Tę uczelnię tworzą ludzie z pasją, dla których istotne są film, teatr i studenci - podkreślali w rozmowie z PAP absolwenci i studenci Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, która w weekend świętuje 70-lecie.
Dwudniowy jubileusz pod hasłem "uRodziny!" rozpoczął się w piątek w południe uroczystym posiedzeniem Senatu uczelni. Potem zaproszono gości na wernisaż prac prof. Jerzego Mierzejewskiego - malarza i b. dziekana Wydziału Reżyserii oraz spotkanie wspomnieniowe z udziałem absolwentów, studentów, wykładowców i pracowników uczelni. W sobotę w Szkole Filmowej odbywa się dzień otwarty dzień otwarty - zwiedzanie, spotkania z profesorami i studentami, projekcje filmowe i pokazy prac wydziału aktorskiego.
Jak ocenił w rozmowie z PAP student Wydziału Reżyserii Dawid Bodzak, autor prezentowanego na wielu festiwalach i obsypanego nagrodami krótkometrażowego filmu "Drżenia", inauguracja roku akademickiego to "jeden z ważniejszych momentów podczas studiów". "Kiedy stoi się razem w jednej sali i wchodzą wykładowcy w togach, gdy rozdawane są nowe indeksy i słuch się przemówień, wytwarza się poczucie przynależności. Nie wiem, czy to przez formę ceremonii, energię, która się wytwarza, czy perspektywę wejścia w nowy rok, ale jest to emocjonalne przeżycie" – stwierdził.
Jak dodał, z łódzką Filmówką "wiąże się więcej istotnych przeżyć". "Przez te wszystkie lata była dla mnie domem, ale teraz jestem już na końcu szkoły, więc powoli muszę myśleć o uniezależnieniu się od tego domu. Jednak Filmówka na zawsze pozostanie dla mnie miejscem ważnych spotkań. To tutaj poznałem lepiej samego siebie i spotkałem wielu przyjaciół. Dzięki tym ludziom zmieniałem coś w swoim myśleniu. Oni pomagali mi odkryć coś nowego w sobie i w świecie. Otrzymywałem tutaj realne wsparcie. Wiadomo, na Wydziale Reżyserii nie jest tak, że po przejściu programu człowiek od razu staje się reżyserem. Wiele zależy od pracy z sobą i od ludzi wokół, a oni zawsze dawali nam poczucie, że film i to, co robimy, jest ważne. To buduje" – powiedział Bodzak.
Według Marii Dębskiej, która w 2017 r. ukończyła Wydział Aktorski i mocno weszła w świat filmu ("Cicha noc") i sceny ("Król" w Teatrze Polskim w Warszawie) "najlepsze w Filmówce jest to, że ta szkoła nie ma kompleksów". "Dostajemy od tej szkoły tak dużo, nie tylko finansowo - choć uważam, że budżety etiud są często naprawdę często imponujące - ale zyskujemy też takie przekonanie, że możemy wszystko. Tzn. możemy być za dwa lata w Hollywood, a możemy też pracować w teatrze w małym mieście, możemy grać w filmach, w serialach, próbować nowych rzeczy, ryzykować. Wydaje mi się, że ten brak kompleksów powoduje, że łódzka Filmówka cały czas odnosi sukcesy i jest tak dobrze oceniana na świecie" – wyjaśniła.
Dębska zwróciła uwagę, że "piękne momenty na studiach przeplatały się z bardzo trudnymi". "Było mnóstwo trudnych momentów. Był płacz na kolanach, kłótnie i chwile zwątpienia, ale to także jest świetny kapitał na przyszłość" – powiedziała.
Studentka Wydziału Reżyserii Zosia Kowalewska, autorka doskonale ocenionych krótkometrażowych "Więzi", podkreśłiła, że PWSFTviT "jest dzisiaj ważnym ośrodkiem artystycznym i ostoją kształcenia filmowego w Polsce". "To szkoła najbardziej legendarna, renomowana, która się może pochwalić wybitnymi absolwentami. Sądzę, że dla młodych ludzi, którzy tutaj przychodzą, bardzo ważne jest poczucie kontynuacji tradycji, bycie pod opieką ludzi, którzy sami się tutaj kształcili. To świetne, że mamy dostęp do legend polskiego kina" – zaznaczyła.
Jak oceniła, na wszystkich szczeblach uczelnię tworzą ludzie z pasją, dla których film, szkoła i kształcenie młodych ludzi jest ważne. "Mam poczucie wsparcia ze strony szkoły właściwie od początku mojej drogi. Pewnie ta szkoła jest osobnym doświadczeniem dla każdego ze studentów. Wiele się zmienia – profesorowie i program nauczania - ale nie zmienia się fakt, że jest to społeczność, w której każdy znajdzie kogoś, z kim się dogada" – stwierdziła.
W opinii absolwenta Wydziału Aktorskiego Macieja Musiałowskiego siła uczelni "tkwi w osobie rektora - Mariusza Grzegorzka - i jego podejściu do tworzenia". "Mówię to wyłącznie z własnego doświadczenia. Pracowałem z kapitanem nad moim dyplomem aktorskim. Jest moim artystycznym mentorem, więc możliwe, że nie mam dystansu. Dlatego oprócz rektora, wymienię jeszcze trzy sprawy - studenci, pedagodzy, Łódź. Wszystko to tworzy machinę artystycznej całości, którą trudno powstrzymać" – dodał.
Musiałowski wspomniał także swoje początki na uczelni. "Pamiętam aleję platanów w październiku przed szkołą i wszystkie przekroczone mgły Łodzi. Od niemal pierwszych chwil w wielkim mieszkaniu na Polesiu nazywałem Łódź miastem tysiąca mgieł. Przynależność do tego miejsca czułem chyba od razu. Można powiedzieć, że na tę szkołę czekałem przez te wszystkie trudne i monotonne godziny spędzane w szkole od zerówki do liceum, gdzie nigdy nie mogłem się pomieścić, rozepchnąć i czułem się przytłoczony bezsensownością systemu polskiej edukacji" – powiedział.
Absolwentka Wydziału Reżyserii z 2017 r. Kalina Alabrudzińska dodała, że Grzegorzek jest "świetnym pedagogiem". "Wspiera mnie w mojej drodze filmowej i z tego, co ja proponuję, nie próbuje zrobić swojego filmu, tylko pomaga mi zrobić mój własny. Nawet jeżeli to jest po drugiej stronie jego wrażliwości czy gustu. To rzadka cecha, a on ją ma" – stwierdziła.
Alabrudzińska zwróciła uwagę, że mocna krytyka z ust wykładowców Filmówki "uczy studentów popełniać coraz mniej błędów". „Mieliśmy na studiach kolegę ze Szwecji, który na początku był w szoku, jak bardzo jesteśmy krytykowani i +dostajemy po łapach+ za błędy. Mówił, że w innym systemie edukacji to by nie przeszło. Ja to rozumiem i sądzę, że to też może być dobra metoda wychowania filmowców. On był zdziwiony, ale poddał się temu polskiemu systemowii też było w porządku. Wydaje mi się, że to też może tworzyć klimat szkoły i sprawiać, że wychodzą z niej odporni na krytykę, mądrzy i doświadczeni ludzie" – zaznaczyła.
Jubileusz łódzkiej Filmówki objęli patronatem honorowym: minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, wojewoda łódzki Zbigniew Rau, marszałek województwa łódzkiego Witold Stępień oraz prezydent miasta Łodzi Hanna Zdanowska.
Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi jest jedną z najstarszych uczelni filmowych na świecie. Powstała w 1948 r. jako Wyższa Szkoła Filmowa. Jednymi z pierwszych wykładowców byli Jerzy Toeplitz, Stanisław Wohl oraz Jerzy Bossak, a w gronie studentów z tamtego okresu znaleźli się m.in. Andrzej Wajda, Roman Polański, Janusz Morgenstern, Kazimierz Kutz. Równolegle, w 1949 r. w Łodzi otwarto Wyższą Szkołę Aktorską, kierowaną przez Kazimierza Dejmka. W 1958 r. uczelnie połączyły się.
Wśród absolwentów łódzkiej filmówki są m.in. tacy reżyserzy jak: Jerzy Skolimowski, Krzysztof Kieślowski, Wojciech Smarzowski, Małgorzata Szumowska, Maria Sadowska i Xawery Żuławski. Wydział Operatorski ukończyli m.in. Adam Holender, Sławomir Idziak i Michał Englert, a studia aktorskie - m.in. Janusz Gajos, Zygmunt Malanowicz,Zbigniew Zamachowski, Gabriela Muskała, Edyta Olszówka i Wojciech Malajkat. (PAP)
autor: Daria Porycka
dap/ wj/