Aktor Jan Nowicki był wielkim przyjacielem Piotra Skrzyneckiego, twórcy "Piwnicy pod Baranami". W 14. rocznicę śmierci założyciela legendarnego kabaretu, Nowicki opowiada PAP o ich przyjaźni, listach do nieba, kwiatach oraz miłości do pisania.
PAP: Piotra Skrzyneckiego nie ma z nami już od 14 lat. Jak pan go wspomina?
Jan Nowicki: Mówimy o najbliższym człowieku mojego życia. Gdy zmarł, przez cztery i pół roku pisałem do niego listy na łamach "Przekroju", a Pan Piotr odpisywał mi z nieba. Chciałem zmniejszyć tęsknotę i w jakiś sposób utrzymać go przy życiu. Ciągle mi go brakuje, a moja pamięć o nim jest nadal żywa. Czasem zdarza mi się myśleć, jak Pan Piotr zachowałby się w danej sytuacji, co by mi powiedział.
PAP: Jak wspomina pan tę przyjaźń?
Jan Nowicki: Pan Piotr próbował odciągać mnie od różnych prac. Był człowiekiem wolnym i chciał, abym był tak samo wolny jak on. Byłem jednak związany z teatrem: daty, terminy, godziny... Wielokrotnie go to drażniło.
PAP: Choć przyjaźniliście się panowie przez kilkadziesiąt lat, to o panu Piotrze Skrzyneckim mówi pan per "Pan". Dlaczego?
Jan Nowicki: Pan Piotr był zaprzyjaźniony ze wszystkimi i zawsze ze wszystkimi był na "ty". Ze mną nigdy na "ty" nie był, ponieważ nigdy nam to nie przyszło do głowy. Z tego mówienia sobie per "Pan" często robi się dowcip, satyra. W naszym przypadku nie było żadnej kokieterii, ani jakiegoś nadmiaru szacunku. Poza tym nie jestem z tej generacji, która tak szybko przechodzi na "ty". Nie jestem żaden Amerykanin, żeby kogoś "tykać", a już mówić w ten sposób np. do matki to jest dla mnie skandal.
PAP: - Jak narodziła się wasza przyjaźń?
Jan Nowicki: Wszystko zaczęło się od tego, że Pan Piotr obejrzał "Popioły" Andrzeja Wajdy i zaprosił mnie do "Piwnicy pod Baranami". Powiedział wtedy do publiczności: "Mamy Pana Jana na widowni" i zadedykował mi jakąś piosenkę. Uprzejmie podziękowałem "Panu Piotrowi" i tak zostało potem na ponad 30 lat. Nie wyobrażam sobie, żebym powiedział do niego "Piotrze". Tak było najpiękniej... Tak musiało być!
PAP: Wspominał pan, że Pana Piotra drażniły pana różne zajęcia i uwiązania terminami. Co ma pan na myśli?
Jan Nowicki: Pan Piotr myślał podobnie jak ja. Także uważam, że wolność jest podstawową rzeczą, do której człowiek powinien zmierzać. Najważniejsze jest zyskanie maksymalnej wolności wyboru w życiu osobistym i zawodowym. Zawsze starałem się być wolny tracąc po drodze pewne szanse - mówię tu także o wolności w wyrażaniu pewnych sądów. I tu zacytuję Pana Piotra, który mówił: "Panie Janie, po co panu charakter? Po co pan mówi, że pan coś lubi albo nie, kogoś pan krytykuje? Po co aktorowi charakter Panie Janie?". Natomiast ja uważam, że aby być wolnym, potrzebny jest właśnie charakter. Lecz Pan Piotr był jeszcze bardziej wolny niż ja.
PAP: A spełnienie w zawodzie aktora nie jest dla pana istotne?
Jan Nowicki: Nie wykorzystałem w pełni swoich szans, ponieważ nie miałem wielkiego apetytu na ten zawód. Sensowne rzeczy zagrałem trzy albo cztery razy - reszta była średnia. Natomiast nie mam do siebie pretensji, ponieważ nawet te średnie rzeczy były ponad moje oczekiwania. Miałem duże przerwy w teatrze: przez cztery, pięć lat nie grałem w ogóle niczego. I wcale nie tęskniłem. Jestem człowiekiem, którego nie przeraża milczący telefon. Powiem więcej: był taki okres, gdy telefon dzwonił bez przerwy i traktowałem to jako zagrożenie wolności osobistej.
PAP: Dlaczego?
Jan Nowicki: Ponieważ jestem maniakiem książek i uwielbiam czytać. Później sam zacząłem pisać. Pisałem, ponieważ poczułem, że powinienem to robić. Przez 10 lat zajmowałem się felietonistyką i w zasadzie skromnie mogłem się z tego utrzymać. Bardzo mnie to interesowało. Pisanie jest piękne. To zajęcie, które nie wymaga środków finansowych tylko wyobraźni, rozumu, a nade wszystko dyscypliny. Bardzo możliwe, że gdyby moje życie inaczej się ułożyło, gdybym był człowiekiem mądrzejszym, poznał języki i objechał cały świat, to możliwe, że zająłbym się pisaniem. Stawiam je znacznie wyżej od grania.
PAP: Czy w Kowalu, magicznym miejscu narodzin, przychodzą panu do głowy dobre pomysły?
Jan Nowicki: Najlepsze piosenki napisałem w poczekalni u dentysty w Wiedniu. Udawało mi się pisać teksty w pociągach, w hotelach. Naiwnym ludziom pisanie kojarzy się z biurkiem, stolikiem i zielenią za oknem. Nic bardziej głupiego. Nasza wyobraźnia tego nie wymaga.
PAP: "Piwnica pod Baranami" obchodzi w tym roku swojej 55-lecie. Czego pan jej życzy?
Jan Nowicki: Aby trwała "do końca świata i jeden dzień dłużej" - jak mówi Owsiak. Gdy Pan Piotr zmarł, to historyczne głowy zaczęły mówić o końcu epoki, że jak nie ma Pana Piotra, to nie będzie "Piwnicy". Wydało mi się to bardzo nieuczciwe w stosunku do Pana Piotra. To jego "dziecko" musi trwać dalej.
Jan Nowicki - polski aktor teatralny i filmowy, pedagog. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Od kilkudziesięciu lat związany ze środowiskiem twórczym "Piwnicy pod Baranami". Wieloletni przyjaciel założyciela tego kabaretu - Piotra Skrzyneckiego. Szerszej publiczności Nowicki znany jest z takich filmów jak m.in.: "Popioły", "Życie rodzinne", "Sanatorium pod Klepsydrą", "Spirala", "Wielki Szu", "Jeszcze nie wieczór". Ma 72 lata.
Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)
dog/ tom/ dki/