Zmianę nastrojów wśród ludności i żołnierzy - od entuzjazmu do niepewności - odnotowuje kontrwywiad Komendy Głównej AK w ostatnich godzinach przed wybuchem powstania w Warszawie. "Wystąpienie bez broni równoznaczne będzie z naszą zagładą" - ostrzega meldunek sporządzony 1 sierpnia o godz. 9.00.
Wcześniejszy meldunek nr 5 z 30 lipca 1944 r. odnotowuje, że "w dniu wczorajszym podniecenie ludności osiągnęło wysokie napięcie z powodu wiadomości o koncentracji oddziałów AK, spodziewanego powszechnie wybuchu powstania w nocy 29/30 oraz wiadomości o ukazaniu się sowieckich czołgów pod Warszawą". Kopie poufnych meldunków przekazało PAP Centralne Archiwum Wojskowe (obecnie Wojskowe Biuro Historyczne).
Z dokumentu z 30 lipca wynika, że "wśród ludności kształtuje się prawie powszechne przekonanie, że Niemcy opuszczą Warszawę bez boju i że zrezygnowali z poboru na roboty fortyfikacyjne".
Meldunek sporządzony o godz. 9.00 1 sierpnia 1944 r., czyli tuż przed wybuchem powstania, opisuje nastroje w całkiem innym duchu. "Pewna nerwowość ludzi, objętych tą akcją daje się zrozumieć, niemniej jednak stale zmieniane rozkazy-niekiedy zupełnie ze sobą sprzeczne wywołują wśród wojska AK zrozumiałe zdziwienie, a nawet niepewność co do celowości rozkazów i planów KG".
Uspokajająco na nastroje panujące w Warszawie - zdaniem autora raportu - wpływały pogłoski o rzekomym porozumieniu AK z Wehrmachtem w sprawie opuszczenia przez Niemców Warszawy oraz "wieści o podpisaniu układu polsko-sowieckiego (...) które przyjęto z dużą ulgą, mimo że mówi się o linii demarkacyjnej według żądań sowieckich".
W meldunku zwraca się uwagę na trwające "w środowiskach zorganizowanych gorączkowe przygotowania do wystąpienia, poszukiwanie kontaktu z AK, broni, wzajemne wiązanie łączności. Podniecenie w dołach AK silne, głosy krytyczne słabsze, powraca równowaga. Ogólne dążenie do posiadania broni".
Meldunek sporządzony o godz. 9.00 1 sierpnia 1944 r., czyli tuż przed wybuchem powstania, opisuje nastroje w całkiem innym duchu. "Pewna nerwowość ludzi, objętych tą akcją daje się zrozumieć, niemniej jednak stale zmieniane rozkazy-niekiedy zupełnie ze sobą sprzeczne wywołują wśród wojska AK zrozumiałe zdziwienie, a nawet niepewność co do celowości rozkazów i planów KG".
"Entuzjazm i zapał ludzi słabnie. Wojsko widzi bezcelowość koncentracji i czynnego wystąpienia wobec braku dostatecznej ilości broni i amunicji, co jest wiadomością powszechnie znaną".
Autor meldunku zwraca uwagę, że morale żołnierzy osłabia niedostatek broni i brak wiary w realne wsparcie. "Wiara w zbiorowe desanty naszych kadr londyńskich z powietrza, konieczna z punktu wojskowego (...) wydaje się być mrzonką. Złośliwi porównują dzisiejszą sytuację do 39 r., w którym wszyscy wierzyli w pomoc".
Meldunek sygnalizuje również istniejące różnice poglądów w sprawie celowości powstania. "Niektórzy twierdzą, że będzie ono pomocą tym bolszewikom, którzy w Wilnie, Łukowie i innych miejscowościach rozbroili AK i gdzieś wysłali. Z drugiej strony stwierdzono wypadki, gdzie przedwczesne wystąpienie AK spowodowało całkowite rozbicie tych oddziałów przez siłę niem.".
Dużo miejsca meldunek poświęca zagrożeniom wynikającym z działań propagandy komunistycznej, PAL, PPR i innych, które "na własną rękę wydają zarządzenia, publikują odezwy - formalnie tumanią ludzi".
"Brak konsolidacji w społeczeństwie nie da odpowiedniego oparcia moralnego nawet najlepszemu żołnierzowi" - konkluduje autor meldunku.
Innym problemem, na który zwraca uwagę, jest wyciekanie nawet najbardziej poufnych informacji Komendy Głównej AK. "Informacje te pochodzą od tak zwanych +dobrze poinformowanych+ osób, mających zapewne znajomości w KG. Szczególnie odnosi się to do pewnych członków BIP-u. Gotów jestem twierdzić, że nieświadome szerzenie defetyzmu przez tych panów +zawsze wszystko wiedzących+ jest dla nas najbardziej szkodliwe. Stąd też nie ma mowy o świętości tajemnic wojskowych".
W konkluzji autor meldunku pisze o konieczności reakcji propagandowej na działania komunistów i zaleca wprowadzenie ostrych środków dyscypliny. Stwierdza, że "wystąpienie bez broni równoznaczne będzie z naszą zagładą i ze względów przydatności należałoby uruchomić tyle ludzi, na ile starczy broni i amunicji w dostatecznej ilości, a w razie pomyślnych postępów mobilizować dalsze jednostki". (PAP)
mjs/ ls/