2011-05-20 15:54 Warszawa (PAP) - Myślenie o końcu świata jest integralną częścią kultury, przybierać może ono jednak różne formy - mówią w rozmowie z PAP etnolog i religioznawca. 89-letni amerykański pastor Harold Camping wyliczył, że koniec świata nastąpi w najbliższą sobotę 21 maja 2011 r.
"Człowiek obawia się końca i chce się do niego przygotować, nie chce, żeby go ten koniec zaskoczył. W związku z tym niekiedy oddaje się pod kuratelę tych, którzy są w stanie to przewidzieć. Bo oni, mamy nadzieję, powiedzą nam, jak się do niego przygotować" - wyjaśnił etnolog.
Harold Camping, 89-letni amerykański pastor zyskał sławę i wielu zwolenników, kiedy wyliczył, że koniec świata nastąpi 21 maja 2011 r. Religioznawca dr hab. Piotr Balcerowicz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej uważa, że w przepowiednie końca świata wierzą osoby religijne w sposób szczególny - które źle czują się w typowych kościołach, które kontestują utrwalone struktury religijne. "Są to osoby, które poszukują alternatywy dla swojego życia religijnego" - stwierdził.
Zdaniem religioznawcy, przepowiedniom końca świata ulegają ludzie oczekujący zmiany rzeczywistości, której nie są w stanie zmienić sami. "Osoby o rozchwianych emocjach, które nie mogą się znaleźć w świecie, które nie radzą sobie ze światem, szukają uproszczonych wyjaśnień - powiedział Balcerowicz. - Jeżeli jakaś osoba o silnym charakterze, charyzmatyczna, mówi, że ma kontakt z Bogiem, że odkryła pewne tajemnice innym niedostępne, to te osoby rozchwiane emocjonalnie jej wierzą, czują się bezpiecznie, bo mają poczucie, że znajdują jakieś wyjaśnienie w życiu, jakąś odpowiedź na swoje problemy. Tego typu grupy religijne dają im poczucie bezpieczeństwa, poczucie wspólnoty, co jest bardzo ważne. Te osoby przestają być wyalienowane, wyobcowane z tego świata. Prorok, guru staje się wtedy ich przewodnikiem życiowym".
Według Odoja, przepowiednie końca świata "to nie jest nic nowego. To się pojawiało i będzie pojawiało".
Etnolog wymienia, że we wczesnym średniowieczu obawiano się, że koniec świata nastąpi w roku 1000. Na koniec czekano 31 grudnia 999 r. w największych miastach Europy. Kiedy kres świata nie nastąpił, zapanowała wielka radość i ludzie zaczęli świętować to wydarzenie. "Stąd wziął się zwyczaj obchodzenia Sylwestra - powiedział badacz. - W tym czasie papieżem był bowiem Sylwester II".
Odoj przypomniał, że również współcześnie przed rokiem 2000 pojawił się pewien niepokój o losy świata - nie wiadomo było, jak ze zmianą daty poradzą sobie komputery.
Etnolog zaznaczył, że nie we wszystkich przepowiedniach wyznaczona jest data końca - czasami koniec zwiastować mają również pewne znaki czy wydarzenia. Tak jest np. w przepowiedniach w Apokalipsie św. Jana czy u Nostradamusa.
Myślenie o końcu świata obecne jest nie tylko w kulturze i religii, ale również w nauce: naukowcy na podstawie m.in. przesłanek fizycznych próbują wyliczyć, kiedy nastąpi kres Ziemi czy Słońca.
Koniec świata jest obecny również w potocznych wyobrażeniach, a czasem ludzie wzdychają: "koniec świata!", komentując jakieś zachowania czy zwyczaje. "Ludzie w sensie potocznym dopatrują się końca świata, kojarząc go z pewnymi niezrozumiałymi, nienaturalnymi jak twierdzą wydarzeniami. To ma nam koniec świata przybliżać" - zaznaczył naukowiec.
"Zapatrywania dotyczące końca są uniwersalne. Jednak wyobrażenia, kiedy nastąpi koniec świata, jaki on będzie i co będzie później, są bardzo różne" - podsumował Odoj.
Ludwika Tomala (PAP)
lt/ ls/ jbr/