Wystawa poświęcona wydarzeniom grudnia 1981 oraz historii Solidarności w rudzkiej kopalni Halemba zostanie otwarta we wtorek w cechowni tego zakładu. Jego pracownicy – podobnie jak załogi wielu innych kopalń – zastrajkowali po wprowadzeniu stanu wojennego. 14 grudnia doszło do pacyfikacji kopalni.
"Historia wydarzeń w naszej kopalni zawsze pozostawała w cieniu. Z tamtych mrocznych czasów w zbiorowej pamięci zapisały się przede wszystkim tragiczne wydarzenia w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy, czy podziemny strajk w kopalni Piast. Tymczasem Halemba była przypuszczalnie pierwszą po ogłoszeniu stanu wojennego kopalnią, do której weszły oddziały ZOMO, żeby spacyfikować strajkujących górników" - mówi przewodniczący kopalnianej Solidarności Artur Braszkiewicz.
Na wystawie w cechowni kopalni Halemba, dziś będącej jedną z części kopalni Ruda, będzie można zobaczyć unikalne dokumenty i fotografie, poznać losy ukrywanego w stanie wojennym sztandaru zakładowej Solidarności i jego dwóch kopii, a także zapoznać się z historią wykonanej z węgla tzw. czarnej monstrancji, którą górnicy z Halemby chcieli ofiarować Janowi Pawłowi II w trakcie jego pielgrzymki do Polski w 1987 r.
"Naszym obowiązkiem jest, aby przypomnieć o tym wszystkim w 40. rocznicę wydarzeń z 1981 roku" - tłumaczy szef Solidarności w Halembie. We wtorkowym otwarciu wystawy, obok reprezentantów zakładowej "S" i dyrekcji zakładu, wezmą udział górnicy, którzy strajkowali w kopalni Halemba przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, a także świadkowie tamtych wydarzeń.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. w całym kraju aparat bezpieczeństwa rozpoczął aresztowania działaczy Solidarności - wśród nich przewodniczącego związku w Halembie Stanisława Kiermesa. 13 grudnia w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i internowaniu działaczy "S" górnicy z Halemby rozpoczęli strajk. 14 grudnia wieczorem rozpoczęła się pacyfikacja zakładu. Górnicy nie mieli szans z uzbrojonymi oddziałami milicji. Musieli wycofać się z kopalni; niektórzy zostali ranni. Część schroniła się w domach i w hotelu górniczym, część w pobliskim kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej.
"Przybiegli do naszego kościoła, by uniknąć bicia i aresztowania. Weszli przez zakrystię. Przemarznięci, wystraszeni. Niektórzy krwawiący" – napisał w swoich wspomnieniach proboszcz parafii ks. Alojzy Brzezina. W sumie w świątyni znalazło schronienie blisko 300 górników. Potrzebującym opatrzono rany, podano gorącą herbatę. Następnego dnia o szóstej rano została odprawiona msza, po której górnicy opuścili mury kościoła. Tego samego dnia padły strzały w jastrzębskiej kopalni Manifest Lipcowy, a dzień później doszło do pacyfikacji kopalni Wujek, gdzie od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ dki/