Cykl obrazów Bractwa św. Łukasza i makat Mieczysława Szymańskiego udało nam się odzyskać dzięki pięknej postawie drugiej strony, ponieważ ani my, ani oni nie mają papierów własności – powiedział w poniedziałek wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.
W ub. tygodniu szef MKiDN przebywał w Stanach Zjednoczonych. W środę, w trzecim dniu wizyty, podpisał w Syracuse w stanie Nowy Jork umowę w sprawie powrotu do Polski serii obrazów malarzy z Bractwa św. Łukasza, które były wystawiane podczas Wystawy Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku.
O tym, jak doszło do podpisania umowy, wicepremier opowiedział w poniedziałek w TVP Info. Jak przypomniał, Bractwo św. Łukasza to grupa malarzy, którzy pracowali pod kierunkiem prof. Tadeusza Pruszkowskiego w jego pracowni zlokalizowanej w Kazimierzu nad Wisłą. "W 1938 r. polski rząd zamówił u nich specjalnie obrazy, które miały pojechać - i pojechały - na Wystawę Światową w Nowym Jorku. Wystawa rozpoczęła się w 1939 r., wybuchła wojna. Komisarz tej wystawy pan Ropp nie został spłacony przez polski rząd. Innymi sprawami wtedy się zajmował polski rząd na uchodźstwie" - zwrócił uwagę.
Dodał, że dzieła te ukazują "momenty bardzo ważne w polskiej historii" "Była powołana specjalna komisja historyczna pod kierunkiem pana prof. Oskara Haleckiego, żeby wybrać takie momenty w polskiej historii, które są momentami pewnego wkładu do cywilizacji w ogóle (...), czyli my tam zaprezentowaliśmy nie tylko bitwę wiedeńską, obronę Europy, ale Konstytucję 3 Maja, przywilej jedlneński, czyli przyznanie prawa do sądu" - wymienił Gliński.
Minister kultury poinformował, że obrazy "wracają do Polski razem ze wspaniałymi makatami, które utkały też przed wojną polskie spółdzielnie tkackie pod kierunkiem Mieczysława Szymańskiego". "Przepiękne te makaty są. One zdobyły dwa lata wcześniej na Wystawie Światowej Grand Prix w Paryżu. Udało nam się wreszcie odzyskać te rzeczy z Le Moyne College w Syracuse dzięki pięknej postawie drugiej strony, ponieważ ani my ani oni nie mają papierów własności. Tak to się często w historii dzieje, że te dzieła sztuki nie mają potwierdzonych certyfikatów własności i trzeba często negocjować" - podkreślił. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ dki/