W rozmowie z PAP zwierzchnik białoruskich katolików, abp Tadeusz Kondrusiewicz podsumowuje sytuację Kościoła na Białorusi. Wskazuje na szereg problemów, takich jak brak umowy regulującej relacje z państwem, zaostrzone wymogi wobec księży z zagranicy (chodzi głównie o Polskę) i brak wystarczającej liczby świątyń.
"Nie możemy dzisiaj dokładnie określić, ilu jest na Białorusi katolików. W czasach sowieckich nie prowadzono ksiąg kościelnych, a więc nie było danych na temat ilości chrztów, komunii, ślubów, zgonów" – powiedział abp Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita mińsko-mohylewski. Według szacunków struktur kościelnych wiernych wyznania katolickiego jest na Białorusi ok. 1,5 mln. Liczba mieszkańców kraju to 9,4 mln.
Zwierzchnik białoruskich katolików jednocześnie, mówiąc o dzisiejszych warunkach działania Kościoła na Białorusi, podkreślił, że „jeśli porównać sytuację dzisiejszą z tą na początku lat 90. XX wieku, to można powiedzieć, że to jak +noc i dzień+”.
„Wtedy było ok. 110 parafii i ok. 60 księży, nie istniały struktury kościelne. Dzisiaj parafii jest 466, pracuje w nich 473 księży, z których 75 to są księża z zagranicy, głównie z Polski” – powiedział abp Kondrusiewicz.
Jak ocenia „ważną sprawą, której w żaden sposób na razie nie udało się rozwiązać”, jest brak porozumienia regulującego relacje pomiędzy Mińskiem i Watykanem, czyli tzw. konkordatu. „Wobec tego próbowaliśmy pójść śladem Cerkwi prawosławnej (Białoruś jest egzarchatem rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego) i przygotowaliśmy umowę pomiędzy episkopatem białoruskim, a władzami państwowymi. Jednak tego też nie udało się zrealizować” – powiedział metropolita.
Jest to, jak powiedział, duży problem, ponieważ nie jest prawnie uregulowane np. istnienie kaplic w szpitalach, dostęp księży do więzień czy jednostek wojskowych. „Za każdym razem jesteśmy uzależnieni od czyjejś decyzji, dobrej woli, podczas gdy np. prawosławni mają takie sprawy zagwarantowane prawnie” – dodał.
Zwierzchnik białoruskich katolików zaznaczył, że „z roku na rok maleje liczba księży z zagranicy”, przy czym za wyjątkiem pojedynczych osób są to duchowni z Polski. „Część z nich wyjeżdża z różnych obiektywnych przyczyn, np. w związku z wiekiem, chorobą czy decyzją swoich władz zakonnych. Dochodzi jednak do sytuacji, kiedy duchowni zostają pozbawieni przez władze prawa do pobytu w związku z wykroczeniami, np. drogowymi. Ostatni raz taka sytuacja miała w 2018 r. i dotyczyła księdza Krzysztofa Poświaty z parafii pod Mińskiem (wg. władz białoruskich duchowny trzykrotnie przekroczył dozwoloną prędkość na drogach).
„Oczywiście nie popieram absolutnie przekraczania prędkości. Na Białorusi jednak zgodnie z ustawą o cudzoziemcach, prawo pobytu może być odebrane w przypadku pięciokrotnego naruszenia. Natomiast w przypadku duchownych stosuje się to po dwóch naruszeniach. Władze, a konkretnie pełnomocnik rządu ds. wyznań i narodowości (obecnie funkcję tę pełni Leanid Hulaka), powołuje się przy tym na starszy przepis. W naszym odczuciu jest to dyskryminowanie osób duchownych” – powiedział metropolita, oceniając, że „jest to bardzo bolesna kwestia”.
Księża cudzoziemcy na Białorusi mają zakaz odprawiania, w tym nawet koncelebrowania mszy św., bez specjalnej zgody pełnomocnika ds. wyznań. „To graniczy z absurdem, zwłaszcza teraz, gdy Białoruś poszerza ruch bezwizowy, by przyciągać turystów. Dochodzi do sytuacji, gdy duchowny przyjeżdża, przychodzi do kościoła, by odprawić mszę, a tam dowiaduje się, że nie może. Nie słyszałem, by podobny przepis działał w jakimś innym kraju” – powiedział Kondrusiewicz. Wniosek o zezwolenie, złożony z pakietu dokumentów, należy złożyć na miesiąc wcześniej.
„W 2016 r. na Białorusi odbywało się posiedzenie Rady Biskupów Europy. Do Mińska przyjechało 45 biskupów, w tym dziewięciu kardynałów i ja musiałem zwracać się z prośbą o wydanie dla nich wszystkich zezwoleń na odprawienie mszy św.!” – zaznaczył arcybiskup.
Księża pracujący na Białorusi na stałe również potrzebują zezwoleń, o które powinien wystąpić biskup danej diecezji. „Władze wydają je maksymalnie na rok, ale mogą też na krócej, np. na trzy miesiące. To jest taka niestabilność, bo nigdy nie wiadomo, jak to się skończy” – zauważył rozmówca PAP.
„Wiele parafii nie ma jeszcze swoich kościołów. By rozpocząć budowę, trzeba otrzymać zezwolenie na budowę, a to też wymaga spełnienia wielu warunków” – powiedział Kondrusiewicz, dodając, że „nie jest to tak, że władze ich nie wydają, ale trzeba dobrze wokół tego pochodzić”.
Problemem jest to, że, jak wskazał, praktycznie niemożliwe jest otrzymanie nowego zezwolenia w danym mieście, gdy jeszcze trwa inna budowa. „Kolejna sprawa to potrzeba udokumentowania środków, to jest wymaganie bardzo trudne, bo wszystkie budynki kościelne budują się z ofiar” – wyjaśnił.
Arcybiskup Kondrusiewicz powiedział, że władze pomogły Kościołowi w restauracji i remoncie wielu obiektów sakralnych, np. katedry w Mińsku, bazyliki w Budsławiu, kościoła w Nieświeżu i innych. „Na Białorusi nie ma jednak ustawy o restytucji, którą ma np. Rosja i nie ma szans na odzyskanie wielu obiektów. Poza tym jest wiele kościołów zupełnie zniszczonych, z których zostały już praktycznie tylko mury, jak np. kościół w Mścisławiu w obwodzie mohylewskim. Ich renowację mogłoby udźwignąć tylko państwo. To dziedzictwo narodowe, tak należałoby na to patrzeć” – ocenił abp.
Mówiąc o roli Kościoła, duchowny zaznaczył, że m.in. wspiera on tożsamość narodową i „promuje język białoruski”. „Jeśli sprawdzić statystykę, to udział języka białoruskiego w nabożeństwach jest znacznie większy niż np. w telewizji, gdzie dominuje język rosyjski” – wskazał.
„Już dawno przetłumaczyliśmy wszystkie księgi liturgiczne, pieśni, modlitewniki; dokumenty kościelne przekładamy na bieżąco. Myślę, że to jest ogólnie uznawany fakt, że kościół jest takim motorem białoruskiej tożsamości” – ocenił. „Uważam przy tym, że każda narodowość, która mieszka tutaj i chce mieć nabożeństwo w swoim języku, musi je mieć. I do tego dążymy. Wśród mniejszości najwięcej jest Polaków, ich procent jest różny w różnych częściach Białorusi, największy jest oczywiście na Grodzieńszczyźnie. Ci ludzie mają do tego prawo i ja tego bronię, kościół powinien to im zapewnić” – podkreślił metropolita Kondrusiewicz.
Dodał, że czasami ograniczeniem jest praktyczna znajomość języka, co doprowadziło do częstego stosowania zasady, że „msza św. i śpiewy są w języku polskim, a czytania i kazanie – po białorusku”.
Wśród problemów, z którymi boryka się Kościół na Białorusi, jego zwierzchnik wskazał m.in. niedostateczną ilość duchownych (również ze względu na spadającą liczbę powołań) i katechetów, brak infrastruktury kościelnej np. do spotkań z młodzieżą i zakaz nauczania religii w szkołach.
Relacje Kościoła katolickiego na Białorusi z innymi konfesjami Kondrusiewicz określił jako wzorcowe. „Myślę, że można je podawać jako przykład dla innych” – ocenił.
Rozmawiała w Mińsku Justyna Prus (PAP)
just/ jar/