Jedenaścioro młodych Izraelczyków przyjechało do Warszawy i Gdańska, żeby spotkać się z rówieśnikami z Polski, których poznali niedawno w swoim kraju. W ten sposób działa "Żywy most ", który co roku pomaga poznać się i polubić przedstawicielom obu narodów.
"Nasz cel jest bardzo prosty: chcemy budować zrozumienie i przyjaźń między Polakami a Izraelczykami" - mówi PAP Jossi Erez, koordynator programu z pozarządowej organizacji Spark Pro. "To trochę jak speed dating (szybkie randki)" - żartuje Erez, ale jest w tym ziarno prawdy, ponieważ w czasie wizyt spotykają się i spędzają ze sobą mnóstwo czasu przedstawiciele nie tylko dwóch narodów, ale i obu płci, i bywa, że nawiązują się między nimi także sympatie.
Nasz cel jest bardzo prosty: chcemy budować zrozumienie i przyjaźń między Polakami a Izraelczykami - mówi PAP Jossi Erez, koordynator programu z pozarządowej organizacji Spark Pro.
To siódma z kolei grupa w ramach "Żywego mostu". Izraelczycy przyjechali do Polski w poniedziałek i pozostaną do końca sierpnia. Wcześniej gościli u siebie koleżanki i kolegów z Polski. Biorą udział m.in. w nauce tańców staropolskich i izraelskich, warsztatach kulinarnych i grają w paintball. Program finansowany przed dwa rządy (choć uczestnicy pokrywają samodzielnie koszty biletów lotniczych) przewiduje zwiedzanie miejsc istotnych dla kultury i historii obu narodów, w tym Muzeum Powstania Warszawskiego, Zamku Królewskiego w Warszawie czy Muzeum Solidarności i Muzeum Bursztynu w Gdańsku. Prócz tego - warsztaty i dyskusje o tolerancji, konfliktach i współpracy, a także o holokauście.
"Dwa i pół roku temu byłem w Polsce jako uczestnik podróży do miejsc holokaustu. Myślałem, że nigdy więcej moja stopa nie stanie na tej ziemi, gdzie tylu ludzi zginęło. Teraz zmieniłem zdanie, choć nie jest mi łatwo tam wrócić " - mówi PAP przed wyjazdem do Polski Witalij Tkaczow, jeden z młodych Izraelczyków biorących udział w programie wymiany. "To ważne, żeby pamiętać, że tam leżą żydowskie kości, że sprawcami zagłady byli Niemcy, naziści, ale też o tym, że miliony Żydów żyło w Polsce przez wiele stuleci i że mamy ze sobą wiele wspólnego" - dodaje Tkaczow, student psychologii i socjologii uniwersytetu w Hajfie.
"Bardzo istotne jest to, że się spotykamy i zaprzyjaźniamy, bo każdy może robić złe rzeczy, a powinniśmy szukać tego, co dobre i co nas może łączyć w przyszłości" - wskazuje Naama Aszer, również studentka tego samego kierunku.
"Szybko się okazało, że my, młodzi, mamy te same opinie, ten sam sposób widzenia świata i po kilku dniach już jesteśmy jedną grupą i kto wie, może nawet wyklują się z tego jakieś wspólne biznesy?" - dorzuca Michael Gutmor z wydziału ekonomii i zarządzania tej samej uczelni.
Polsko-izraelska grupa dużo rozmawia m.in. o tym, że mimo coraz bardziej rozwiniętych kontaktów między dwoma krajami wciąż brakuje tanich połączeń lotniczych, a w Polsce nadal nie można kupić izraelskiego humusu, którym chętnie zajadali się w Hajfie czy Tel Awiwie.
Dyskutują też o różnicach. Monika Liniewicz, studentka psychologii Uniwersytetu Gdańskiego nie umie sobie wyobrazić, jak to możliwe, że nawet kobiety mają w Izraelu obowiązek służyć w wojsku - i to przez dwa lata. Jej koleżankę z wydziału, Magdalenę Filipską, zaskoczyło, jak mało hierarchiczne jest izraelskie społeczeństwo, także w światku akademickim. "U nas mówi się: panie profesorze, a tu wystarczy - what's up David (co jest grane, Dawidzie)" - przytacza. Również to, jak liczne są rodziny w Izraelu. "Czwórka dzieci to żadna nowina" - mówi Liniewicz.
"Jest trochę inaczej - prostuje Michael Gutmor - wielodzietne są rodziny religijne albo arabskie, a w świeckich rodzinach w mieście też modelem jest dwójka dzieci - jak w Polsce".
Tak czy siak - jak podkreślają także inni uczestnicy programu oraz przedstawicielka polskiego partnera Spark Pro w tegorocznej wymianie, Kamila Breza ze Stowarzyszenia Zaprzyjaźnieni w Kulturze - więcej jest podobieństw niż różnic.
Jossi Erez, były wykładowca socjologii i psychologii na uczelni w Hajfie, przeprowadza ankiety, w których bada nastawienie uczestników wymiany zarówno przed spotkaniem grup, jak i na koniec - gdy już wzięli udział we wszystkich wspólnych zajęciach, warsztatach, dyskusjach i wycieczkach, gdy razem mieszkali, jedli i rozmawiali godzinami.
Wyniki ankiet wskazują, że generalnie większa rezerwa jest na początku po stronie izraelskiej. Erez tłumaczy, że pamięć o Zagładzie musi mieć wpływ na mentalność każdego Izraelczyka. Wspólne spędzenie kilku dni najpierw w jednym kraju, a potem w drugim, wszystko zmienia. "Podejście do ludzi i do życia bardzo ewoluuje - wszystko jest pozytywne, bo polubili tego konkretnego chłopaka czy tę dziewczynę. Polska i Izrael już nigdy nie będą w ich oczach obcymi, odległymi krajami" - mówi PAP Erez.
Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz (PAP)
ju/ ksaj/ mc/