24 lutego 1943 roku „Zagra-Lin” – oddział Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych „Osa”, dokonał zamachu bombowego na peronie kolejki miejskiej S-Bahn Friedrichstrasse w Berlinie. Ucierpiało 78 osób, z czego 36 straciło życie. Do podobnych eksplozji doszło później m.in. na dworcach głównych w Berlinie i we Wrocławiu (Breslau).
„Nawet Berlin nie uchroni się od odwetu. Wszystko będzie w naszym zasięgu, a najważniejsze jest to, że akcje odwetowe w Rzeszy nie dadzą Niemcom podstaw do represji i egzekucji publicznych w Polsce” – mówił kpt. Bernard Drzyzga „Jarosław”, dowódca elitarnego oddziału dywersyjnego „Zagra-Lin”, który w pierwszej połowie 1943 roku szczególnie dał się we znaki niemieckim władzom.
Idea prowadzenia walki na terytorium wroga była jednak starsza i wiązała się m.in. z wykształceniem się nowych struktur Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej. 20 kwietnia 1940 roku komendant główny ZWZ płk Stefan Rowecki „Grot” wydał rozkaz powołujący do życia Związek Odwetu z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim „Teodorem” na czele. Za działania sabotażowo-dywersyjne na obszarze III Rzeszy odpowiadała jedna z komórek ZO, podlegająca Śląskiemu Okręgowi ZWZ.
Grupy Smoczyka i Kwaśnickiego
W Niemczech funkcjonowała placówka „Rzesza”, dowodzona przez ppor. Wacława Smoczyka. To jego żołnierze odpowiadali za detonację ładunków wybuchowych w poczekalniach dwóch dworców kolejowych – w Berlinie i we Wrocławiu, do których doszło 15 sierpnia 1940 roku. Data nieprzypadkowa – tego dnia Polacy obchodzili Święto Żołnierza (obecnie Święto Wojska Polskiego). Grupa ppor. Smoczyka odpowiadała też m.in. za eksplozje na trasie kolejowej Berlin-Kolonia. Planowano też wysadzić dworzec w Opolu.
„W okresie 1940 do 1942 r. komórka ta wywołała na terenie Berlina i innych miast niemieckich oraz ziemiach polskich włączonych do Niemiec około 46 zamachów bombowych m.in. na pociąg pośpieszny w Berlinie i berlińską rafinerię +Portal+. Przeprowadzono wiele akcji przeciwko niemieckiej komunikacji kolejowej, stosując zapalniki czasowe. Stosowano trotyl, bomby termitowe” – pisze Aleksander Czerwiński w artykule „Dywersja w Berlinie”.
Jak dodaje, ppor. Smoczyk stał się ofiarą donosu jednego ze współpracowników (agenta Gestapo); popełnił samobójstwo, zanim wpadł w ręce Niemców. Kres działalności placówki „Rzesza” nie oznaczał jednak, że polskie podziemie zrezygnowało z ataków na cele zlokalizowane w niemieckiej stolicy.
Od 1940 roku, głównie na terenie Rzeszy, działała grupa dywersyjna dowodzona przez inż. Franciszka Kwaśnickiego „Rawicza”, szefa śląskiego ZO. „Inż. Kwaśnicki zdołał zorganizować w Rzeszy następujące komórki ZO: w Berlinie – dzielnicy Charlottenburg (kierownik Alfred Urbańczyk), w Harligerode – w górach Harzu (Henryk Drewski) w Malmitz koło Żagania (Paweł Urbaczka), we Wrocławiu (inż. Józef Komorek), nadto w Saltzgitten, Wiedniu i w Lądku Zdroju” – pisze Juliusz Niekrasz, autor publikacji „Z dziejów AK na Śląsku".
Dywersanci „Rawicza” dokonali m.in. ataku bombowego na berlińską stację kolejową Anhalter z 30 grudnia 1940 roku. Oprócz zamachów na terytorium Rzeszy, śląski ZO odpowiadał za przygotowanie i przeprowadzenie akcji sabotażowo-dywersyjnych w Zagłębiu Dąbrowskim, na Śląsku Cieszyńskim i Zaolziu. Celem były m.in. zakłady przemysłowe, w tym huty i rafinerie.
Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych „Osa”
Nie tylko terenowe, ale i centralne, warszawskie struktury zbrojnego pionu polskiego podziemia podjęły walkę na terytorium wroga. W maju 1942 roku powołano do życia Organizację Specjalnych Akcji Bojowych „Osa”, formalnie część Armii Krajowej, powstałej trzy miesiące wcześniej ze struktur ZWZ. „Osa” funkcjonowała niezależnie od ZO oraz innych, mniejszych grup odpowiadających za sabotaż i dywersję. Dowodził nią ppłk Józef Szajewski „Philips”.
„Była to mała, lecz niemal autonomiczna „organizacja”, działająca na terenie całej GG, a od grudnia 1942 r. sięgająca nawet w głąb Rzeszy, podporządkowana Komendantowi AK i wykonująca akcje bojowe na jego bezpośrednie zlecenie. Celem tych akcji miała być likwidacja czołowych przedstawicieli aparatu okupacyjnego, a ich ciężar gatunkowy i związane z tym wyeksponowanie oddziału spowodowało, że +Osa+, analogicznie do ZO, uformowana została jako autonomiczna organizacja bojowa, w założeniu swym szczelnie odcięta od innych oddziałów akowskich” – tłumaczy Tomasz Strzembosz w książce „Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy 1939-1944”.
Dywersja w Rzeszy
W grudniu 1942 roku – jak wspomina historyk – rozpoczął się nowy rozdział w dziejach polskiej dywersji zagranicznej. Wtedy bowiem powstała specjalna komórka „Osy” do realizacji celów kierownictwa AK poza okupowanym krajem – „Zagra-Lin” („zagra” – od zagranicy, „Lin” – od tajnego kryptonimu Warszawy), zwany również pod nazwą „Kosa-Zagra”. Był to jeden z trzech oddziałów „Osy”, poza komórką warszawską i krakowską. Zadaniem sekcji dowodzonej przez kpt. Drzyzgę (uciekiniera z oflagu w Woldenbergu) było przygotowywanie i przeprowadzanie akcji dywersyjnych na terytorium III Rzeszy, w szczególności w Berlinie, a także na ziemiach wcielonych do Niemiec.
„W skład tej komórki, nielicznej, ale bardzo operatywnej, wchodzili żołnierze świetnie znający język niemiecki oraz stosunki panujące w głębi Rzeszy, odważni, zdecydowani na wszystko, należycie przeszkoleni w zakresie posługiwania się materiałami wybuchowymi” – pisał we wspomnieniach oficer wywiadowczy „Osy” chor. Aleksander Kunicki „Rayski”.
W lutym 1943 roku „Osa” przeszła pod rozkazy Kedywu AK, uzyskując kryptonim „Kosa 30”. Oddział liczył kilkudziesięciu zakonspirowanych członków; według danych za czerwiec 1943 roku – 55 osób. Osiemnaście z nich służyło w „Zagra-Linie”.
Sposób działania elitarnego oddziału przebiegał według następującego wzorca: do akcji wyznaczono kilkuosobową grupę (dywersanci oraz łączniczki), która zazwyczaj dojeżdżała na miejsce planowanego ataku jednym pociągiem, choć w oddzielnych wagonach. Następnie podkładano ładunek (umieszczany w walizkach, teczkach itd.) na peronie. Na kilka minut przed przyjazdem „celu” dywersanci oddalali się z miejsca ataku.
"Najtrudniejsze akcje Drzyzga wykonywał osobiście, tylko z jednym pomocnikiem i łączniczką. We trójkę trzykrotnie jeździli z Warszawy do Berlina (...) Mimo że za każdym razem wieźli ze sobą bombę aż z Warszawy - szczęście im dopisywało" – pisze Jerzy Ślaski w książce "Polska Walcząca".
„Zagra-Lin” w akcji
Według wspomnień „Rayskiego” pierwszy zamach „Zagra-Linu” w Berlinie miał miejsce 13 lutego 1943 roku; eksplozja – pisze szef komórki wywiadowczej „Osy” – zabiła 4 osoby, a raniła 60. Śledztwo w sprawie polskiego ataku prowadził szef Gestapo Heinrich Mueller, a polecenie do jego wszczęcia miał wydać sam Reichsfuehrer Heinrich Himmler.
Najbardziej spektakularną akcją „Zagra-Linu” było natomiast przeprowadzenie wieczorem 24 lutego 1943 roku zamachu na stacji kolejki podziemnej S-Bahnhof Friedrichstrasse w Berlinie. Potężna eksplozja zabiła 36 osób, 78 odniosło rany. Atak bombowy przygotowali: Józef Lewandowski „Jur” – pochodzący z Bydgoszczy zastępca kpt. Drzyzgi, Jan Lewandowski „Jan”, Janusz Łuczkowski „Mały” i Leon Hartwig „Mały”. Dowódca akcji – „Jur”, posiadał obywatelstwo niemieckie, co ułatwiało przewóz do Niemiec materiałów wybuchowych.
„Efekt psychologiczny tego wydarzenia był w Berlinie piorunujący. Policja berlińska, po szczegółowych oględzinach terenu, odnalazła kilka fragmentów podłożonego ładunku i wykryła ślady, wskazujące na sprawców z polskiego podziemia. Szef Gestapo, Heinrich Müller zawiadomił o tym podległe komendy i polecił wzmożenie czujności. Nazajutrz berlińska gazeta "Berliner Nachtausgabe" pisała m.in.: "Zamachowcy muszą być za wszelką cenę ujęci. Taki jest rozkaz władz" – piszą Jacek Wilamowski i Włodzimierz Kopczuk, autorzy książki „Tajemnicze wsypy. Polsko - niemiecka wojna na tajnym froncie”.
Minęło zaledwie półtora miesiąca, a w Berlinie wybuchły kolejne bomby przygotowane przez „Zagra-Lin”, znowu zawyły syreny alarmowe. 10 kwietnia 1943 roku żołnierze polskiego podziemia podłożyli ładunki na berlińskim Dworcu Głównym (Hauptbanhof). Atakiem dowodził już bezpośrednio dowódca całej komórki – kpt. Drzyzga.
„W pierwszych dniach kwietnia (…) wyjechałem z Jurem i Haliną z Dworca Głównego w Warszawie, wioząc ze sobą przygotowane materiały wybuchowe oraz przygotowane baterie do bomb zegarowych. (…) Zespół cały jechał pod nazwiskami volksdeutschów pociągiem przeznaczonym tylko dla Niemców. W Kutnie, po udanym manewrze na dworcu oraz szczęśliwym uniknięciem kontroli na komorze celnej, prawie w ostatniej chwili przed odejściem pociągu zespół wsiadł do wagonu i pojechał wprost do Bydgoszczy, gdzie na melinie własnej opracował dokładny plan wykonania akcji w Berlinie” – wspominał dowódca „Zagra-Linu”.
W zamachu na berliński dworzec życie straciło 14 osób, 60 zostało rannych. Polscy konspiratorzy uniknęli aresztowań, choć poszukiwała ich niemiecka policja, a ogłoszenia oferujące 10 tys. marek nagrody za schwytanie uczestników zamachu rozwieszono w wielu miejscach Berlina.
Niecałe dwa tygodnie później, 23 kwietnia, „Zagra-Lin” dokonał zamachu na kolejowym Dworcu Głównym we Wrocławiu. Celem ataku był pociąg wojskowy, a eksplozja nastąpiła w chwili, gdy niemieccy żołnierze wysiadali na peron. Zginęły 4 osoby, kilkanaście innych odniosło obrażenia ciała. O akcji polskiego podziemia przypomina okolicznościowa tablica, umieszczona w 1995 roku z inicjatywy oddziału dolnośląskiego Światowego Związku Żołnierzy AK przy wejściu na wrocławski dworzec.
Po zamachach w Berlinie i we Wrocławiu żołnierze „Zagra-Linu” wysadzili m.in. pociąg przewożący amunicję pod Rygą, a także zaatakowali kolejowy transport słomy i paszy na trasie Bydgoszcz-Gdańsk. W literaturze przedmiotu można też spotkać się z informacją o trzecim zamachu w Berlinie, którego miano dokonać 10 maja 1943 roku na tamtejszym Dworcu Śląskim (Schlesischer Bahnhof).
Za wykolejanie pociągów, parowozów oraz ataki na inne cele na terenie Niemiec odpowiadała tez komórka zagraniczna AK – Komenda Okręgu Berlin "Blok". „Rozpoczęto na nowo budowę Komendy Terytorialnej w Berlinie z zadaniem ograniczonym na razie do uruchomienia komórki terrorystycznej, organizowania punktów ewakuacyjnych dla uciekających z obozów, zorganizowania punktów werbunkowych do akcji «Kedywu» i «N»” – pisał w raporcie z 1 marca 1943 roku gen. Rowecki „Grot”.
Rozbicie „Osy”
5 czerwca 1943 roku był zdecydowanie najczarniejszym dniem w historii „Osy”. Większość jej członków, przybyłych tego dnia do warszawskiego kościoła św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży celem wzięcia udziału w ceremonii ślubnej jednego ze współtowarzyszy – por. Mieczysława Uniejowskiego, nie spodziewało się niemieckich aresztowań. Te jednak stały się faktem, niewątpliwie doszło do zdrady.
Niemcy zatrzymali 89 konspiratorów; część została wkrótce rozstrzelana, część wywieziona do obozów koncentracyjnych. Pozostali członkowie „Osy”, których nie było na ślubnej uroczystości, prowadzili dalszą walkę w konspiracji. Wśród nich był m.in. kpt. Drzyzga, szef „Zagra-Linu”. Elitarny oddział przestał istnieć w lipcu 1943 roku, co było naturalną konsekwencją rozwiązania zdziesiątkowanej aresztowaniami „Osy”.
Waldemar Kowalski