Delegaci zebrani w Gdańsku na I [Krajowym] Zjeździe Delegatów Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” przesyłają robotnikom: Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego – pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną 10-mlionową reprezentacją powołaną pracowników, powstałą organizacją w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń.
Odczytanie Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej czwartego dnia I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” (8 września 1981 r.) tak wspomina brytyjski historyk Anthony Kemp-Welch: „nawet my, obserwatorzy obrad patrzący na nie z balkonu, klaskaliśmy na stojąco”. I dodaje: „Dla mnie był to wyjątkowy moment w historii, kiedy w imię moralnych racji odrzucono ograniczenia zimnej wojny i konieczności prowadzenia real politics, a zaproponowano sąsiednim narodom program solidarności”.
Zupełnie inaczej widzieli je oczywiście rządzący naszymi sąsiadami komuniści. 10 września sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew określił je, jako „niebezpieczny i jątrzący dokument […] zmierzający do siania zamętu we wszystkich krajach socjalistycznych i ustanowienia +piątej kolumny+ w ZSRR”. W takim też tonie w następnych dniach i tygodniach przedstawiała je propaganda w Związku Sowieckim, PRL i innych krajach socjalistycznych.
Jak wspomina gruziński dysydent Levan Berdzenishvili: „Pamiętam szaleństwo, które zapanowało w kraju […] Odnosiłem wrażenie, że nie było przedsiębiorstwa, instytucji czy uniwersytetu, w których zespoły działaczy partyjnych nie organizowałyby protestów przeciwko ingerencji +nieodpowiedzialnych+ Polaków w wewnętrzne sprawy sowieckiej klasy robotniczej. Setki tysięcy ludzi zmuszano do głośnego oskarżania Solidarności o zdradę interesu robotników i mieszanie się w wewnętrzne sprawy ZSRS”. W związku z rzekomą ingerencją w wewnętrzne sprawy ich państw protestowali dyplomaci wschodnioniemieccy i czechosłowaccy, a nawet rząd sowiecki.
Krytyczni w ocenie Posłania byli również dyplomaci zachodni – według ambasadora Wielkiej Brytanii w PRL Cynlaisa Jamesa było ono błędem, w ocenie ambasadora Francji Jacquesa Dupuy miało ono wręcz prowokacyjny wydźwięk. Z kolei amerykańska prasa uznała je za ryzykowną inicjatywę. Jego przeciwnikami (ze względów taktycznych) byli również niektórzy czołowi działacze i doradcy związku.
Władze PRL w uchwaleniu Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej doszukiwały się inspiracji „elementów antysocjalistycznych”, czyli działaczy opozycji przedsierpniowej. Niektórzy uważają, że miało ono być odpowiedzią na posłanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych w ZSRR skierowane 18 sierpnia 1981 r. do delegatów na I KZD.
Jak wspomina Henryk Wujec „ulubieniec” władz PRL Jacek Kuroń śledzący spokojnie na monitorze w kuluarach przebieg I KZD słysząc treść Posłania i widząc reakcję na nie delegatów zerwał się i ruszył biegiem na salę obrad, aby dopilnować przekazania go do Komisji Uchwał i Wniosków w celu dalszych prac. Dzięki temu związkowcy mieliby czas, aby ochłonąć i je odrzucić. Jednak nie dobiegł na czas. Jak potem oceniał: „To było niepotrzebne drażnienie niedźwiedzia”.
Władze PRL w uchwaleniu Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej doszukiwały się inspiracji „elementów antysocjalistycznych”, czyli działaczy opozycji przedsierpniowej. Niektórzy uważają, że miało ono być odpowiedzią na posłanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych w ZSRR skierowane 18 sierpnia 1981 r. do delegatów na I KZD.
Jak z kolei po latach opowiadał jeden z działaczy Regionu Wielkopolska Południowa (Kalisz) miało ono powstać, gdyż kaliscy delegaci uznali, że należy jakoś zaznaczyć swój udział w zjeździe… Jednak jak twierdzi jego pomysłodawca – młody, wówczas niespełna 32-letni chirurg z Ostrowa Wielkopolskiego Henryk Siciński: „Pomysł był wynikiem tej atmosfery nagonki, tej histerii wytworzonej przez środki masowego przekazu, te działania władz [państwa], to była inspiracja”. Jak opisuje: „Nie było [wcześniej] żadnych dyskusji. Ja w rozmowie ze Śliwą […] ja mu powiedziałem, że właśnie nawiązując do tego, co się wokół nas dzieje, czy nie byłoby sensowne, żeby zjazd akurat właśnie w tych pierwszych dniach pierwszej tury w jakiś sposób odezwał się do innych pracujących […] on mi wtedy zaproponował, żebym ja coś napisał [...] Ja to napisałem chyba w dwóch zdaniach. To były zdania bardzo ogólne, że zjazd [...] nie jest skierowany przeciw komukolwiek, jakimkolwiek interesom, przeciw narodom czy społeczeństwom naszych sąsiadów i krajów”.
Notabene dokument zaproponowany przez Sicińskiego został wybrany przez kaliskich delegatów spośród kilku. Poddano go dalszej obróbce. Następnie Bogusław Śliwa zwrócił się do Zbigniewa Romaszewskiego, którego znał z racji swej współpracy z Biurem Interwencyjnym Komitetu Obrony Robotników, ale nie uzyskał jego wsparcia. Wówczas kaliszanie (Śliwa i Antoni Pietkiewicz) o poparcie poprosili gościa I KZD Jana Lityńskiego…
Ostateczna wersja Posłania (autorstwa Lityńskiego i Śliwy) została podpisana przez tego drugiego oraz Pietkiewicza, a następnie przekazana do Komisji Uchwał i Wniosków, jako projekt Regionu Wielkopolska Południowa. Przewodniczący KUiW Tadeusz Matuszyk skierował ją – wraz z projektem innego posłania, adresowanego do narodów, parlamentów i rządów świata – Wujcowi, członkowi tejże komisji. Ten próbował połączyć oba teksty, ale jak twierdził później: „Projekt Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej górował […] zwięzłością, bliskością adresata (geograficzną i jeśli tak można powiedzieć – losową), a także jasnością sformułowań. Próby +ożenienia+ tych dwóch tekstów nie miały szans”.
Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej oprócz kampanii propagandowej zorganizowanej przez Kreml miało też zdecydowanie mniej znany ciąg dalszy. Otóż po wprowadzeniu stanu wojennego władze (a przynajmniej MSW) przymierzały się najprawdopodobniej – mimo ogłoszonej 13 grudnia 1981 r. abolicji – do postawienia przed sądem autorów Posłania. Jednak, mimo, że te działania były dość zaawansowane (m.in. przesłuchano świadków), ostatecznie aktu oskarżenia nie sformułowano.
Tym bardziej, że przeciwni takiemu rozwiązaniu byli kaliszanie. Zrezygnował, więc z tego pomysłu, naniósł drobne poprawki redakcyjne, a co najważniejsze dopisał Albanię, która nie znalazła się w przedstawionym mu projekcie i (po zaakceptowaniu poprawek przez Śliwę i Pietkiewicza) przekazał go przewodniczącemu komisji. Ten odczytał Posłanie i – ponieważ wywołało ono aplauz delegatów – wbrew obowiązującemu podczas I KZD regulaminowi obrad zaproponował, aby poddać je pod głosowanie wspólnie z projektem posłania do narodów, parlamentów i rządów świata. Sprzeciwił się temu Jerzy Buzek – członek prezydium zjazdu, prowadzący tego dnia obrady. Tłumaczył on, że trzeba projekt poprawić, iż zgłaszają się chętni do dyskusji nad nim, a poza tym na delegatów czekają panie z obiadem... Pod jego naciskiem Matuszyk wniosek wycofał i poprosił o składania uwag do Komisji Uchwał i Wniosków.
Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej miało być głosowane po przerwie obiadowej. Przyjęto nawet dwie kolejne uchwały, ale wówczas Andrzej Gwiazda zaproponował, aby projekt Posłania jednak poddać – jako niebudzący sprzeciwu – pod głosowanie, natomiast rozpatrywanie zgłoszonego wraz z nim drugiego, dyskusyjnego dokumentu przełożyć na później. Jego propozycję poparła większość delegatów i ostatecznie Buzek zarządził głosowanie. Posłanie zostało uchwalone zdecydowaną większością głosów, przy aplauzie delegatów i gości I KZD. Oczywiście nie wszyscy byli równie entuzjastyczni. Jak komentował w swych dziennikach doradca związku i zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” Waldemar Kuczyński: „Nikt z sali nie zgłosił obiekcji, mimo że było sporo osób, które uważały Posłanie za politycznie błędne. Już po fakcie mówiono o tym w kuluarach. Na sali jednak wzięło górę uczucie albo lęk przed narażeniem się jej po tym entuzjastycznym aplauzie”.
Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej oprócz kampanii propagandowej zorganizowanej przez Kreml miało też zdecydowanie mniej znany ciąg dalszy. Otóż po wprowadzeniu stanu wojennego władze (a przynajmniej MSW) przymierzały się najprawdopodobniej – mimo ogłoszonej 13 grudnia 1981 r. abolicji – do postawienia przed sądem autorów Posłania. Jednak, mimo, że te działania były dość zaawansowane (m.in. przesłuchano świadków), ostatecznie aktu oskarżenia nie sformułowano.
Chociaż Posłanie nie zmieniło losów ani „Solidarności” (według Jerzego Holzera oznaczało przekroczenie, złamanie przez działaczy związku pewnej bariery psychologicznej), ani świata, to dzisiaj pozostaje jednym z najważniejszych i najbardziej znanych dokumentów związku z tzw. solidarnościowego karnawału, czyli lat 1980-1981.
Grzegorz Majchrzak
ls/