
Sport w XIX i XX w. był domeną mężczyzn. "Rowerem po emancypację. Karolina Kocięcka – pionierka polskiego sportu” dr Anny Śmiechowicz to opowieść o pierwszej Polce, która wsiadła na rower i miała śmiałość wystartować w zawodach.
PAP: Czym był cyklizm dla Polek na przełomie XIX i XX w.?
Dr Anna Śmiechowicz: Widok kobiety na rowerze na przełomie XIX i XX wieku był pewnym kuriozum. Kolarstwo kobiet było przez długi czas nieakceptowane społecznie, co wynikało z ówczesnych kulturowych i obyczajowych ograniczeń, jakim podlegały kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jazda na rowerze i sport w ogóle to początkowo domena mężczyzn.
Obraz cyklistki, która powraca z podróży rowerowej i jest spocona, zakurzona, ma zaczerwienione policzki, nie przystawał do ówczesnego wyobrażenia kobiecości i "płci pięknej". Uprawianie sportu przez kobiety, jazda rowerem nie mieściły się w ówczesnym kanonie obyczajowym. Wydawane na przełomie XIX i XX wieku poradniki dobrych manier nie dopuszczały takich zachowań kobiet. Także w ówczesnej prasie, zwłaszcza satyrycznej, krytykowano i kpiono z kobiet, które ścigały się na rowerze.
Należy zaznaczyć, że także rodziny cyklistek były zwykle przeciwne temu, by panienki czy kobiety z ich kręgu oddawały się tego typu rozrywkom jak sport, hańbą bowiem i wstydem okrywały nie tylko siebie, ale całą rodzinę.
PAP: Rozumiem, że mężczyźni potępiali aktywności sportowe kobiet i bronili im dostępu do "męskich sportów", ale dlaczego same kobiety tak słabo walczyły o swoje prawa? O wolność wyboru, o możliwość bycia kimś więcej niż tylko żoną lub gospodynią?
A.Ś.: Kobieta w tym okresie miała pełnić trivium ról: matki, żony i gospodyni. Ta przestrzeń była zarezerwowana dla nich. Niewykraczania poza te ramy strzegli nie tylko mężczyźni, ale całe społeczeństwo. Kobiety bały się przełamywać konwenanse, bo to mogło narazić je nie tylko na krytykę, ale i społeczne wykluczenie. Trzeba było wykazać się ogromną odwagą, jak bohaterka mojej książki – Karolina Kocięcka, żeby iść pod prąd.
PAP: W zarysowanych przez panią realiach Polski (wówczas pod zaborami) przełomu XIX i XX w. pojawia się Kocięcka. Co to była za osoba?
A.Ś.: Była to wyjątkowa kobieta, która chciała iść naprzód, na przekór konwenansom walczyć z przeciwnościami. Karolina Kocięcka urodziła się w Warszawie w 1875 r. w domu przy ulicy Nowomiejskiej. Bardzo wcześnie straciła matkę, która zmarła, gdy Kocięcka miała zaledwie pół roku. Jej ojciec był brązownikiem. Po śmierci żony założył nową rodzinę. Z wywiadu, jakiego udzieliła Kocięcka w latach 30. XX w., dowiadujemy się, że wychowywała się w towarzystwie dwóch przyrodnich braci zupełnie po męsku. Wydaje się, że to zbliżyło ją do sportu. Do tego dochodził jeszcze charakter i temperament Kocięckiej. We wspomnianym wywiadzie mówiła: +Chciałam, abyście – panowie – nie wykluczali kobiet ze sportu+. To było jej życiowe motto, które determinowało kolejne jej decyzje o zaangażowaniu się w sport.
Jej bunt nie był jednak od samego początku tak oczywisty. Uprawianie sportu rozpoczęła od jazdy na łyżwach i biegania, co było wówczas akceptowane społecznie. Niejednokrotnie miała chwile zwątpienia, czy słusznie robi, sprzeciwiając się swoim zachowaniem normom obyczajowym, czy może jednak powinna ograniczać swoją aktywność tylko do tego, co wypada kobiecie.
PAP: Kiedy Kocięcka wsiadła na rower i jakie sukcesy odnosiła?
A.Ś.: Karolina Kocięcka na początku swojej przygody z kolarstwem, zwanym wówczas cyklizmem, jeździła w okolicach Warszawy i brała udział w lokalnych zawodach. Tam budowała swoją formę. Należy na pewno powiedzieć o pionierskim wyścigu damskim, który odbył się w 1897 r. Kocięcka nie miała w nim dużej konkurencji, bo kobiety bały się brać udział w takiej rywalizacji. Znalazło się zaledwie kilka odważnych cyklistek, ale tylko Kocięcka wystąpiła w wyścigu pod swoim nazwiskiem. Pozostałe panie ukrywały się pod pseudonimami, bojąc się społecznego ostracyzmu czy rodzinnego napiętnowania.
W następnym roku, czyli w 1898, Kocięcka stanęła do rywalizacji o tytuł kolarskiego mistrza Królestwa Polskiego na dystansie 100 wiorst (106,6 km), ale nie została formalnie do tego wyścigu dopuszczona przez organizatora – Warszawskie Towarzystwo Cyklistów. Mimo to pojechała trasą, którą ruszyli zawodnicy. To było wielkie wydarzenie, o którym szeroko pisała prasa. Trzeba jednak zaznaczyć, że niektóre publikacje w jawny sposób kpiły z Kocięckiej.
W kolejnych latach startowała w zawodach w różnych miastach Królestwa Polskiego, m.in. w Łodzi, Kaliszu, Piotrkowie Trybunalskim oraz za granicą. Jej udział – jako kobiety – w tych zawodach miał charakter pionierski. Przy okazji rywalizacji zachęcała kobiety, aby odważnie występowały o swoje prawo i możliwość uprawiania sportu.
PAP: Głośne zaczęły być też wyczyny i sukcesy międzynarodowe Kocięckiej.
A.Ś.: Tak, Kocięcka dokonywała wielkich rzeczy. W 1900 r. wzięła udział, w uznawanym wówczas za ekstremalny, wyścigu Moskwa – Petersburg na dystansie 650 wiorst (690 km). W tym samym roku odbyła podróż na rowerze z Warszawy do Paryża (ok. 1600 km).
Wyczynem najbardziej godnym podziwu był jednak przejazd przez nią rowerem 5,5 tys. km na trasie Petersburg – Warszawa – Moskwa – Petersburg. Tymi wyczynami pokazała, jak walczyć o swoje prawo do uprawiania sportu. Był to też świetny sposób, by nieść hasła związane z emancypacją. Dla Kocięckiej rower stał się swoistą "maszyną wolności", bo dzięki niemu wywalczyła spory zakres wolności społecznej.
PAP: Gdy dokonywała tych wielkich wyczynów miała 22–27 lat. A co działo się z Kocięcką, gdy była już kobietą w średnim wieku?
A.Ś.: Przed wybuchem I wojny światowej mieszkała przez pewien czas w Petersburgu. Wedle relacji rodzinnej miała tam wyjść za mąż za bogatego Rosjanina. W dwudziestoleciu międzywojennym osiadła na stałe na Lazurowym Wybrzeżu, w Nicei, gdzie była sekretarką w hotelu Polonia. Ten okres i lata późniejsze kryją jeszcze wiele tajemnic dotyczących jej życia prywatnego. Media o niej zapomniały, sama też nie zabiegała o sławę. W Nicei Kocięcka mieszkała do śmierci w 1969 lub 1970 r. Przeżyła 95 lat i to chyba jest najlepszym dowodem na to, że sport to zdrowie.
PAP: Dlaczego tak wspaniała kobieta – sportsmenka i emancypantka – została prawie zupełnie zapomniana?
A.Ś.: Wydaje mi się, że ona sama chciała odejść w cień ze względów rodzinnych, osobistych. Niemniej dla mnie też jest zastanawiające, dlaczego świat dziennikarski nie dociekał, co się stało z Karoliną Kocięcką. Ostatnie publikacje o niej pochodzą z 1901 r., po rajdzie na dystansie 5,5 tys. kilometrów. Później zapadła medialna cisza. To tak, jakby dzisiaj ze świata publicznego zniknęła jedna z największych celebrytek, bo taką postacią była Karolina Kocięcka na przełomie XIX i XX w. Dopiero w drugiej połowie XX w. badania i publikacje Marii Rotkiewicz i Bogdana Tuszyńskiego sprawiły, że postać Kocięckiej została przypomniana. To również zainspirowało mnie do badań nad biografią tej cyklistki.
PAP: Swoje wieloletnie badania zawarła pani w książce o pierwszej polskiej cyklistce.
A.Ś.: Tak, napisałam książkę "Rowerem po emancypację. Karolina Kocięcka – pionierka polskiego sportu", która powstała we współpracy z Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Tam też 14 maja odbędzie się jej premiera podczas otwarcia wystawy, która będzie opowiadać o Kocięckiej i innych cyklistach z przełomu XIX i XX w.
PAP: Dlaczego akurat Kocięcka tak panią zainteresowała?
A.Ś.: W 2015 r. na Uniwersytecie Łódzkim, z którym jestem związana zawodowo, odbyła się konferencja "Niepokorne, buntowniczki, reformatorki, aktywistki, czyli kobiety dokonujące transformacji rzeczywistości", na którą przygotowałam wystąpienie o Karolinie Kocięckiej. Ten temat bardzo spodobał się uczestnikom konferencji. To był początek mojego zainteresowania pierwszą polską cyklistką. Kolejne lata to były żmudne poszukiwania informacji o niej. Udało mi się dotrzeć do większej liczby materiału źródłowego niż wymienionym wcześniej badaczom, m.in. udało mi się odnaleźć rodzinę mojej bohaterki. Tworzeniu publikacji o Kocięckiej towarzyszyły pozytywne emocje, gdyż uważałam ją za osobę fascynującą i to skłaniało mnie do dalszych badań. Temat doceniło Muzeum Sportu i Turystyki, które zostało wydawcą mojej książki.
*
Dr Anna Śmiechowicz jest adiunktem w Katedrze Historii Polski XIX w. na Uniwersytecie Łódzkim. Jej zainteresowani badawcze dotyczą: historii społecznej XIX w., dziejów kultury fizycznej i sportu na przełomie XIX i XX w., biografii kobiet dziewiętnastego stulecia.
Rozmawiał Tomasz Szczerbicki (PAP)
szt/ dki/ ktl/