Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przybliża w środę swoim czytelnikom postać Jakuba Franka - samozwańczego proroka i przywódcy sekty - bohatera powieści Olgi Tokarczuk. Frank zmarł w 1791 roku w Offenbach koło Frankfurtu nad Menem.
"Dzieło Tokarczuk +Księgi Jakubowe+, to powieść, a więc fikcyjna narracja, a nie reportaż dokumentalny. Filigranowo i pomysłowo zbudowana książka opiera się jednak na faktach historycznych i dużej liczbie dokumentów, które autorka widziała w archiwach, czy to w Polsce, czy w heskim Offenbach" - pisze opiniotwórczy niemiecki dziennik i przytacza szereg faktów z życia Jakuba Franka - uwypuklając te związane z Niemcami.
Przypomina, że przywódca sekty urodził się w Korolówce na Podolu. Jego "nauka" wyrasta z żydowskiej mistyki, ale odrzuca zarówno judaizm rabiniczny, jak też chasydyzm i żydowskie oświecenie (Haskala).
"Jego ideę można podsumować krótko: odwrócenie żydowskich wartości na ich przeciwieństwa. Frank i frankizm są zjawiskami towarzyszącymi rozkładowi średniowiecznego stylu życia żydów i upadkowi murów gett. Nie ulega wątpliwości, że Frank doskonale znał pisma żydowskie, ale nie był i nie uważał się za uczonego. Uważał się za prostaka, zwykłego człowieka, a także za Chrystusa, który ponownie się zjawił" - opisuje gazeta.
Podkreśla, że chociaż trafił ze swoim "dworem" i przybocznym oddziałem ułanów, którzy robili piorunujące wrażenie na Niemcach, do Offenbach i zamieszkał w tamtejszym zamku Isenburg, nigdy nie traktował Niemiec jak "ziemi obiecanej". Tą na zawsze pozostała Polska.
"Tam, po swoich mistycznych ścieżkach, chciał prowadzić do zbawienia i być czczonym jako Mesjasz. Ale w Polsce został skazany na wygnanie przez rabinów, którzy oskarżyli go o herezję. Nie szanowali go też muzułmanie, chociaż przeszedł na islam. Później, kiedy przeszedł na katolicyzm i został ochrzczony, Kościół podejrzewał, że nadal potajemnie uprawia ze swoimi zwolennikami mistyczne praktyki" - podsumowuje "FAZ".
Sekta Franka mieszkała w zamku Isenburg, odizolowana zarówno od niemieckich mieszczan, jak żydów z Offenbach. Niemniej, jak wynika z relacji gazety, śmierć "proroka" wywołała głęboką żałobę w mieście. Przywództwo sekty przejęła jego córka Ewa, która przed śmiercią zdążył namaścić na "Mesjasza". Offenbach przez długie lata było jeszcze miejscem pielgrzymek frankistów.
"Chociaż Frank i jego wyznawcy porzucili judaizm i gardzili nim, wciąż są częścią kulturowego dziedzictwa judaizmu" - konkluduje "Frankfurter Allgemeine".
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ wj/