Cóż mogłam powiedzieć o tacie, którego miałam tylko czternaście lat i to z dużą przerwą - powiedziała Zofia Pilecka-Optułowicz, córka rtm. Witolda Pileckiego i autorka książki "Mój ojciec". To okres, który właściwie uformował mnie na całe życie - dodała.
Dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL Jacek Pawłowicz, który jest autorem wstępu do książki Zofii Pileckiej-Optułowicz, podkreślił, że córka rtm. Pileckiego, zwana przez niego "Generałką", opowiada w książce o tym, jak ważnym był dla niej kontakt z ojcem i jakim dramatem była jego śmierć. Sama autorka opisuje publikację jako "obraz jej dzieciństwa".
"To czego ojciec mnie nauczył, kochania ojczyzny, kochania polskiej ziemi, to ja do dzisiejszego dnia kładę sobie na sercu; o ziemi mogłabym powiedzieć bardzo wiele. On mówił tak pięknie, że ziemia to matka, która nam wszystko daje" - wspominała Pilecka-Optułowicz. Jak dodała, kontakt z ojcem sprawił, że wyrastała wierząc, że wartości, które jej przekazywał, będą potrzebne w późniejszym życiu.
Podkreśliła, że ojciec nauczył ją odpowiedzialności za drugiego człowieka. "Idąc z nim przez ulicę i widząc (...) patrol niemiecki musiałam skręcić w lewo lub prawo, gdzie był jakiś mur czy wystawa. To był taki moment, gdy mój +podopieczny+ - czyli ojciec - oczekiwał ode mnie znaku, że jemu coś grozi. Na tym polegała moja ochrona ojca - człowieka, który był uzależniony od mojej bystrości i spostrzegawczości, by mógł w odpowiednim momencie się schować. Miałam wtedy 13 lat" - mówiła Pilecka-Optułowicz.
"To czego ojciec mnie nauczył, kochania ojczyzny, kochania polskiej ziemi, to ja do dzisiejszego dnia kładę sobie na sercu; o ziemi mogłabym powiedzieć bardzo wiele. On mówił tak pięknie, że ziemia to matka, która nam wszystko daje" - wspominała Pilecka-Optułowicz. Jak dodała, kontakt z ojcem sprawił, że wyrastała wierząc, że wartości, które jej przekazywał, będą potrzebne w późniejszym życiu.
Zdaniem dyrektora Pawłowicza nie byłoby tego albumu, gdyby nie Siostry Loretanki - współtwórczynie książki. "Te dwie wspaniałe kobiety pracowały nad albumem bardzo długo. (...) Dzięki ich pracy mamy to piękne dzieło. O Rotmistrzu dowiadujemy się ze źródła. A jakie może być najlepsze źródło? Córka" - ocenił Pawłowicz.
Pilecka-Optułowicz, zapytana o odbiór z jakim spotyka się postać rtm. Pileckiego podczas licznych spotkań z młodymi ludźmi, odparła, że "mamy na dzień dzisiejszy 39 szkół im. Witolda Pileckiego. (...) te szkoły są bardzo ukierunkowane przez kadrę nauczycielską na wartości wpajane dzieciom". Jej zdaniem poza zasadniczymi wartościami, takimi jak Bóg, honor i ojczyzna są też "odpowiedzialność za drugiego człowieka i pomoc słabszym". "Twierdzę, że są to takie wartości, że młodzież uczona w tych czasach pójdzie w świat z zupełnie inną postawą w stosunku do nauki i pracy. Będąc nawet poza granicami Polski, to ona będzie promować te wartości, które dla naszego narodu są bardzo ważne" - podkreśliła.
Pytana o kwestię uczynienia rtm. Pileckiego świętym, przywołała rozmowę z Siostrami Loretankami, które współtworzyły album. "W odpowiedzi człowiekowi, który bardzo nachalnie traktował tę sprawę, powiedziałam, że właściwie ojciec jest już od dawna święty i nie musi być w ten sposób potraktowany. (...) My musimy się modlić - niekoniecznie do świętych na obrazkach, ale do ludzi, co do których wiemy, że ich życie było święte. Kontakt mój z ojcem jest szalenie bliski i jak są kłopoty to zwracam się do ojca po pomoc, siłę i zdrowie" - zaznaczyła Pilecka-Optułowicz.
Wspominając ojca w okresie jego uwięzienia przez władze komunistyczne, podkreśliła, że według relacji świadków "był on bardzo skatowany, ale twarz jego była bardzo opromieniona". "Promieniował swoją postawą, z której wynikało, że to wszystko jest jeszcze w rękach Boga. To człowiek wielkiej wiary, co wszczepił także i nam (...). Dla niego ważny był drugi człowiek. Bez względu na swój stan, dla drugiego człowieka zrobiłby wszystko. Ludzie, którzy przebywali z ojcem w czasie Powstania Warszawskiego, w obozach Murnau, Lamsdorf-Łambinowice, nazywali Witolda Pileckiego tatą, bo on troszczył się o innych. On o sobie nie myślał" - mówiła Pilecka-Optułowicz.
Promocja książki Zofii Pileckiej-Optułowicz odbyła się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, na terenie aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Zorganizowana została w 69. rocznicę śmierci rotmistrza Pileckiego. W czwartek o godz. 20 odbędzie się koncert "Chwała Rotmistrzowi!" - Panny Wyklęte. Po nim o godz. 22 odprawiona zostanie msza św. w intencji rtm. Pileckiego i Żołnierzy Wyklętych zamordowanych na Rakowieckiej.
69 lat temu, 25 maja 1948 r., władze komunistyczne wykonały wyrok śmierci na rotmistrzu Witoldzie Pileckim, oficerze ZWZ-AK, który w 1940 r. dobrowolnie poddał się wywózce do Auschwitz, aby zdobyć informacje o obozie. W 1947 r. został aresztowany przez UB; torturowany i oskarżony o działalność wywiadowczą na rzecz rządu RP na emigracji, skazany został na karę śmierci. (PAP)
masl/ pat/