W środę przypada 30. rocznica polskiej premiery filmu Andrzeja Wajdy „Człowiek z żelaza”, uhonorowanego Złotą Palmą w Cannes i nominowanego do Oscara. W "Człowieku z żelaza", którego premiera w Polsce odbyła się dwa miesiące po triumfie w Cannes, 27 lipca 1981 r., przedstawiono strajki robotników Wybrzeża. Obraz jest kontynuacją "Człowieka z marmuru" z 1976 r., czyli historii o Mateuszu Birkucie, przodowniku pracy z Nowej Huty.
Fabuła "Człowieka z żelaza" opisuje dalsze losy rodziny Birkutów. W głównych bohaterów wcielili się: Jerzy Radziwiłowicz (jako Maciek Tomczyk, syn Mateusza Birkuta), Krystyna Janda (jako Agnieszka) oraz Marian Opania (w roli dziennikarza Winkla).
Syn Birkuta, Maciek Tomczyk, jest robotnikiem w stoczni gdańskiej i aktywnym działaczem komitetu strajkowego. Polecenie zrealizowania reportażu kompromitującego Tomczyka otrzymuje dziennikarz radiowy, Winkel. Dziennikarz przyjeżdża do Trójmiasta i próbuje dostać się na teren strajkującej stoczni. Dowiaduje się o małżeństwie Agnieszki - która kiedyś pracowała nad filmem o Birkucie - z Maćkiem Tomczykiem.
Teraz Agnieszka jest osadzona w areszcie - za popieranie strajku. Dzięki znajomościom w milicji Winkel uzyskuje zgodę na widzenie z kobietą. Dziewczyna opowiada mu historię swojej znajomości i małżeństwa z Tomczykiem. Przekonuje dziennikarza o słuszności żądań strajkujących.
W czasie, gdy rozgrywały się wydarzenia sierpniowe w 1980 roku, autor scenariusza "Człowieka z żelaza", Aleksander Ścibor-Rylski, przebywał za granicą. Scenariusz filmu napisał w ciągu sześciu dni, na podstawie dokumentów, relacji świadków, zapisów magnetofonowych. Wyjaśniając tytuł filmu, powiedział: "Birkut przyjechał ze wsi na budowę Nowej Huty twardy i takim pozostał. Narasta w nim świadomość, ale jako charakter pozostaje monolitem od początku do końca. Jego syn najpierw prezentuje się jako młody człowiek, dość nieufny i zamknięty w sobie. Jest dopiero takim kawałkiem żelaza, który trzeba wykuć. I wykuwa go życie - śmierć ojca, rok 1976, działalność w wolnych związkach zawodowych i wreszcie sam strajk".
Andrzej Wajda trafił do Stoczni jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, które wywalczyło sobie prawo do dokumentowania strajku dla celów archiwalnych. "Robotnicza straż przy bramie rozpoznała mnie od razu, a w drodze na salę obrad jeden ze stoczniowców powiedział: - Niech pan zrobi film o nas... - Jaki? - Człowiek z żelaza! - odpowiedział mi bez namysłu. Nigdy nie robiłem filmu na zamówienie, ale tego wezwania nie mogłem zignorować" - tak reżyser wspominał okoliczności powstania filmu.
Złotą Palmę za „Człowieka z żelaza” przyznano 27 maja 1981 r. "Fakt, że kino polskie mogło na festiwalu w Cannes wydać swój krzyk, jest być może gwarancją wolności" - napisał wówczas francuski dziennik "France Soir".
Wajda otrzymał za "Człowieka z żelaza" również nominację do Oscara. Obraz został jednak wycofany z oscarowego konkursu przez polskie komunistyczne władze.(PAP)
jp/ aszw/ mlu/