Ministerstwo Kultury Białorusi potwierdziło zakaz samowolnego ustawiania znaków pamięci w Kuropatach, gdzie spoczywają ofiary stalinowskich represji. W kwietniu miał tam stanąć znak pamiątkowy poświęcony oficerom polskiej armii zamordowanym w Białorusi. Ministerstwo potwierdza zakaz w liście do kierowniczki naukowej memoriału w Kuropatach Mai Klasztornej - podało w piątek Radio Swaboda.
Resort przypomina, że zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem prace na terenie zabytków historyczno-kulturalnych oraz w strefie ich ochrony można wykonywać tylko za zgodą Ministerstwa Kultury. A ponieważ Kuropaty należą do zabytków o randze międzynarodowej, to taką zgodę resort może wydać tylko po uzyskaniu oceny Państwowej Akademii Nauk Białorusi.
Szef białoruskiego oddziału stowarzyszenia Memoriał Uładzimir Ramanouski powiedział PAP w piątek, że jest za uporządkowaniem kwestii upamiętnień w Kuropatach, gdzie dotychczas „stawiano znaki pamięci zupełnie dowolnie”. „Państwo uchylało się od ochrony tego miejsca, a społeczeństwo nie jest w stanie rozwiązywać powstających sporów” - zaznaczył.
Resort przypomina, że zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem prace na terenie zabytków historyczno-kulturalnych oraz w strefie ich ochrony można wykonywać tylko za zgodą Ministerstwa Kultury. A ponieważ Kuropaty należą do zabytków o randze międzynarodowej, to taką zgodę resort może wydać tylko po uzyskaniu oceny Państwowej Akademii Nauk Białorusi.
List Ministerstwa Kultury jest odpowiedzią na pismo Klasztornej do resortu o niedopuszczalności stawiania w Kuropatach znaku upamiętniającego poległych oficerów polskiej armii. Przeciwko postawieniu takiego pomnika w Kuropatach występuje też przebywający na emigracji opozycyjny polityk i archeolog, który odkrył istnienie tego miejsca pod koniec lat 80., Zianon Paźniak.
Znak upamiętniający polskich oficerów z tzw. białoruskiej listy katyńskiej, którzy mogli zostać rozstrzelani w Kuropatach, ustawili w październiku ubiegłego roku członkowie stowarzyszenia Memoriał. Wkrótce został on zniszczony przez nieznane osoby, podobnie jak postawiony tam później krzyż. Działacze Memoriału zapowiedzieli jednak, że postawią go ponowie w kwietniu.
W związku z tym Klasztorna pod koniec marca skierowała do ministerstwa list, w którym pisze, że fakt rozstrzelania w Kuropatach oficerów polskiej armii nie został stwierdzony. „Znaleziono tu mogiły mieszkańców cywilnych. Ustawianie znaku pamięci poświęconego polskim oficerom akurat w Kuropatach nie odpowiada obecnym realiom historycznym” – napisała.
Zwróciła się też z prośbą o uprzedzenie historyka z białoruskiego oddziału Memoriału Ihara Kuźniacoua, który był jednym z inicjatorów postawienia znaku, że ”jego inicjatywa i działania(…) w sprawie ochrony dziedzictwa historyczno-kulturowego” są „ nieodpowiednie”.
Kuźniacau zapowiedział, że znak upamiętniający polskich oficerów i tak zostanie postawiony. „Ale postawimy go z pomocą Mai Todaraunej (Klasztornej) – drogą prawną. Czyli najpierw wystąpimy z wnioskiem do Ministerstwa Kultury o zgodę” – oznajmił.
Ramanouski przyznał, że nie jest dowiedzione, iż w Kuropatach spoczywają oficerowie polskiej armii, ale Memoriał chce postawienia znaku pamięci właśnie tam, bo „to jedyne zarejestrowanie miejsce pochówku ofiar stalinizmu na Białorusi”. On sam nie wątpi, że w Kuropatach spoczywają oficerowie polskiej armii, choć według niego głównym miejscem ich pochówku jest Traścianiec pod Mińskiem.
Polscy historycy przypuszczają, że Polacy aresztowani po wejściu Armii Czerwonej na tereny II Rzeczypospolitej w 1939 roku, a następnie zaginieni, zostali zamordowani w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni pod Kijowem i w Kuropatach. Dane o tych ofiarach powinna zawierać tzw. białoruska lista katyńska, która według przypuszczeń badaczy mogła znajdować się w Mińsku i Moskwie i liczyła 3 870 nazwisk.
Władze rosyjskie na początku 2010 roku poinformowały, że nie znalazły listy w rosyjskich archiwach. Łukaszenka, pytany o nią na konferencji prasowej w grudniu 2011 roku, oświadczył, że szukano jej w archiwach na Białorusi, ale bezskutecznie. Dodał, że na terytorium Białorusi były tylko punkty przesyłowe. Jak mówił w 2011 r., Polacy, którzy tam trafiali, "byli wysyłani głównie do Federacji Rosyjskiej i być może na Ukrainę".
Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ kar/