Igrzyska w Montrealu w 1976 roku były popisem 14-letniej wtedy rumuńskiej gimnastyczki Nadii Comaneci. Przeszła ona do historii tej dyscypliny jako pierwsza, która otrzymała notę marzeń - 10 - i to aż siedem razy.
W olimpijskim debiucie zdobyła trzy złote medale, srebrny i brązowy. Nazwana została po tym osiągnięciu "cudownym dzieckiem gimnastyki".
Cztery lata później w Moskwie dołożyła do swojej kolekcji dwa złote i dwa srebrne. Być może jej wynik byłby jeszcze lepszy, jednakże rywalizowała wówczas z reprezentantkami gospodarzy, które u siebie nie mogły przegrać... Po jej ćwiczeniu w wieloboju indywidualnym sędziowie niemal pół godziny zastanawiali się nad oceną końcową. Wreszcie przyznano jej notę 0,075 pkt gorszą niż Jelenie Dawidowej.
Na montrealskiej bieżni złote tradycje fińskiej szkoły długodystansowej kontynuował Lasse Viren. Cztery lata wcześniej w Monachium ustrzelił dublet w biegach długodystansowych - wygrał 5000 i 10 000 m. Jest jedynym sportowcem w historii, który obronił tytuły mistrzowskie na obu dystansach jednocześnie. Viren znany był z tego, że długie godziny trenował biegając po lasach. Podobno okrągły rok biegał trzy razy dziennie przez siedem dni w tygodniu.
W Montrealu niezwykłego wyczynu dokonał również kubański biegacz Alberto Juantorena, który jako jedyny w historii na tych samych igrzyskach zdobył złote medale na 400 i 800 metrów. Słynny "El Caballo" nie dał szans biegaczom z USA oraz Afryki i został pierwszym zawodnikiem z kraju nieanglojęzycznego, który triumfował na tych dystansach.
Kolejne igrzyska - w Moskwie - stały się smutnym zaprzeczeniem szlachetnej rywalizacji sportowej, na czas której powinny zamierać spory polityczne. Olimpiadę w stolicy ZSRR zbojkotowały USA i kraje Europy Zachodniej w proteście przeciw interwencji radzieckiej w Afganistanie. Stronniczość sędziów sprzyjających gospodarzom spowodowała dodatkowo, że rywalizacja nie zawsze była pasjonująca i uczciwa. Mimo wszystko jednak trafiały się niezwykłe wydarzenia, które przeszły do historii ruchu olimpijskiego.
Do takich należały pojedynki dwóch biegaczy brytyjskich - Sebastiana Coe oraz Steve'a Ovetta. Obaj rywalizowali ze sobą od 1972 roku na dystansach 800 i 1500 metrów. Na pierwszym z nich zwykle lepszy był obecny szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Coe, na drugim - Ovett. Obaj rzadko mierzyli się na bieżni, dlatego nie znali do końca swoich możliwości.
Pierwszy moskiewski finał, na 800 metrów, wygrał niespodziewanie Ovett przed Coe. Była to duża niespodzianka. Jeszcze większą był jednak rewanż tego drugiego na koronnym dystansie Ovetta, choć to właśnie on był uważany za przyszłego mistrza olimpijskiego na tym dystansie. Wygrał Coe, a niedoszły złoty medalista był trzeci.
Gospodarze mieli w tym czasie swoich ulubieńców. Do nich z pewnością należał gimnastyk Aleksander Ditiatin. W Moskwie dokonał on niezwykłego wyczynu - dotarł do finału wszystkich ośmiu konkurencji i w każdej z nich stanął na podium. W tych igrzyskach zdobył trzy złote i cztery srebrne medale, do których dołożył jeszcze brąz. Ponieważ pierwsze olimpijskie krążki zdobył w Montrealu (dwa srebra), jego dorobek zamknął się okrągłą liczbą 10 medali. (PAP)
mar/ cegl/