej PAP przez ambasadę RFN w USA - 250. Na temat tego historycznego wydarzenia prowadzone są liczne audycje, prasa publikuje wspomnieniowe artykuły, a think tanki organizują konferencje. Na jednej z nich były prezydent Niemiec Joachim Gauck podkreślał, że obalenie muru poprzedził zryw polskiej Solidarności.
Na sobotę w amerykańskiej stolicy zapowiadana jest m.in. parada trabantów.
Wydarzeń upamiętniających nie brakuje również poza stolicą – szczególnie na terenach zamieszkanych przez Amerykanów pochodzenia niemieckiego. Do korzeni niemieckich przyznaje się ponad 15 proc. populacji USA.
Od listopada 1989 roku relacje między USA i Niemcami ewoluowały, a w czasie kadencji prezydenta Donalda Trumpa pozostają szczególnie napięte. Administracja USA zarzuca władzom RFN m.in. zbyt małe wydatki na obronność, robienie interesów z Rosją poprzez gazociąg Nord Stream 2, uzależnianie Europy od rosyjskich surowców, zbyt wysoką nadwyżkę w handlu i zbytnią pobłażliwość wobec Iranu.
Trump grozi Niemcom wprowadzeniem karnych ceł na ich samochody. Niemcy z kolei uważają, że domagając się większych wydatków na cele obronne, prezydent USA de facto wspiera własny przemysł zbrojeniowy, a za krytyką Nord Stream 2 kryje się chęć zwiększenia eksportu amerykańskiego gazu skroplonego do Europy.
Mimo tej krytyki władze Niemiec zgodziły się na budowę pomnika Reagana w pobliżu Bramy Brandenburskiej podczas okolicznościowej dwudniowej wizyty w Berlinie sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo. Szef amerykańskiej dyplomacji często podkreśla, że Niemcy są wiarygodnym partnerem w kształtowaniu ładu międzynarodowego.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
mobr/ cyk/