Prymas Polski, arcybiskup metropolita gnieźnieński Wojciech Polak mówi PAP, że 2019 rok będzie stał pod znakiem kilku dużych spotkań młodzieży. Najliczniejsze odbędą się na Polach Lednickich i we Wrocławiu.
PAP: Kilka dni temu zakończyło się Europejskie Spotkanie Młodych (ESM) w Madrycie, w którym ksiądz prymas uczestniczył. Jak ksiądz ocenia to wydarzenie?
Arcybiskup Wojciech Polak: Dominowały na nim trzy zagadnienia: gościnności, zaufania i otwarcia serca. Każde z nich jest ważne, gdyż, jak mówił podczas ESM przeor wspólnoty z Taizé brat Alois, jednym z zagrożeń dla dzisiejszej młodzieży jest pesymizm. Młodzi popadają w rozpacz na różnych płaszczyznach: zostają sami, nie mają odniesienia do wspólnoty, a jednocześnie wsparcia z jej strony, a co za tym idzie poczucia bezpieczeństwa. Słowa przeora z Taizé są niejako nawiązaniem do ostatniego synodu biskupów w Rzymie na temat młodzieży. W jego trakcie korzystano z ankiet z diecezji, z których wynikało, że młodzi chcą, aby mieć dla nich czas, aby przy nich być. To daje im poczucie sensu, wzmacnia zaufanie, a równocześnie otwiera ich serca na innych. Ogromną wartością zakończonego ESM w Madrycie była gościnność ze strony mieszkańców miasta. Wielu z nich otworzyło swoje domy już podczas Światowych Dni Młodzieży (ŚDM) w 2011 r. Ważna była również wzajemna otwartość na siebie uczestników spotkania zorganizowanego przez braci z Taizé.
PAP: Ekumeniczna wspólnota z Taizé jest od wielu lat popularna w Polsce. Można powiedzieć, że wyrosło na niej kilka pokoleń chrześcijan. Czy ksiądz prymas pamięta swój pierwszy kontakt z Taizé?
Abp Wojciech Polak: To było w grudniu 1992 r. Wspólnota z Taizé organizowała wówczas spotkanie w Wiedniu, które całkowicie zdominowali Polacy. Przybyło ich wtedy do stolicy Austrii, podczas bardzo zimnych dni, około 40 tys. Ja dotarłem do Wiednia pociągiem z Włoch, gdzie wówczas studiowałem. Jedną z rzeczy, od której w Wiedniu nie mogłem się uwolnić, był makaron, czyli włoskie jedzenie... (śmiech). Bracia z Taizé karmili uczestników wiedeńskiego ESM makaronem w konserwach... Mieszkaliśmy podczas spotkania na sali gimnastycznej. W jego trakcie ujęła mnie szczególnie wspólna modlitwa na halach oraz ciepłe przyjęcie w parafii. Sympatycznie wspominam noworoczny obiad u pewnej wiedeńskiej rodziny. Syn gospodyni tego domu po latach został księdzem. Jest dziś wykładowcą na wydziale teologicznym w Wiedniu.
PAP: Czy różnice między polskim Kościołem a zachodnioeuropejskim były wówczas duże?
Abp Wojciech Polak: Kościół w Austrii w latach 90. miał swoją dynamikę. Wydaje mi się, że niekiedy w Polsce błędnie myślimy o tym, co dzieje się na Zachodzie, że tam już tylko "spalona ziemia" i "nic się nie dzieje". Kościoły w Europie Zachodniej mają inną dynamikę niż polski Kościół. Kilka lat temu podczas ESM w Brukseli dostrzegłem, że właśnie w mieście tym aktywne są w Kościele przede wszystkim osoby starsze. Wspólnoty te doskonale spisały się wówczas podczas organizacji wydarzenia adresowanego do młodzieży, jakim jest Europejskie Spotkanie Młodych.
PAP: Polacy, czego dowodzą liczby, dominują jednak wyraźnie na międzynarodowych spotkaniach religijnych, takich jak ESM czy ŚDM. Wydaje się, że pod tym względem wypadamy dziś lepiej na tle Europy Zachodniej.
Abp Wojciech Polak: Statystyki mogą być złudne. Nie wszyscy bowiem, którzy wyruszają na takie imprezy, pozostają po powrocie w lokalnych wspólnotach parafialnych. Warto jednak stale zadawać sobie pytanie, co z tą młodzieżą, która w Polsce jest rzeczywiście duchowo rozbudzona, zrobimy później. Czy otworzymy nasze parafie na nowe wspólnoty? Czy będziemy mieli odwagę rozpoczynać modlitwę z małą grupą? Dzisiaj sytuacja nie jest jednorodna. Po spotkaniach, takich jak Lednica, która wciąż utrzymuje wysoką liczbę uczestników, czy niektórych imprezach diecezjalnych, trzeba przekładać to zaangażowanie młodzieży na konkretne życie parafii. Oczekiwane są np. regularne spotkania z małymi grupami. Na przykład w mojej diecezji w Gnieźnie mamy regularną modlitwę śpiewami z Taizé raz w miesiącu. Wprawdzie liczebność tej grupy nie jest imponująca, ale najważniejsza jest trwałość, kontynuacja tej inicjatywy przez kolejne lata. Mogę na tej młodzieży polegać, np. kiedy Ojciec Święty prosi o modlitwę za uchodźców czy za tych, którzy zginęli w drodze do Europy. Nie musimy wtedy organizować żadnego dodatkowego wydarzenia w diecezji. Ta młodzież rzeczywiście modli się w tych intencjach.
PAP: Jakie są perspektywy dla Kościoła w Polsce w rozpoczynającym się roku?
Abp Wojciech Polak: Ma on pewną klamrę młodzieżową. Zaczynamy go styczniowymi Światowymi Dniami Młodzieży w Panamie, a kończymy Europejskim Spotkaniem Młodych wspólnoty z Taizé we Wrocławiu. W środku będzie też Lednica, dosyć odmienna od pozostałych. To zaplanowane na 1 czerwca wydarzenie będzie niejako próbą przeniesienia na nasz grunt doświadczeń ze ŚDM w Panamie. (...) Myślę, że te trzy wydarzenia będą stanowiły okazję do spotkania z Panem Bogiem i odkrywania swojego powołania. Z drugiej strony chciałbym, aby Kościół wykorzystał potencjał tej powracającej z dużych imprez młodzieży. To jest dziś spore wyzwanie dla niego. Uważam, że w dzisiejszej ewangelizacji w naszym kraju kluczowi są młodzieżowi liderzy oraz księża. Jeśli te dwie grupy zostaną przekonane do współpracy, do jakiegoś twórczego myślenia i działania, to później będzie to owocowało w konkretnej rzeczywistości parafialnej i diecezjalnej.
PAP: Czy w kalendarzu wydarzeń kościelnych w 2019 r. są jakieś inne ważne wydarzenia, które nie mają charakteru stricte młodzieżowego?
Abp Wojciech Polak: Chcielibyśmy upamiętnić w tym roku 40-lecie pierwszej podróży apostolskiej Jana Pawła II do Polski. Pielgrzymka ta miała szczególne znaczenie dla mojej archidiecezji w Gnieźnie. Czasem humorystycznie tam mówimy, że właśnie w tym mieście odbyło się pierwsze światowe spotkanie młodych… pod balkonem. Ojciec Święty wyjaśniał tam tekst naszej narodowej pieśni "Bogurodzicy". Najpierw zrobił katechezę, a później z młodymi rozmawiał. Tak się zaczął ten papieski dialog z młodzieżą.
PAP: Co księdzu prymasowi pozostało jeszcze w pamięci z tamtej pielgrzymki?
Abp Wojciech Polak: Piękna katecheza do młodych sprzed kościoła świętej Anny w Warszawie. Papież zadał wówczas studentom pytanie o miarę, jaką można mierzyć człowieka. Odpowiedział, że człowieka należy mierzyć miarą serca.
PAP: Gdyby ksiądz prymas miał dziś 17 lat, co by go najbardziej drażniło w dzisiejszym Kościele?
Abp Wojciech Polak: To zależy, w jakiej rzeczywistości Kościoła bym żył. Każdy ma własne doświadczenie Kościoła. W moim przypadku była to wspólnota ministrancka, lektorska i rozważanie słowa Bożego. Wówczas jeździłem 6 km rowerem na wieczorne spotkania grupy biblijnej. Coś w tym musiało być, coś więcej chyba niż tylko chęć przebywania w towarzystwie koleżanek i kolegów. Te spotkania mnie budowały, dawały okazję do odkrywania Pana Boga przez słowo Boże. Tam po raz pierwszy usłyszałem od księdza zachętę do tego, abym poszukiwał tego, co Pan Bóg ode mnie chce. Myślę, że młodych może dziś drażnić kontakt ze wspólnotami bardzo skostniałymi, w których młodzież nie ma przestrzeni do działania. Na szczęście w coraz większej liczbie diecezji tworzone są współcześnie szkoły młodych liderów. Nawet jeżeli w danej parafii nie ma jakiejś wielkiej wspólnoty młodzieżowej, to właśnie przez liderów i przez otwarcie na młodych może coś tam się wydarzyć pozytywnego. Za dużo dziś się chyba poucza, daje młodym gotowe odpowiedzi nawet wówczas, gdy nie pytają.
PAP: Czego chce dziś młodzież od Kościoła?
Abp Wojciech Polak: Potrzebuje wspólnoty i modlitwy. Obie te rzeczywistości są aktualnie deficytowe. Rodziny nie mają dziś często charakteru wspólnotowego. Podobnie parafie. Poza tym alfabet spotkania z Panem Bogiem jest dziś praktycznie nieznany. Dlatego też trzeba te przestrzenie otwierać. Kościół powinien być wspólnotą uczącą kontaktu z Panem Bogiem. Ważne powinno być nie tyle powtarzanie samej wiedzy religijnej, co doświadczenie wspólnoty.
PAP: Co pozytywnego możemy dziś znaleźć w polskim Kościele?
Abp Wojciech Polak: Choć trudniej dziś dostrzec wielkie tłumy młodych w Kościele, to nie brak pozytywnych przykładów, takich jak np. spotkania lednickie. Jest coś w tym wydarzeniu, które niejako stanowi ewangelizację na obrzeżach, stwarzając też możliwość spotkania ewangelizatorów, młodych ludzi, którzy mówią o Panu Bogu. Jest tam możliwość przeżycia tej wspólnoty i głębszego spojrzenia na wiarę. Znam młodych, którzy twierdzą, że spowiadają się tylko na Lednicy. Skoro mają takie doświadczenie, to czują się tam jakoś wysłuchani, przyjęci. Uważam, że nie należy się przejmować kryzysami, ponieważ po nich często następuje odrodzenie. Mogę to powiedzieć, patrząc z perspektywy zarówno mojej diecezji, jak i kraju. Widać odradzanie się pewnych stałych, sprawdzonych form duszpasterstwa młodzieży, takich jak np. ruch oazowy, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży (KSM) czy wspólnot akademickich. Młodzież szuka jasno zdefiniowanej wspólnoty. W mojej diecezji sami młodzi, po latach pewnego kryzysu, zaczęli tworzyć ponownie ruch oazowy oraz KSM. Impuls pojawił się po ich doświadczeniach ze ŚDM w Krakowie w 2016 r. To właśnie dzięki nim udało się nam odrodzić Diecezjalną Szkołę Liderów dla KSM i zapoczątkować oazową szkołę animatorów.
PAP: Rok 2019 zakończy się Europejskim Spotkaniem Młodych we Wrocławiu. Co takie wydarzenie może dać polskiemu Kościołowi?
Abp Wojciech Polak: Mam nadzieję, że będzie ożywcze dla Kościoła zarówno w skali lokalnej, jak i ogólnokrajowej, stwarzając okazję do zaangażowania się wielu młodym ludziom. Z drugiej też strony powinno im przekazywać jakąś prawdę o powszechności Kościoła. ESM działa podobnie jak ŚDM. Podczas obu imprez można doświadczyć tej powszechności Kościoła, głównie poprzez spotkanie drugiego człowieka. ESM we Wrocławiu będzie mieć też charakter ekumeniczny, stwarzając okazję do spotkania z innymi chrześcijańskimi mniejszościami. Niestety, jako Kościół większościowy czasami patrzymy na nie z góry bądź z obojętnością. Rzadko nas interesuje, co oni mogą nam powiedzieć albo czym mogą nas obdarować. Uważam, że powinniśmy na naszym gruncie burzyć ten brak zaufania. Szkoda, że wracając z dużych ekumenicznych wydarzeń, takich jak spotkania Taizé, nasza młodzież słyszy czasem po powrocie do kraju, że należy patrzeć na drugich podejrzliwie czy nieufnie, że trzeba mieć ograniczone zaufanie. Oczywiście, tak jak zaznaczał podczas spotkania w Madrycie brat Alois, nie chodzi tu o ślepą ufność czy brak rozsądku w otwarciu na drugiego człowieka. Chodzi tu jednak przede wszystkim o to, żeby nie kierował nami strach i lęk. Nie dajmy sobie wmówić nieustannego poczucia zagrożenia. (PAP)
Rozmawiał Marcin Zatyka
Autor Marcin Zatyka
zat/ klm/ mc/ joz/