Całą twórczość Jana Bogusławskiego cechowały znakomite klasyczne proporcje, wspaniały rysunek, ale i operowanie współczesnym językiem formy – powiedział PAP prof. Bolesław Stelmach, dyrektor Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki. To był architekt kompletny – dodał.
PAP: Jak dowiadujemy się z wystawy "Jan Bogusławski (1910-1982). Według reguł sztuki i własnego upodobania" w siedzibie Instytutu Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie, jej bohater był architektem, projektantem wnętrz, mebli oraz reklam świetlnych...
Prof. Bolesław Stelmach: Otóż architekt to jest ktoś, kto projektuje całe otoczenie człowieka. To nie tak, że architekt projektuje tylko kubaturę, ktoś inny robi wnętrza, jeszcze ktoś inny zajmuje się krajobrazem, a jeszcze inny - dydaktyką. U Jana Bogusławskiego te obszary były ze sobą ściśle związane i on od samego początku, gdy myślał o przekształcaniu przestrzeni, brał pod uwagę wszystko - od kontekstu urbanistycznego, krajobrazu, po najmniejsze detale, dobór materiałów, takich jak rodzaj drewna, tkanin, tekstury. To był architekt kompletny.
PAP: Był zatrudniony w Biurze Odbudowy Stolicy po wojnie, podobnie jak inni znani architekci - Zygmunt Skibniewski, Jan Zachwatowicz czy Roman Piotrowski. Czy Jan Bogusławski wyróżniał się czymś na ich tle w tamtym czasie?
Prof. Bolesław Stelmach: Tak! Wyróżniał się bezkompromisowością i tym, że nie poddawał się zewnętrznym wpływom ideologicznym, doktrynalnym. Każdą rzecz filtrował przez swoją osobowość. Myślał kategoriami klasycznymi, zawsze odwoływał się do historii jako fundamentu swojego myślenia, ale tworzył formy współczesne. Uważał się za architekta klasycznego. Jego wykształcenie w École Normale Supérieure w Paryżu, obok wykształcenia w Polsce, wpływało w olbrzymim stopniu na ową bezkompromisowość. Francuska szkoła nauczyła go, że architekt musi budować, realizować, żeby być architektem, ale też musi mówić współczesnym językiem. Może perfekcyjnie znać historię i odnosić się do niej, ale ma mówić tak, jak czuje, myśli i funkcjonuje dzisiejsze społeczeństwo. To go wyróżniało.
Najbardziej rozpoznawalne jego dzieła to odbudowa Zamku Królewskiego, pawilon Chemia w Warszawie oraz wspaniałe kościoły - na warszawskich Stegnach i konkatedra w Stalowej Woli. Bogusławski uważał, że są dwa wielkie tematy dla architektów: kościół i teatr.
W Biurze Odbudowy Stolicy były dwie szkoły - Zachwatowicza, czyli historyków, którzy chcieli tylko odtwarzać historyczne domy, i modernistów, którzy myśleli kategoriami CIAM-u (Międzynarodowy Kongres Architektury Nowoczesnej – PAP), czyli lewicowego ruchu modernistycznego, chcieli zrobić Trasę W-Z, budować osiedla, a nie miasto. Bogusławski nie utożsamiał się z żadną z nich - jego fenomen polegał na tym, że czerpał najlepsze rzeczy z jednej i z drugiej szkoły.
PAP: Jakiego rodzaju obiekty projektował?
Prof. Bolesław Stelmach: Miał na koncie wygrane konkursy, np. na odbudowę Zamku Królewskiego. Dostał także wiele nagród i wyróżnień, np. za zagospodarowanie rejonu ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. I - to chyba największy polski powojenny sukces międzynarodowy - zwyciężył w konkursie na operę w Madrycie. Był autorem wielu wybitnych projektów. Część z nich została zrealizowana, część nie. Może nie były tak znane jak pawilony, które zaprojektował, ale są to wybitne dzieła - jak niewielki kościół w Gorajcu - które na mapie dorobku polskiej architektury jako części kultury narodowej są znaczące od zawsze i na pewno nadal takie pozostaną.
PAP: A które z jego realizacji architektonicznych są najbardziej znane? Które są jego znakami rozpoznawczymi?
Prof. Bolesław Stelmach: Najbardziej rozpoznawalne jego dzieła to odbudowa Zamku Królewskiego, pawilon Chemia w Warszawie oraz wspaniałe kościoły - na warszawskich Stegnach i konkatedra w Stalowej Woli. Bogusławski uważał, że są dwa wielkie tematy dla architektów: kościół i teatr. Był zdania, że w tych tematach architekt może się wypowiedzieć najpełniej. Wydaje się, że mają tutaj olbrzymie znaczenie forma, atmosfera, nastrój, od krajobrazu po detal.
PAP: A czy jego architekturę da się w jakiś sposób sklasyfikować?
Prof. Bolesław Stelmach: Trudno jest dodawać przymiotniki do tak znakomitej architektury. Właśnie na tym polega jej fenomen, że nie podążała za żadnym modusem modernistycznym czy pomodernistycznym. Bogusławski nie podążał za szkołą międzynarodową czy w późnych latach jego twórczości – postmodernizmem. Trudno jest go przypisać do konkretnej grupy twórców, dlatego że był bardzo oddzielnym architektem.
Jego projekty wynikały z pomysłu na strukturę, np. w kościele w Stalowej Woli. Dla tego obiektu użył prefabrykacji indywidualnej. Przetwarzał klasyczne, gotyckie formy w bardzo współczesnym języku żelbetu, a na końcu powstawały np. łupiny o dużych rozpiętościach, czyli wyjątkowa konstrukcja o cienkościennych elementach przygotowywanych na miejscu. Słupy zaprojektował w charakterystycznym przestrzennym kształcie litery Y, aby te łupiny podeprzeć w wielu punktach jednocześnie. W efekcie powstawała fenomenalna gra światła we wnętrzu, tak jak w gotyckich katedrach we Francji.
PAP: Jan Bogusławski projektował sam czy działał w konkretnym biurze architektonicznym? Miał partnera zawodowego?
Prof. Bolesław Stelmach: Działał od zawsze w zaufanym, niedużym, liczącym kilka osób zespole. To był zespół wielobranżowy, należeli do niego konstruktor, a także plastycy, rzeźbiarze. Pracował również z żoną Anielą, która współpracowała z ówczesnymi instytucjami, kreując wspaniałe materiały. Na wystawie są próbki tych tekstur, materiałów, dzięki czemu można zobaczyć, z jaką maestrią i w jakich zestawieniach kolorystycznych były dobierane i przygotowywane jako wykończenie wnętrz. To są rzeczy fenomenalne, piękne.
PAP: Bogusławski projektował zarówno przed wojną, jak i po niej. Czy widać w jego projektach z różnych okresów jakąś różnicę? Czy można zauważyć konsekwencję w jego realizacjach architektonicznych?
Bogusławski pojawił się jako mistrz, który potrafi wspaniale zaprojektować fotele, krzesła, ale także Bibliotekę Sejmową oraz gabinet prezesa Rady Ministrów. Jego projekty robione były z najlepszych materiałów, nawiązywały formalnie do polskiej tradycji, ale z gruntu były funkcjonalistyczne. Były z polskich materiałów, w bardzo polskim duchu, z polskiego drewna.
Prof. Bolesław Stelmach: Była olbrzymia konsekwencja, ale i rozwój. Trzeba jednak pamiętać, że przed wojną profesor Jan Bogusławski był młodym architektem, a jak mawiał Frank Lloyd-Wright, architektem zostaje się po pięćdziesiątce. Te przedwojenne realizacje to głównie meble i wspaniałe nagrody za nie na najważniejszych konkursach międzynarodowych i wystawach, co dla młodego człowieka, który nie ma jeszcze swojej pracowni ani dorobku i "nie zaistniał na rynku budowlanym", jest dużym osiągnięciem. To zaowocowało dopiero po wojnie.
PAP: Oprócz architektury Bogusławski zajmował się też projektowaniem mebli i wnętrz. Jakie to były wnętrza? Czym charakteryzowały się meble jego projektu?
Prof. Bolesław Stelmach: W okresie przedwojennym i tuż powojennym najważniejsze instytucje rządowe organizowały konkursy na projekt ich wnętrz. Poszukując najlepszej jakości przestrzeni, ich siedziby były projektowane przez najwybitniejszych polskich architektów. Bogusławski pojawił się jako mistrz, który potrafi wspaniale zaprojektować fotele, krzesła, ale także Bibliotekę Sejmową oraz gabinet prezesa Rady Ministrów. Jego projekty robione były z najlepszych materiałów, nawiązywały formalnie do polskiej tradycji, ale z gruntu były funkcjonalistyczne. Były z polskich materiałów, w bardzo polskim duchu, z polskiego drewna. Bogusławski odznaczał się wspaniałą znajomością materiału, wiedział, jak pracuje, jaką ma teksturę, jak będzie się zachowywał podczas obróbki. To jest tajemna wiedza, którą posiadł w stopniu absolutnym.
PAP: Czy te wnętrza - wspomniał pan np. o gabinecie prezesa Rady Ministrów - pozostają niezmienione? To są właśnie jego wnętrza?
Prof. Bolesław Stelmach: Częściowo są zmienione, ponieważ dzisiaj obowiązuje ustawa o zamówieniach publicznych. W związku z tym, jeżeli można wyrzucić jakiś mebel, to się to natychmiast robi i kupuje się najtańsze krzesło lub stół, jakie są na rynku.
PAP: Czyli już nie możemy zobaczyć jego mebli?
Prof. Bolesław Stelmach: Można zobaczyć Bibliotekę Sejmową czy niektóre pomieszczenia, o których wspomniałem, ale trzeba zostać przez nie odpowiednio przeprowadzonym.
PAP: A w jakim nurcie projektował meble? Można je podporządkować jakiemuś stylowi?
Prof. Bolesław Stelmach: Nie można, są dziełem jego talentu i myśli. Natomiast projektował w duchu narodowym. Ale ich formy są uniwersalne, ponieważ wynikają z fizyki materiału, z ergonomii użytkowania. Odgięte nogi, które stabilizują fotel lub krzesło, dają mu lepszą statykę albo kształt oparcia czy kształt oparcia dla ręki. To są wszystko rozwiązania ergonomiczne, poprawne statycznie, ale też po prostu piękne, bo Bogusławski miał niezwykły talent. Widać to po rysunkach na wystawie. Są tu jego odręczne rysunki i szkice, na podstawie których były wykonywane. Wtedy jeszcze wystarczał szkic z wymiarami i podpisem autora, aby rzemieślnik potrafił mebel wspaniale wykonać.
PAP: Spod jego ręki wyszły projekty reklam świetlnych – neonów. Czy możemy je gdzieś jeszcze zobaczyć?
Prof. Bolesław Stelmach: Przyznam, że nie wiem. Wydaje mi się, że niektóre zostały zachowane. Być może Muzeum m.st. Warszawy ma jego neony, był przecież cały ruch, żeby te neony w Warszawie wróciły. Bogusławski dzięki swojemu niezwykłemu rysunkowemu talentowi bardzo lubił projektować neony, ponieważ projektuje się je jedną płynną, bardzo malowniczą kreską. To cechowało całą jego twórczość - znakomite klasyczne proporcje, wspaniały rysunek, ale i operowanie współczesnym językiem formy.
PAP: Czy Bogusławski ma dzisiaj kontynuatorów swojej twórczości?
Prof. Bolesław Stelmach: Myślę, że żaden z wielkich polskich architektów nie ma bezpośrednich kontynuatorów. Ani Czesław Przybylski, ani Bohdan Pniewski. Można spojrzeć na to, jak wygląda obecnie warszawska szkoła architektury. Jest bardzo różnorodna. Są w niej racjonalistyczni architekci, jak Jemsi, ale jest też spora grupa architektów młodego pokolenia o pewnym romantycznym odcieniu, jak BBGK. W każdym z tych nurtów można odnaleźć wpływy Jana Bogusławskiego. To są być może spadkobiercy myśli i tego przeświadczenia, które cechowało profesora, że architekt jest twórcą, tworzy dzieła sztuki, niezależnie od tego, czy rysuje neon, czy klamkę, czy buduje katedrę, pawilon handlowy albo teatr.
PAP: Biorąc pod uwagę, że był tak wszechstronnym twórcą, nie tylko architektem, ale też projektantem wnętrz, mebli, reklam świetnych, co wyróżniało całość jego projektowania?
Prof. Bolesław Stelmach: Niezwykły talent i oddzielność. To, że był indywidualny i nigdy nie podążał w stadzie.
Rozmawiała Zuzanna Piwek
Wystawę "Jan Bogusławski (1910-1982). Według reguł sztuki i własnego upodobania" zorganizowaną przez Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki we współpracy z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego można oglądać od 5 lipca do 30 września w siedzibie Instytutu Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. (PAP)
Autorka: Zuzanna Piwek
zzp/ miś/ dki/ lm/