Rozpoczęty 6 lat temu proces kanonizacyjny ks. Jana Machy - śląskiego duchownego straconego w 1942 r. przez hitlerowców - zmierza ku końcowi - poinformował w liście do wiernych abp Wiktor Skworc. Niedziela jest w Archidiecezji Katowickiej dniem modlitwy o beatyfikację księdza.
"Ufamy, że w niedalekiej przyszłości będziemy się cieszyć jego wyniesieniem do chwały ołtarzy. Wtedy może stać się patronem kleryków i kapłanów, zwłaszcza rozpoczynających swą duszpasterską drogę. Wszyscy powołani mogą inspirować się jego gorliwością i otwarciem na bliźnich, piękną pracą z młodzieżą i bezgranicznym poświęceniem" - napisał metropolita katowicki w liście, odczytywanym w niedzielę w kościołach archidiecezji.
Przyszły błogosławiony - wskazał arcybiskup - "może stać się patronem osób zaangażowanych w dzieła charytatywne, w posługę miłości. Wreszcie może być patronem każdego z nas w wiernym wypełnianiu powołania, w ufności Bogu mimo dotykających nas cierpień i problemów, bo nasz Pan jest Bogiem obietnicy, przymierza, wierności".
Ks. Jan Macha urodził się 18 stycznia 1914 r. w Chorzowie Starym. W czerwcu 1939 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Najpierw pracował w swojej rodzinnej parafii, a 1 września został wikarym w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej.
"Wzrastał w pobożnej górnośląskiej rodzinie, w której uczył się praktycznie miłości Boga i bliźniego. Od młodości odznaczał się wielką wrażliwością na biedę i potrzeby bliźnich. A przy tym był człowiekiem niezwykle radosnym, otwartym na kontakt z rówieśnikami, zaangażowanym w sport, udzielającym się w parafii w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży" - przypomniał metropolita katowicki.
Jako kapłan ks. Macha zaczął pomagać ofiarom hitlerowskiego terroru. Rodzinom rozstrzelanych, aresztowanych i wywiezionych do obozów koncentracyjnych organizował pomoc materialną i duchową. Zaangażował się też w działalność studentów i harcerzy związanych z konspiracją. Priorytetem była dla niego jednak opieka społeczna.
"W krótkim czasie akcja pomocy charytatywnej przekształciła się w strukturę, którą określono jako +opieka społeczna+. Zaangażowani w nią pozyskiwali środki materialne, pieniądze, kartki na żywność, a następnie to, co zebrali od innych, przekazywali potrzebującym. Czynili to często pod osłoną nocy, zostawiając dary przed drzwiami mieszkań. Ta działalność to jeden z rysów kapłańskiej aktywności ks. Jana Machy. Wrażliwość na biedę bliźnich miała swoje źródło w jego bogatym życiu duchowym" - czytamy w niedzielnym liście arcybiskupa.
Aktywność charytatywna księdza Machy nie uszła uwagi Niemców. Mimo ostrzeżeń nie przerwał działalności. We wrześniu 1941 r. został aresztowany na katowickim dworcu.
"Niepokój okupantów budziło to, że potrafił jednoczyć wokół siebie ludzi. Przywódcy duchowi byli niebezpieczni. Ale zasadniczym motywem była wrogość wobec wartości chrześcijańskich, do których niezmiennie należą: miłość, miłosierdzie, przebaczenie i dobroć. Dlatego we wrześniu 1941 r. ks. Jan Macha został aresztowany przez gestapo" - napisał abp Skworc.
Podczas licznych przesłuchań kapłan był torturowany, ale nie załamał się. Pocieszał kolegów, podtrzymywał ich na duchu, dużo się modlił, prosił Boga o przebaczenie oprawcom.
"Świadkowie jego więziennej gehenny powiedzieli o nim: To albo idiota, albo święty. A on czerpał siłę z wierności przymierzu, które zawarł z Bogiem i z przekonania, że jego Mistrz nie zostawi go bez pomocy. W jednym z listów z więzienia do rodziny pisał: Ja mam wielką nadzieję w miłosierdzie Boże i Opatrzność Boską. Kogo Bóg kocha, temu szuka schronienia" - czytamy w liście metropolity.
17 lipca 1942 r. przed sądem specjalnym odbyła się rozprawa. Ks. Macha i kleryk Joachim Guertler zostali skazani na śmierć przez ścięcie. "Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali" - pisał do rodziny ks. Macha.
Wyrok wykonano przez ścięcie gilotyną 3 grudnia 1942 r. w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej. Do dziś nie jest pewne, gdzie wywieziono ciało duchownego. Prawdopodobnie spalono je w krematorium obozu Auschwitz. Gilotynę można dziś oglądać w Muzeum Śląskim w Katowicach.
"Sądząc po ludzku, ks. Jan Macha przegrał: został upokorzony, pozbawiony możliwości posługiwania, a wreszcie zabity. Ale chrześcijańskie myślenie nie kroczy drogami ziemskiego postrzegania. Czynione przez niego dobro i męczeństwo stały się źródłem nadziei dla innych. Jego heroiczne czyny zostały zachowane w pamięci rodziny i Kościoła, i po dzień dzisiejszy są inspiracją do działania. Bo to, co wyrasta na krwi męczenników, jest zawsze nieprzemijające, owocne i trwałe" - napisał do diecezjan abp Skworc.
Proces beatyfikacyjny ks. Machy rozpoczął się w końcu 2013 r. Dwa lata później zakończył się jego diecezjalny etap, a dokumentację przekazano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ je/