Uniwersalne przesłanie górników zastrzelonych w kopalni Wujek było i jest jasne: trzeba w imię solidarności stawać w obronie człowieka; trzeba stawać w obronie pracowniczych praw i obywatelskich wolności - mówił w 41. rocznicę krwawej pacyfikacji kopalni metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.
Piątkowa msza pod przewodnictwem arcybiskupa w katowickim kościele pw. Krzyża Świętego zainaugurowała główne rocznicowe obchody. W uroczystościach biorą udział rodziny zamordowanych górników i uczestnicy strajku sprzed 41 lat oraz przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz.
W homilii metropolita nawiązał do krzyży, stawianych przed kopalnią Wujek po śmierci dziewięciu górników: pierwszego, zniszczonego przez Służbę Bezpieczeństwa, drugiego, który - stojąc przy murze kopalni - przez dziesięciolecie był znakiem pamięci i obiektem kultu, oraz trzeciego, monumentalnego, który dziś, jako pomnik upamiętnia zamordowanych.
"Nade wszystko krzyż przypomina człowieka ukrzyżowanego i ludzi przybitych w tym miejscu do krzyża strzałami karabinów maszynowych. Brutalnie odebrano im światło życia. Jednak w tej samej chwili rozbłyśli innym światłem, stali się jak ewangeliczne lampy oświetlające ofiarą życia cały okres stanu wojennego i czas późniejszy, i dzień dzisiejszy również. Ich uniwersalne przesłanie było i jest jasne; trzeba było w imię solidarności stanąć w obronie przewodniczącego związku na kopalni Wujek; trzeba w imię solidarności stawać w obronie człowieka; trzeba stawać w obronie pracowniczych praw i obywatelskich wolności" - mówił abp Skworc.
Przypomniał, że w czwartym dniu stanu wojennego komunistyczna władza zgromadziła pod kopalnią Wujek 1471 funkcjonariuszy MO i ZOMO oraz 760 żołnierzy, dysponujących 22 czołgami i 44 wozami bojowymi. W kopalni strajkowało 3,5 tys. górników. Przed godz. 11. czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi, polewani wodą.
"Dramat rozegrał się o 12.30, gdy do akcji pacyfikacyjnej wkroczył pluton specjalny ZOMO, wyposażony w pistolety maszynowe. Ponad 20 górników zostało rannych od kul. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej poszkodowani. Milicjanci zabili dziewięciu górników. Dla Józefa, Krzysztofa, Ryszarda, Bogusława, Zenona, Zbigniewa, Andrzeja, Jana, Joachima była to ostatnia szychta w ich życiu" - powiedział arcybiskup.
Dokumentacja tego wydarzenia - wskazał w homilii metropolita - wpisana w szeroki kontekst polityczno-społeczny, znajduje się w Śląskim Centrum Wolności i Solidarności, które mieści się obok monumentalnego krzyża upamiętniającego krwawą pacyfikację kopalni. Centrum urządzono w zabytkowym budynku, który pełnił różne funkcje, m.in. w okresie międzywojennym napełniano tam karbidem lampy górnicze, potem był magazynem odzieży.
"16 grudnia 1981 r. (magazyn - PAP) stał się niemym świadkiem tragicznych wydarzeń. To z rampy tego budynku padły śmiertelne strzały w kierunku górników. Obrazy dokumentujące te wydarzenia w Centrum są mocne, a relacje osób ratujących poszkodowanych, lekarzy i służby zdrowia, są porażające. W milczeniu oskarżają system i ludzi tego systemu. Nieosądzonych i niezdolnych do skruchy" - mówił metropolita katowicki.
Hierarcha przypomniał słowa, wygłoszone przed 26 laty w katowickim kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego przez wdowę po zastrzelonym górniku Teresę Kopczak. "Z jej ust słowo +wybaczamy+ padło bez czekania na słowo +przepraszamy+. Wzorem ukrzyżowanego – mówiła - my wdowy po tragicznie zmarłych przed pięciu laty górnikach i ich osierocone dzieci, wybaczamy w duchu wiary i ewangelicznej miłości nieprzyjaciół naszym winowajcom. Wybaczamy, choć to takie trudne, bo chcemy - jak uczył św. Paweł - zło dobrem zwyciężać” - powiedział arcybiskup.
W kościele odsłonięto i poświęcono w piątek tablicę z tymi - jak ocenił abp Skworc - historycznymi i heroicznymi słowami, aby - jak mówił - "wobec współczesnych i przyszłych pokoleń zaświadczyć, do jak wielkiego gestu zdolny jest człowiek formowany w szkole Ewangelii, idący śladami ukrzyżowanego Pana". Z inicjatywą ufundowania tablicy wyszły wdowy po górnikach z Wujka, w szczególności rodzina Teresy Kopczak.
Protest w katowickiej kopalni Wujek rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. W wyniku pacyfikacji kopalni przez siły milicyjne i wojsko 16 grudnia 1981 r. zginęli: Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zenon Zając, Zbigniew Wilk, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński i Joachim Gnida. 23 górników zostało rannych od kul, a wielu odniosło lżejsze obrażenia. Była to największa tragedia stanu wojennego.(PAP)
mab/ dki/