5 kwietnia 1989 r. podpisano porozumienia okrągłego stołu, zakładające między innymi zorganizowanie częściowo wolnych wyborów, rejestrację Solidarności oraz ustanowienie urzędu prezydenta PRL. Czy rozmowy między stroną rządową a Solidarnością byłyby możliwe bez udziału Kościoła? Jaką rolę podczas negocjacji odegrali polscy biskupi?
Kierujący od lipca 1981 r. Kościołem w Polsce prymas Józef Glemp przynajmniej kilkukrotnie dawał publicznie sygnał, że przestał dostrzegać w Solidarności i jej liderach ważny element na scenie społeczno-politycznej, konieczny do zawarcia ogólnonarodowej ugody. Nie wierzył, by ta „rozbita organizacja”, za którą uważał Solidarność, miała w przyszłości pełnić jeszcze istotną funkcję. Zaczął więc stawiać na afiliowane przy sobie samym struktury katolickie.
Znaczenie papieskiej pielgrzymki
Wyraźnie różnił się w tej kwestii od papieża Jana Pawła II, który podczas III pielgrzymki do Polski, w czasie historycznej wizyty na Pomorzu Gdańskim w 1987 r., mówił do ludzi pracy na gdańskiej Zaspie: „Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności”. Wyraźnie wskazał tym samym, że nie wyobraża sobie społecznego porozumienia z pominięciem wielomilionowego ruchu narodzonego w Sierpniu ’80. Ojciec Święty, inaczej niż prymas Glemp, stale postrzegał Solidarność jako czynnik kluczowy, bez którego nie da się zrealizować wolnościowych aspiracji Polaków. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało różnice między Janem Pawłem II, a prymasem Polski we wstępnej ocenie przebiegu pielgrzymki: „O ile prymas Glemp zdaje się już ją [Solidarność] »skreślił« uznając, że nie jest potrzebna dla aktualnego etapu realizacji interesów Kościoła w Polsce, to papież wciąż jeszcze demonstruje wobec S[olidarności] swoisty sentyment i ożywia ten wątek. Trudno na razie ocenić, czy jest to różnica istotna, czy teatralny podział ról”.
Superarbiter?
Papieskie deklaracje wygłoszone publicznie podczas pielgrzymki nie były jedynie symboliczne – wpłynęły zasadniczo na podejście Kościoła w Polsce do Solidarności i zmianę postrzegania zdelegalizowanego 8 października 1982 r. związku przez dominującą, umiarkowaną część członków Episkopatu z kardynałem Glempem na czele. W kolejnych miesiącach, mimo nierzadkich propozycji ze strony rządzących, biskupi dystansowali się od działań Wojciecha Jaruzelskiego i jego współpracowników. Kościół – wbrew nadziejom władz – nie odniósł się życzliwie do referendum z listopada 1987 r. i nie potępił strajkujących wiosną i latem 1988 r. w czasie protestów ogólnopolskich. „Wynikało to z generalnego przekonania hierarchów, że nie należy angażować się w aktywność, która mogłaby zostać uznana za kolaborację ze słabnącym reżimem” – podkreślał Rafał Łatka. Episkopat zaczął też wspierać główny postulat opozycji – legalizację Solidarności. „Kościół tęskni do pozycji »trzeciej siły« między władzą a jakąś formą opozycji i »superarbitra« rozstrzygającego spory między nimi” – oceniał Zespół Analiz MSW.
Po zakończeniu wiosennych strajków władze komunistyczne dostrzegły w Kościele podmiot, bez którego niemożliwe będzie uspokojenie niezadowolenia społecznego. Pod koniec maja w Klarysewie doszło do spotkania Kazimierza Barcikowskiego, Stanisława Cioska, Józefa Czyrka z przedstawicielami Kościoła – kard. Franciszkiem Macharskim, arcybiskupami Bronisławem Dąbrowskim i Jerzym Strobą oraz ks. Alojzym Orszulikiem. Podczas dyskusji padło pytanie, czy Episkopat będzie ręczyć za Solidarność. „W ten sposób pośrednio dawano do zrozumienia, że władze oczekują od hierarchii działań hamujących zakres przyszłych żądań strony opozycyjnej” – oceniali Antoni Dudek i Ryszard Gryz. „Takiej odpowiedzialności [Kościół] wziąć nie może, bo Solidarność nie jest dzisiaj czymś jednolitym. Jest zróżnicowana politycznie i ideowo. Na ten temat należy kontynuować rozmowy z opozycją, które już podjęto” – padła odpowiedź ze strony duchownych.
W sierpniu kardynał Glemp spotkał się z Jaruzelskim i jednoznacznie odrzucił propozycję I sekretarza KC PZPR udziału Kościoła w pozorowanym procesie demokratyzacji systemu politycznego. Prymas wyraźnie wskazał, że odnowa nie będzie pełna bez opozycji i związku zawodowego, czyli Solidarności. W odpowiedzi Jaruzelski stwierdził, że odbudowanie Solidarności jest niemożliwe. „Powstanie drugiego związku zawodowego oznacza wzmożenie roszczeń, a to można wymusić przez strajki”.
Niedługo później rozpoczęła się kolejna, tym razem letnia fala protestów, zapoczątkowana przez kopalnię „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju. Sytuacja na szczytach władzy także była coraz bardziej napięta. Na posiedzeniu rządu, 19 sierpnia 1988 r., premier Zbigniew Messner żądał złamania strajków siłą, twierdząc, że w świetle prawa są one nielegalne. W tym czasie Kościół odegrał ważną rolę mediacyjną. Duchowni prowadzili posługę duszpasterską w większości miejsc, w których doszło do wystąpień. W Sekretariacie Episkopatu gromadzono informacje o przebiegu protestów. „Niech nasze słowo jeszcze raz zaświadczy, że nasze słowo jest przy narodzie” – mówił kard. Macharski. Z ogarniętego strajkiem portu gdańskiego zostało zwolnionych dyscyplinarnie aż 309 pracowników. „Zadzwoniłem wówczas do bp. Tadeusza Gocłowskiego. Kazał mi przyjechać do kościoła św. Brygidy. Przedstawiłem mu bardzo napiętą i trudną sytuację. Wówczas biskup chwycił telefon i przy mnie wykręcił numer do Czesława Kiszczaka. Powiedział bardzo stanowczo: »Nie tak się umawialiśmy. Ludzie nie mieli być represjonowani«. Po tej interwencji wszyscy zostali przywróceni do pracy” – wspominał Czesław Nowak, opozycjonista, działacz „S”, polityk.
W wilii MSW w Warszawie – z udziałem bp. Jerzego Dąbrowskiego – odbyło się 31 sierpnia 1988 r. przełomowe spotkanie Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą. Z jednej strony zakończyło ono strajk sierpniowy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, z drugiej zapoczątkowało kilkumiesięczny proces przygotowań do obrad okrągłego stołu. Od tego momentu, jak słusznie zauważyli Antoni Dudek i Ryszard Gryz, obecność przedstawicieli Kościoła we wszystkich najistotniejszych rozmowach stała się regułą.
Dalszych kapłanów nie delegować
„Instrukcję dostajesz tylko jedną – rób wszystko, co możliwe, by pierwsza rozmowa nie była ostatnią” – takimi słowami zwrócił się prymas Glemp do ks. Bronisława Dembowskiego tuż przed pierwszym spotkaniem przedstawicieli władz i Solidarności w Magdalence. Duchowny wystąpił na nim wspólnie z ks. Orszulikiem w charakterze stałego obserwatora, choć rola obu kapłanów dalece wykraczała poza bierną obserwację. W kolejnych spotkaniach i rozmowach z ramienia Kościoła uczestniczyli również abp Bronisław Dąbrowski oraz bp Tadeusz Gocłowski. „Należało zatrzymać pochód komunistyczny i rozpocząć bardzo trudną dyskusję na temat normalnego funkcjonowania państwa i uczestnictwa społeczeństwa w rządzeniu. Nie było żadnego kumplostwa ani tajnych układów. Nie było żadnego podziału stref wpływów. Szukaliśmy rozwiązań najlepszych z możliwych dla kraju” – oceniał po latach biskup gdański.
Zasadniczym tematem sporu pozostawała kwestia legalizacji Solidarności. W tej sprawie proszono Kościół o przełamanie przeciągającego się impasu. „Poczytuję sobie jako obowiązek poinformowanie o kryzysie, jaki się zarysował w związku z rozmowami okrągłego stołu i perspektywą ich załamania się już w chwili startu” – alarmował prof. Andrzej Stelmachowski prymasa Glempa, prosząc o interwencję. Episkopat pośredniczył wówczas w zorganizowaniu 18–19 listopada 1988 r. spotkania Wałęsy z Kiszczakiem na terenie parafii w Wilanowie. „Rozmowy wilanowskie, w trakcie których szczególnie aktywną rolę odegrał biskup gdański Tadeusz Gocłowski, stanowiły apogeum mediacyjnego zaangażowania Kościoła. Nie przyniosły wprawdzie oczekiwanego przełomu, ale przyczyniły się do podtrzymania minimalnego poziomu zaufania u obu stron konfliktu, bez którego niemożliwe byłoby rozpoczęcie obrad okrągłego stołu w lutym 1989 roku” – zaznaczali Antoni Dudek i Ryszard Gryz.
Chociaż ze strony solidarnościowej padła propozycja, by we wszystkich zespołach okrągłego stołu uczestniczyli – w charakterze świadków – duchowni, Kościół na to nie przystał. Udział księży w posiedzeniach został ograniczony. „Za okrągły stół płaci się kompromisem. Partia płaci wewnętrznym rozbiciem, »Solidarności« też pokazała podziały wewnętrzne i rozchwianie co do kierunku, w jakim iść – politycznym czy związkowym. Co ma czynić Kościół? Była propozycja wprowadzenia dalszych duchownych do okrągłego stołu. Rozważaliśmy to wczoraj i przeważyło zdanie, by dalszych kapłanów nie delegować” – mówił niedługo po rozpoczęciu obrad, w czasie zebrania Episkopatu, prymas Glemp. Jednak przedstawiciele Kościoła wciąż uczestniczyli w zakulisowych rozmowach w Magdalence, gdzie zapadały wiążące decyzje bezpośrednio wpływające na kształt przemian społeczno-polityczno-ekonomicznych. W dokumencie podpisanym w kwietniu 1989 r. brakuje podpisów abp. Bronisława Dąbrowskiego czy bp. Gocłowskiego. Symbolicznie jednak należy uznać, że trzecim sygnatariuszem wynegocjowanego porozumienia był właśnie Kościół.
Dr Jan Hlebowicz (IPN Gdańsk)
Źródło: Muzeum Historii Polski