Prymas Wyszyński był dany Polsce przez Pana Boga na trudny czas i przygotowany przez Pana Boga na trudny czas - powiedziała PAP Iwona Czarcińska z Instytutu Prymasowskiego. W piątek przypada 40. rocznica śmierci Prymasa Tysiąclecia.
Jak zaznaczyła Czarcińska, "kard. Wyszyński był przede wszystkim człowiekiem głębokiej wiary i wielkiego zaufania do Boga". "Był też świadomy tego, że nasza polska droga do Boga prowadzi przez Maryję" - podkreśliła.
Zdaniem Czarcińskiej taka postawa przyszłego prymasa została ukształtowana w jego domu rodzinnym. "Młody Stefan obserwował wspólną modlitwę swoich rodziców. W jego domu rodzinnym bardzo silny był kult Matki Bożej. To tam nasiąknął tym, co potem znalazło wyraz w jego zawołaniu biskupim: Per Mariam soli Deo (łac. przez Maryję wszystko samemu Bogu). To hasło bardzo dobrze charakteryzowało jego posługę Kościołowi w Polsce" - wyjaśniła.
Przypomniała, że tuż przed śmiercią, 16 maja 1981 r., prymas, który zawierzył Maryi powiedział: "Nie zostawiam żadnego programu. Jeżeli jaki program, to Maryja".
Zastrzegła, że gdy prymasowi zarzucano, iż jest "za bardzo maryjny", odpowiadał: "Ja tylko naśladuję Trójcę Świętą. To Bóg wybrał Maryję na Matkę swojego Syna, Duch Święty ją ocienił, co my mamy do powiedzenia".
Czarcińska podkreśliła, że rysem charakterystycznym Prymasa Tysiąclecia była jego wielka pokora. "On nie stawiał na siebie, tylko na Pana Boga. To bardzo mocno było widać w czasie jego aresztowania. Wtedy, w tym trudnym momencie, we wszystkim starał się być uległy woli Bożej, widzieć dobrą stronę nawet w trudnych wydarzeniach. Widział, że Bóg go tak prowadzi i był za to wdzięczny" - oceniła.
Jak zaznaczyła, w okresie uwięzienia w listach do swojego ojca starał się tłumaczyć swoich oprawców i nalegał, by nie widzieć w tych wydarzeniach Bożej kary. "Dostrzegał w drugim człowieku obraz Boży. Dla niego każdy człowiek był darem od Boga, nawet ten, który się pogubił. Nawet w swoich prześladowcach widział osoby godne szacunku, chociaż czyny ich były złe" - mówiła Czarcińska.
Według niej prymas wielokrotnie podkreślał, że przebaczać nauczył się w domu rodzinnym, gdzie sam doświadczył przebaczenia. "Ksiądz prymas uczył, by za wszystko Bogu dziękować, nawet za wydarzenia, które są trudne i bolą" - oceniła.
Jak wyjaśniła Czarcińska, z więziennych zapisków Prymasa Tysiąclecia wynika, że "żył chwilą bieżącą". "Nie zamartwiał się tym, co z nim będzie. To był człowiek bardzo uporządkowany w działaniu. Każdy jego dzień zaczynał się o 5 rano. Wyznaczał sobie czas na modlitwę, mszę św., pracę, naukę, odpoczynek. Jego dzień był wypełniony od rana do wieczora tak, żeby nie było czasu na niepotrzebne myśli, które by go osłabiały" - przypomniała.
Dodała, że człowiekiem, który bardzo zaważył na życiu Prymasa Tysiąclecia był jego kierownik duchowy ks. Władysław Korniłowicz, który dziś również jest kandydatem na ołtarze. "Osobą ważną w życiu prymasa była niewątpliwie matka Róża Czacka, założycielka Lasek, z którą razem będą beatyfikowani 12 września, a także Maria Okońska, najbliższa jego współpracowniczka przez prawie 40 lat biskupstwa" - zaznaczyła.
Zdaniem Czarcińskiej ogromny wpływ na życie prymasa miało spotkanie z kard. Augustem Hlondem, który zauważył młodego księdza Wyszyńskiego, zaprosił go do Rady Społecznej przy Prymasie Polski, "zwiastował" mu biskupstwo lubelskie. "A potem, jak mówią dokumenty, wskazał biskupa Wyszyńskiego na swojego następcę" - poinformowała.
Jak podkreśliła Czarcińska, kiedy prymas Wyszyński wypowiadał się publicznie "walczył o wolność Kościoła i miejsce Boga w życiu człowieka", dlatego te wystąpienia musiały być "mocne i odważne". "Ale w kontaktach osobistych był ciepły, serdeczny i otwarty na ludzi" - zastrzegła.
"Prymas uczył, że czas to miłość, że jest on tyle wart, ile w nim miłości. Dlatego uczył, że trzeba do ludzi wychodzić z serdecznością" - podkreśliła.
Wspominając ostatnie tygodnie życia Prymasa Tysiąclecia Czarcińska przypomniała, że kiedy doszło do zamachu na papieża Jana Pawła II prymas był już bardzo chory. "O zamachu na Jana Pawła II kard. Wyszyński dowiedział się dopiero 14 maja - współpracownicy bali się przekazać mu tę wiadomość od razu i zrobili to dopiero rano. Prymas miał powiedzieć, że zawsze się tego bał. Nagrał przemówienie, w którym stwierdził, iż wie, że Kościół w Polsce modli się o jego zdrowie i prosił, by wszyscy modlili się od tej pory tylko za Ojca świętego, a nie za niego. Mówił: "+on musi żyć, ja mogę odejść+" - wspomina Czarcińska.
Zaznaczyła, że uroczystości pogrzebowe prymasa Wyszyńskiego zaczęły się w czwartek wyprowadzeniem trumny z Miodowej do kościoła seminaryjnego na Krakowskim Przedmieściu. Trumna pozostała tam do niedzieli. "Tego dnia padał deszcz i wszyscy, którzy szli za trumną mieli wrażenie, że Warszawa płacze za prymasem" - wspomina Czarcińska.
Przypomniała, że przez trzy dni, od czwartku do niedzieli, ludzie stali w kolejce, by pożegnać Prymasa Tysiąclecia. "Kolejka była długa na co najmniej 3 kilometry, od kościoła seminaryjnego po Kolumnę Zygmunta, tam zakręcała i wiła się z powrotem prawie do kościoła św. Krzyża" - mówiła.
Dodała, że przy trumnie wisiał wieniec z szarfą, na której był napis: "Niekoronowanemu Królowi Polski".
"Sam pogrzeb był wielką manifestacją. Przyjechały delegacje ze wszystkich stron, nie tylko z Kościoła katolickiego, ale z wielu innych wspólnot religijnych, ludzie różnych wyznań. Plac Zwycięstwa - obecnie plac Piłsudskiego - był pełny nieomal tak, jak podczas wizyty Jana Pawła II" - wspomina Czarcińska.
Zaznaczyła, że wszyscy zdawali się mieć świadomość, że Prymas Tysiąclecia "był człowiekiem danym Polsce przez Pana Boga na trudny czas i przygotowanym przez Pana Boga na trudny czas".
Kard. Stefan Wyszyński zmarł 28 maja 1981 r. Uroczystości pogrzebowe, którym przewodniczył sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej kard. Agostino Casaroli odbyły się 31 maja. Trumna z ciałem prymasa została umieszczona na kamiennym sarkofagu w podziemiach Archikatedry Warszawskiej. W 1986 r. sarkofag prymasa został przeniesiony z Krypty Arcybiskupów w podziemiach do poświęconej mu kaplicy, znajdującej się w lewej nawie świątyni.(PAP)
Autor: Iwona Żurek
iżu/ mhr/