„Ta świadomość, że ma się na świecie kogoś oddanego – to jest dla mnie najcenniejsze i najważniejsze”, Celina do Zygmunta, 20 marca 1954.
Ziele na Brücknerze
I raz jeszcze Haracz: „Czegóż człowiek nie zrobi, jeśli wie, że odmówiwszy sobie jakiejś przyjemności, pomoże matce, siostrze, bratu, przyjacielowi? Można wyrzec się kina, zredukować ilość papierosów albo nawet odzwyczaić się od palenia, jeśli za tę cenę ktoś bliski w kraju dostanie pomoc”. Nowakowski mógłby powtórzyć za Celiną Otowską: „Niestety jest to obecnie rujnujący nałóg – a raczej mogę głodować, niż tego się wyrzec”! Dalej, w liście z 1946 roku, informuje: „Drogi Panie! Dostałam 2 Twoje listy z papierosami by air mail, bardzo, bardzo dziękuję – miałam wielką radość i przyjemność, bo od kilku lat tak dobrych papierosów nie paliłam”.
Obwieści w tym samym roku: „Dla mnie te papierosy od Pana są prawdziwą osłodą życia!”. Parę łączy, rzecz jasna, nie tylko nikotyna, lecz i w tym przypadku odkryli pokrewieństwo! Rok później Zygmunt ogłosi na łamach tygodnika „Lwów i Wilno” pełną elokwencji apologię: „Niestety autor `Dziejów Obyczajów`, J. St. Bystroń, będąc umysłem suchym i człowiekiem pozbawionym wyobraźni, poświęcił tytoniowi w Polsce niewiele więcej uwagi niż np. Aleksander Brückner, który zresztą nie palił nigdy ani nie pił, podczas gdy Bystroń zawsze trzymał w zębach fajkę”.
W felietonie z 1954 roku maluje: „Z Monopolem Tytoniowym w Polsce niepodległej łączyły mnie serdeczne stosunki”. Spotka się z jego strony z propozycją, by wymyślić „jakąś pociągającą nazwę dla nowego gatunku papierosów”: „Niemal bez zastanowienia odrzekłem, że powinni wypuścić na rynek małe pudełka, zawierające sześć papierosów. Na pudełku niech będzie napis «Pal sześć!»” – i tak tytułuje dowcipną kronikę. Czyż ów przebłysk geniuszu nie żarzy jaśniej od Wańkowiczowego „Cukier krzepi!”? „Odcinkowi” z 5 kwietnia 1962 roku nada łatwy do rozszyfrowania nagłówek „Ziele śmiertelne”.
Celina, 28 września 1946 roku: „Potwierdzam odbiór dwudziestej pierwszej koperty z papierosami, datowana 20 bm. Po dłuższej przerwie zaczynają znów dochodzić”. Także 13 grudnia zaklina: „Boże, żeby choć ten list doszedł, bo ciągle musi się te sprawy powtarzać nie wiedząc, czy poprzednie doszły…”, ale i tu awizuje odbiór trzydziestu amerykańskich papierosów, podanych przez kuriera. Chwali w 1953 roku: „Zapalniczka cudo!”. Cóż z tego, że „cudo”, skoro nie sposób dokupić kamyków i trzeba o nie prosić? Rozkoszuje się 26 czerwca: „Kamyczki nadeszły – bardzo dziękuję – zapalniczka teraz świetnie funkcjonuje i jest śliczna”. Ależ ta komuna upodliła naród…
Knoty z drucikami
Camele to nie jedyny zbytek słany ofiarnie do kraju. Pyta Zygmunt w 1962 roku: „Ciekaw jestem w jakim stanie przyjdzie do Ciebie przesyłka z wiktuałami, które podreperują na pewno śpiżarnię [sic!] Waszą”. Przed jedenastu laty cieszy go, że Celinka ma „przynajmniej pod dostatkiem herbaty i troszeczkę czekolady”. Chociaż w wigilię Wigilii 1961 docieka ile zapłaciła za bakalie, z nadzieją, że cło nie „zrujnowało zanadto”. Raduje się Celina w 1952 roku: „W każdej przesyłce jest jakaś cudowna niespodzianka! Pardon – majtki i zawinięta w nie flaszunia koniaku wywołały mój zachwyt. Oczywiście reformy naciągnęłam od razu i błogosławię Pana za nie…”.
Także po roku zdradzi, że „tym razem” nie sprzedała „nic ze smakołyków”: „Wszystką czekoladę, bakalie – a zwłaszcza ulubione przeze mnie migdały, pożarłam sama [podkreśl. w oryg. – P.Ch.]. Zupełnie egoistycznie – ale to mi wyszło na dobre! Choć trochę się tego wstydzę – bo ja tak lubiłam dzielić się wszystkim. Zresztą, proszę mi nie robić wyrzutów, bo Pan jest taki sam”. Jednak: „Błagam Pana, aby żadnych kosztownych produktów nie przysyłał. Czekolada, daktyle i figi, to są luksusy, bez których jak najbardziej obyć się można i zupełnie wystarczy, gdy się je raz na rok użyje do syta – tak jak ja teraz”.
Raportuje w 1953 roku: „Witaminy zażywam, czekoladę, migdały i śmietankę spożywam sama [podkreśl. w oryg. – P.Ch.]. Reszta poszła na spłacenie drobnych długów, zelowanie bucików, no i życie…”. Sumuje: „Jednym słowem znów stanęłam na nogach – i to jak zawsze dzięki Panu!!”. W 1954 roku prosi o dżem lub marmoladę pomarańczową – „dla mnie do chleba”. Narzeka Zygmunt po pięciu latach: „Twój list w sprawie sardynek, herbaty «Salada» i gorzkich migdałów przyszedł za późno”. Antoni Czermak pamięta w domu sardynki i czekoladę: „Dzieliła się z nami”. Podobnie, jak zabierała Wandę do kawiarni w „Grandzie”: „To był wielki luksus!”. Robi się wykwintnie…
„Zapalniczka cudo!”. Cóż z tego, że „cudo”, skoro nie sposób dokupić kamyków i trzeba o nie prosić? Rozkoszuje się 26 czerwca: „Kamyczki nadeszły – bardzo dziękuję – zapalniczka teraz świetnie funkcjonuje i jest śliczna”. Ależ ta komuna upodliła naród…
„Wzruszają mnie zawsze pomadki do ust – są takie… [niestety zaklejone słowo – P.Ch.]” (1946); „grzebyki, agrafki, gumki”; żyletki, „giletki”, „list z żyletkami”; śliczny obrusik”; „Szczoteczka-świnka zabawna i urocza!” (1953). Prosi z Harendy „o parę laseczek laku. Zygmunt, w tymże, 1956 roku załączy „dwa knoty z drucikami”. A zdarzają się i siurpryzy: „Dostałam […] niespodziewanie kopertę z dwoma parami nylonów w N[owego] Jorku od p. Strzeleckiego”. W 1961 roku Nowakowski zagadnie: „[…] wspominasz o jakiś słuchawkach, ja zaś swego czasu proponowałem Ci, że przyślę aparat do słuchania z Londynu, a jest tu wielki wybór tego, bo dosłownie co krok spotyka się ludzi z gałką w uszach”. Przed rokiem monituje: „A czy dostałaś album o królewnie Małgorzacie (co innego tygodniki, które dostałaś i potwierdziłaś ich odbiór, co innego album)”.
Czasem wyłoni się spoza materialnych stert „inne” życie.
Jedna chustka i dwie strony medalu
Antoni Czermak wspomina dzieciństwo na Sławkowskiej 10: „Celiny pieniądze się nie trzymały... Przedwojenna dziedziczka w końcu!”. O ile Józef Dużyk usuwał skrupulatnie z korespondencji Nowakowskiego ustępy związane z paczkami, to dzięki listom Celiny możemy ich skład odtworzyć. Poświadcza każdy dar. By nie zostać gołosłownym: „Za wszystko najserdeczniej dziękuję” (1952); „Bardzo, bardzo dziękuję” (1953); „[…] dziękuję bardzo serdecznie za tę wzruszającą pamięć o mnie” (1954); „Przepraszam za te kłopoty…” (1956, po lakowej prośbie). I tak dalej, dalej… Nie zawsze echem jest wdzięczność. W 1955 roku ogłosi Zygmunt w londyńskiej prasie zbiórkę dla Adolfa Śmietany – z Wieży Mariackiej strażaka.
„Mam zaszczyt znać go osobiście, gdyż będąc młodym człowiekiem pracował w teatrze jako pomocnik maszynisty”. Pozyska niemało wówczas – 25 funtów. Akcję spotka smutny finał, do którego przyzna się po ośmiu latach: „Dostał paczkę odzieżową i zasię drugą, żywnościową, przyczem życzyliśmy mu, by opyliwszy «Nescafe», wytrąbił coś na nasze zdrowie u Hawełki. Przyszła odpowiedź wręcz irytująca. Sweter za mały na niego, więc dał synowi. Kupon na ubranie nadaje się tylko na kostium dla żony... Nasza hojność «powściągnęła się», jakby powiedział ksiądz Piotr Skarga”. Żal kamufluje w innym felietonie, wywołując natychmiastową reakcję.
Uważnym czytelnikiem „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” okaże się propagandzista szczecińskiego „Głosu Tygodnia”. Przedstawi w 1959 roku Wnioski z walnego żebrania: „Przykro o tym pisać, lecz do świadomości znakomitej liczby naszych kochanych rodaków ta elementarna zasada ekonomiki, wyrażana trafnie przysłowiem «bez pracy nie ma kołaczy», nie może jakoś dotrzeć. Źródeł narodowego (tudzież, rzecz jasna, swojego prywatnego) bogactwa skłonni jesteśmy dopatrywać się w pożyczkach, darowiznach i w ogóle żebraninie a nie w odciskach na dłoniach”. Cytuje przedstawiciela „emigracji Bogoojczyźnianej i nieentuzjazmującej się, jak wiadomo hasłem pracy dla narodu”…
„Posyłamy paczki, i te paczki […] stanowią cechę dodatnią, odróżniającą nas od emigracji poprzednich. […] Mickiewicz nie posłał do kraju ani jednej paczki, bo też nie miał jej za co posłać […]. Jednakże […] myślał ciągle o kraju”. Wróci do obrazowej figury po dwóch latach, by poprzeć ją szczegółem: .„Mickiewicz nie wysłał ani jednej pary najlonów do kraju, Lelewel nie ma na swym koncie ani jednej puszki «Nescafe», ani jednego funta pieprzu gruboziarnistego, ale obaj, jak i wielu innych, im współczesnych, nie tracili z oka sprawy głównej, sprawy polskiej. My ją tracimy”.
Nowakowski skarży się na „pewną panią”: „W liście jest prośba o… kawę, ale prośba tak rzewna, że zmiękło mi zaraz serce: «Pan tak tęskni za Polską, a ja tęsknię za kawą. Pan nawet nie wie, co to jest żyć bez kawy!». […] Posłałem trochę «Nescafe» […]. Wkrótce nadchodzi list następny, pełen nastrojowych akcentów. […] Prosi jeszcze o «Nescafe», dodając: «Może by pan wpłacił w Londynie w PKO dziesięć funtów, a ja za te pieniądze dostanę […] trochę węgla. Dla pana to drobiazg»”. Jest w kraju lepiej, niż przed siedmiu laty, gdy (jak relacjonował w gazecie) „ktoś ze znajomych” otrzymał list, „zawierający dosyć niezwykłą prośbę”: „«Jeśli możesz, przyślij mi jedną chustkę do nosa». Ta prośba wyraża w doskonałym skrócie całą sytuację gospodarczą bogatej, szczęśliwej Polski”.
„Doprawdy mniej żądać nie można!”. Akurat na chustkę w listach od Celiny nie trafiliśmy…
Tułacze robry
Czasem wyłoni się spoza materialnych stert inne życie. W 1953 roku prosi Celina o nuty Amerykanina w Paryżu – dla koleżanki, która była dla niej „bardzo dobra w czasie okupacji”. Rok wcześniej Zygmunt apeluje: „W dalszym ciągu stanowczo, nawet bardzo stanowczo proszę, by Pani nie przysyłała żadnych książek. Mam ich bardzo dużo, a poza tym biblioteki londyńskie są zaopatrzone w polonica wszelkiego rodzaju”. I sili się na historyczną anegdotę: „Jeśli mowa o książkach, spotkałem się z zabawną informacją. Wielki twórca słownika polskiego Linde, wspomina, że m.in. był w Trzęsówce przed jakimiś 150 laty i porządnie ją wypaproszył [sic!] ze starych książek. Poszukiwał rozmaitych cennych szpargałów w klasztorach i dworach”.
W tym czasie, w „Trzynastu jesieniach”, odkryje się zasadniczy dylemat: „Posyłamy paczki, i te paczki […] stanowią cechę dodatnią, odróżniającą nas od emigracji poprzednich. […] Mickiewicz nie posłał do kraju ani jednej paczki, bo też nie miał jej za co posłać […]. Jednakże […] myślał ciągle o kraju”. Wróci do obrazowej figury po dwóch latach, by poprzeć ją szczegółem: .„Mickiewicz nie wysłał ani jednej pary najlonów do kraju, Lelewel nie ma na swym koncie ani jednej puszki «Nescafe», ani jednego funta pieprzu gruboziarnistego, ale obaj, jak i wielu innych, im współczesnych, nie tracili z oka sprawy głównej, sprawy polskiej. My ją tracimy”.
Wtórował Jan Bielatowicz: „Środki na życie czerpała Wielka Emigracja w ogromnej mierze z kraju – z fortun magnackich i ziemiańskich. […] Dziś jest odwrotnie. […] Te paczki i listy, wychodzące dzień w dzień ze wszystkich krajów na Zachodzie setkami tysięcy, to będzie na zawsze symbol naszego stosunku do Kraju. […] Tym też jesteśmy z pewnością więksi od Wielkiej Emigracji: że nie czerpiąc żadnych środków materialnych z Kraju, wysyłamy tam to, na co nas stać, a co niewątpliwie posiada znaczenie poważne”. Czy aby tak poważne, jak emisariusze słani przez przodków z programami, z literaturą wolności dla motania spisków i gotowania powstania?
Na kartach wydanej w Londynie broszury „Dlaczego nie wracamy?” Józef Wittlin sąsiaduje w 1956 roku z Nowakowskim, usiłując żartować w jego stylu, by uniknąć odpowiedzi: „[…] jako znany i wypróbowany materialista, nie wracam do Polski głównie z obawy, że nikt z moich dotychczasowych przyjaciół na emigracji nie zdobędzie się na chrześcijański gest posyłania mi do Kraju paczek «Tazaba». A także z obawy, iż gdybym po powrocie tych paczek nie potrzebował, nie zniósłbym swojego materialnego uprzywilejowania za cenę, której krajowi rozdawcy przywilejów mogliby ode mnie zażądać”. Bielatowicz: „Niechże historia zatytułuje rozdział o naszych dziejach: «Emigracja paczkowa». Wysoki to zaszczyt i niezła legitymacja”. Nowakowski: „To, i tylko to możemy sobie w naszym tułaczym robrze zapisać jako honory, więc u góry”. Na szczęście się mylił.
Źródła:
TOMASZ, „Dwa łyki polityki. Wnioski z walnego żebrania”, „Głos Tygodnia” 1959, nr 43, 25 października; J. Bielatowicz, „Wielka emigracja”, w: „Literatura na emigracji”, Londyn 1970; J. Wittlin, „Teksty rozproszone”, t. 2, opracowanie K. Szewczyk-Haake, Kraków, 2023 oraz teksty Z. Nowakowskiego, „Świetlanej pamięci królowej Anny”, „Lwów i Wilno”: 1947 nr 23, 11 maja; „Ziele śmiertelne”, „O duszę i ciało emigracji”, „Zmierzch konspiracji”, „Dziesięć par butów”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 5 kwietnia 1962, 9 września 1955, 27 października 1955 i 21 lutego 1963; „Alicja w krainie czarów” i „Trzynaście jesieni”, „Dziennik Polski” (Detroit), 15 listopada i 30 sierpnia 1952; „Mój Jenerale!”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 3 grudnia 1954.
Autor: Paweł Chojnacki
Źródło: Muzeum Historii Polski
Piąty odcinek drugiej serii cyklu ukaże się wieczorem 13 grudnia w portalu Dzieje.pl w zakładce „Artykuły historyczne”.