Lech Wałęsa chce od Wiadomości TVP sprostowania "nieprawdziwych informacji, że był współpracownikiem SB". TVP chce oddalenia pozwu. W środę sąd rozpoczął badanie tej sprawy. Odroczył ją do grudnia wobec wątpliwości, czy szefowa "Wiadomości" jest właściwą osobą pozwaną w tej sprawie.
Sprawa dotyczy dokumentów znalezionych przez IPN na początku roku w domu zmarłego gen. Czesława Kiszczaka. Ujawniono tam m.in. teczki tajnego współpracownika SB pseud. "Bolek" oraz dokumenty podpisane "Lech Wałęsa - Bolek". Wałęsa od początku zaprzeczał, by współpracował z SB.
"Nie wiadomo jeszcze, kiedy IPN ujawni wszystkie znalezione dokumenty, bo na razie bada je prokurator. Wiadomo, że materiały są autentyczne, co potwierdził grafolog" - mówił w lutym w głównym wydaniu "Wiadomości" TVP prowadzący je Krzysztof Ziemiec dodając, że IPN "potwierdza, że były prezydent Lech Wałęsa był współpracownikiem SB".
Ówczesny prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że badania grafologiczne nie zostały jeszcze przeprowadzone i prawdopodobnie będą trwały kilka tygodni. Do dziś nie podano ich wyników, a Ziemiec w kolejnym wydaniu "Wiadomości" przepraszał za podanie tej informacji. Na portalu społecznościowym napisał: "Chcę przeprosić za popełniony błąd. Czuję się niezmiernie skonfundowany nierzetelnością przekazanej przeze mnie informacji i użytym przeze mnie stwierdzeniu o pracy grafologów, którzy mieli zbadać materiały przekazane przez żonę generała Kiszczaka. Oświadczam, że moje i tylko moje, tzn. napisane przeze mnie sformułowanie było NADINTERPRETACJĄ".
W środę w Sądzie Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces wytoczony przez Wałęsę szefowej Wiadomości Marzenie Paczuskiej. W trybie prawa prasowego domaga się on "sprostowania nieprawdziwych informacji" dotyczących dokumentów znalezionych w szafie gen. Czesława Kiszczaka, a w szczególności przyznania, że nieprawdą jest, iż Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB.
Na początku procesu ujawnił się jednak problem formalny, bo sąd wręczył pełnomocnikowi Wałęsy mec. Pawłowi Jancowi odpowiedź na pozew z wnioskiem o jego oddalenie przez sąd. Wynika z niej, że Paczuska nie może być pozwana, bo nie jest "redaktorem naczelnym" Wiadomości TVP. W uzasadnieniu tego twierdzenia, popartym wyciągiem z regulaminu spółki, wskazano, że naczelnym dla redakcji "Wiadomości" jest dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
"To on odpowiedział państwu na wniosek o sprostowanie kierowany do redakcji" - powiedziała do prawnika Paczuska. Jak dodała, nie widziała nawet wniosku Wałęsy o sprostowanie, bo takie pisma nie trafiają do niej - jako kierownika "Wiadomości" TVP, tylko do sekretariatu ogólnego TAI i odpowiada na nie dyrektor TAI - jako redaktor naczelny.
"Ale pismo było do pani, więc czemu to on odpowiadał?" - pytał mec. Janc. "Bo to dla naszej redakcji jednostka nadrzędna, ta sprawa od początku była poważnie traktowana przez TVP" - odpowiedziała mu Paczuska.
W odpowiedzi TAI dla Wałęsy - jak dowiedziała się PAP z akt tej sprawy - napisano, że redakcja (a konkretnie red. Ziemiec) już przeprosiła Wałęsę, więc jego sprostowanie nie będzie zamieszczone. W tej sytuacji Wałęsa pozwał "Wiadomości" do sądu.
"Gdyby pozwana miała dobrą wolę, to niezwłocznie by powiadomiła, że to nie do niej należy kierować wnioski o sprostowanie (...) Działanie spółki w tej sprawie budzi wątpliwości. Może chodzić o przedłużenie postępowania" - oświadczył mec. Janc i poprosił sąd o udzielenie mu terminu na zweryfikowanie, kto w takim razie powinien zostać pozwany. Jak dodał, "nie wyklucza zmiany podmiotu pozwanego".
Sąd odroczył proces do grudnia. (PAP)
wkt/ karo/