Nie trzy, a pięć osób stanie przed sądem w Suwałkach, jako obwinione o zakłócenie otwarcia w tym mieście wystawy poświęconej generałowi Władysławowi Andersowi. W związku z nowymi wnioskami policji, proces został przesunięty na listopad.
Chodzi o incydent w Archiwum Państwowym w Suwałkach, który miał miejsce 4 marca - ostatniego dnia kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu obejmującym część województwa podlaskiego.
Kandydatka PiS Anna Maria Anders, która ostatecznie mandat zdobyła, uczestniczyła wtedy w Suwałkach w otwarciu wystawy "Armia Skazańców" poświęconej jej ojcu - generałowi Andersowi. Wraz z nią byli tam m.in. szefowie MSWiA - minister Mariusz Błaszczak i wiceminister Jarosław Zieliński.
Otwarcie ekspozycji zostało zakłócone przez grupę osób, które protestowały przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej w takim miejscu. Były to osoby starsze, część z nich miała znaczki Komitetu Obrony Demokracji (KOD).
Badająca sprawę suwalska policja uznała, że trzy osoby swoim zachowaniem w tamtejszym Archiwum Państwowym naruszyły przepisy kodeksu wykroczeń, mówiące o naruszeniu porządku w miejscu publicznym "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem". Grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.
Postępowanie przed Sądem Rejonowym w Suwałkach miało rozpocząć się w najbliższy poniedziałek. Okazało się jednak, że do innego wydziału tego sądu wpłynęły niedawno wnioski o ukaranie dwóch kolejnych osób uczestniczących w otwarciu wystawy.
Jak powiedział PAP w piątek rzecznik Sądu Okręgowego w Suwałkach Marcin Walczuk, w tej sytuacji została podjęta decyzja o połączeniu tych wszystkich wniosków w jedno postępowanie, dotyczące łącznie pięciu obwinionych. Pierwszy termin sąd wyznaczył na 18 listopada.
Kilka dni po incydencie wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński, oceniając wydarzenia z otwarcia wystawy w Suwałkach, mówił w Sejmie dziennikarzom, że doszło do naruszenia prawa, a akcja była zorganizowana.
Już w dniu incydentu w przesłanym PAP oświadczeniu zarząd KOD zaprotestował "przeciwko przypisywaniu ruchowi niezamierzonych intencji". Zapewnił, że KOD "ma ogromny szacunek dla pamięci o Generale Władysławie", a protest dotyczył sprzeciwu wobec "wykorzystywania państwowych środków w kampanii wyborczej kandydatki PiS w wyborach uzupełniających do Senatu".
W miniony czwartek w obronie obwinionych w tej sprawie stanęli parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej. Jak mówił na briefingu w Sejmie rzecznik partii Jan Grabiec, będzie to "pierwszy proces polityczny IV RP".
"Dostrzegamy tutaj poważny problem: jeden problem to oczywiście nadużywanie instytucji publicznych w celach prowadzenia kampanii wyborczej (…), drugi, to jest kwestia stosunku instytucji publicznych (…) do obywateli, którzy przeciwko temu zaprotestowali. To jest test na to, czy w Polsce w praktyce funkcjonuje demokracja" - dodał poseł PO. (PAP)
rof/ pz/