Oświatowa "Solidarność" jest gotowa do podpisania porozumienia z rządem, ale chcemy porozumienia ze wszystkimi centralami związkowymi – powiedziała we wtorek po kolejnej turze rozmów wicepremier Beata Szydło. Rząd jest otwarty na kontynuację rozmów – podkreśliła.
We wtorek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyło się kolejne nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego o sytuacji w oświacie. Odbyło się w dwóch turach: porannej i popołudniowej. Trwało razem ponad pięć i pół godziny.
Po porannym spotkaniu wicepremier Beata Szydło poinformowała dziennikarzy, że oprócz dotychczasowych propozycji strona rządowa przedstawiła związkowcom nową propozycję wzrostu wynagrodzeń nauczycieli.
"Strona rządowa zaproponowała dzisiaj nieco inne ukształtowanie wzrostu wynagrodzeń – na zasadzie zmiany w rozdysponowaniu dodatków" – powiedziała Szydło. "Czyli tym samym wzrost wynagrodzeń w tej samej puli, która jest przeznaczona w tej chwili, kształtować się będzie na wyższym poziomie, czyli we wrześniu nie na poziomie pięciu, lecz dziewięciu procent wzrostu wynagrodzenia" – poinformowała wicepremier.
Jak zaznaczyła, to "dobra propozycja, ona jest przede wszystkim w tej chwili możliwa". "Pozostaje nam zakończyć te rozmowy, będą się one toczyły po południu. Jesteśmy gotowi rozmawiać nawet i w kolejnych dniach – jeżeli będzie taka potrzeba" – zaznaczyła Szydło.
Strona związkowa wskazywała, że proponowany przez rząd wzrost podwyżek dla nauczycieli będzie sfinansowany ze środków zarezerwowanych na planowane dodatki dla nauczycieli za wyróżniającą się pracę. Rząd chciał, aby wysokość tego dodatku zależała od stopnia awansu zawodowego i wynosiła docelowo od 200 zł do 500 zł. Ponieważ rząd wycofał się z nowych zasad oceniania dla nauczycieli, dodatki te prawdopodobnie nie będą wypłacane.
Przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa po porannym posiedzeniu RDS poinformował, że "Solidarność wyraża umiarkowany optymizm". "Nasze minimum negocjacyjne jest zrealizowane, ale oczywiście czekamy na efekty negocjacji, które złożyli koledzy z ZNP i Forum Związków Zawodowych; jeżeli będzie jeszcze lepiej, to jak najbardziej przyjmiemy tę propozycję" – podkreślił.
Z kolei prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz i Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych poinformowali, że przedstawili rządowi nową propozycję. "Zeszliśmy z oczekiwania 1000 złotych podwyżki (od stycznia tego roku – PAP) i zaproponowaliśmy 30-procentowy wzrost wynagrodzeń" – powiedział Wittkowicz.
Propozycja ZNP i FZZ oznacza – według ich wyliczeń – wzrost wynagrodzenia nauczycieli stażystów (w stosunku do wynagrodzeń z grudnia 2018 r., czyli bez 5-procentowej styczniowej podwyżki) o 725,10 zł brutto, nauczyciela kontraktowego o 746,10 zł brutto, nauczyciela mianowanego o 847,20 zł brutto, nauczyciela dyplomowanego o 995,10 zł brutto. Związkowcy chcą, aby ta podwyżka również była podwyżką od stycznia tego roku.
"To jest nasza oferta, żeby nie można było też dyskutować, że dwie centrale związkowe mają zaporowe warunki, nie chcą rozmawiać i za wszelką cenę dążą do konfliktu społecznego" – podkreślił Wittkowicz. "Staramy się szukać rozwiązania. Akceptujemy propozycje, które przedstawił rząd, niemniej one są cały czas niesatysfakcjonujące" – dodał Wittkowicz.
Wskazał również, że związki zawodowe "szukają drogi do rozwiązania problemu, żebyśmy mogli zawrzeć porozumienie ze stroną rządową przed 8 kwietnia".
Jak wyjaśniła Szydło, przerwę w obradach RDS, które rozpoczęły się o godzinie 8.00 i trwały dwie godziny, zarządzono, aby strony mogły ustosunkować się do przedstawionych propozycji.
Obrady wznowiono po godzinie 16.00. Po tej turze rozmów, która trwała trzy godziny, wicepremier poinformowała dziennikarzy, że oświatowa "Solidarność" jest gotowa do podpisania porozumienia z rządem. Odniosła się też do propozycji ZNP i FZZ, czyli podwyżki o 30 proc. Jak mówiła, "niewiele ona odbiega od tej propozycji poprzedniej, czyli 1000 zł". Podała, że zrealizowanie jej oznacza koszt dla budżetu państwa w wysokości 12 mld zł. Wcześniej MEN podawało, że wzrost wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli od stycznia 2019 r. o 1000 zł brutto to koszt 17 mld zł.
"Natomiast, tak jak wcześniej deklarowałam, chcemy podpisać porozumienie ze wszystkimi centralami związkowymi. W związku z tym rząd jest otwarty na to, by rozmowy kontynuować. Jutro spotykamy się tutaj o godz. 13.00" – powiedziała Szydło.
"Ponieważ nie ustaliliśmy dziś stanowiska, poprosiłam stronę związkową, żeby rozważyła możliwość zawieszenia strajku na czas egzaminów, żeby protest był oczywiście kontynuowany, jeżeli takie jest stanowisko związków, ale na czas egzaminów, żeby ten protest został zawieszony" – powiedziała wicepremier.
Prezes ZNP Sławomir Broniarz na konferencji po drugiej turze rozmów powtórzył, że strona związkowa przedstawiła swoją propozycję, która jest wyjściem naprzeciw propozycjom strony rządowej. Dodał, że postulat w sprawie 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń, obudowany "o uruchomienie wzrostu dodatku stażowego, będzie także z satysfakcją przyjęty przez nauczycieli".
"Natomiast nie mogliśmy pozytywnie odpowiedzieć na propozycję rządu zawieszenia protestu na czas egzaminów w zamian za obietnicę rozmów. To byłoby zbyt daleko idące z naszej strony i nadmierne zaufanie do strony rządowej" – powiedział szef ZNP. "Dzisiaj nie ma żadnego powodu, aby mając na stole 1,3 mld zł, a oczekując wielokrotności tej kwoty, taką decyzję podjęli, choćby w kontekście (...) tego ogromnego poruszenia środowiska nauczycielskiego" – podkreślił.
Sławomir Wittkowicz z FZZ ocenił, że prowadzone rozmowy rządu z oświatowymi związkami są "spóźnione o kilka miesięcy". "O spotkanie ze stroną rządową, a nie ministrem edukacji narodowej, występowaliśmy od połowy ub.r. Odbijaliśmy się od ściany. (…) Odsyłano nas do minister edukacji" – wskazał. "Zaprezentowaliśmy daleko idące ustępstwo ze strony związkowej, mówię o FZZ i ZNP. Te oferty są teraz przez nas i stronę rządową rozpatrywane" – dodał.
Z kolei szef oświatowej "Solidarności" Ryszard Proksa ocenił, że wtorkowe rozmowy wykazały, że postulaty Solidarności były "optymalne". "Rząd jest skłonny rozmawiać o większych pieniądzach, ale w przyszłym budżecie i rząd też deklaruje – nawet od jutra – zmianę systemu, który m.in. blokuje waloryzację naszych płac" – powiedział Proksa.
"Oczywiście nie przeszkadzamy kolegom w negocjacjach, ale z moich obserwacji wynika, że w tym roku my nie mamy większych możliwości chyba zdobyć większych wynagrodzeń oprócz tego, co rząd zadeklarował" – powiedział. Zaznaczył, że Solidarność jest gotowa do dalszych rozmów.
Powiedział, że Solidarność chciałaby podpisać przynajmniej wstępne porozumienie, aby nauczyciele zrzeszeni w tym związku mogli przerwać protest. "I z tym rzeczywiście mamy problem. Mamy nadzieję, że jutro to będzie ostatni dzień i jakieś porozumienie zostanie napisane" – powiedział.
Wyraził nadzieję, że w tym tygodniu Rada Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" zadecyduje o nieorganizowaniu strajku. "Ponieważ nasze postulaty optymalnie zostały zrealizowane – te "progowe" – myślę, że taka decyzja zapadnie, że +Solidarność+ oświaty nie przystąpi do strajku" – dodał.
Po wieczornym spotkaniu głos zabrał także wiceprezes Business Centre Club Wojciech Warski, który w Radzie Dialogu Społecznego reprezentuje pracodawców.
"Zajmuję w tych negocjacjach, de facto bardzo twardych negocjacjach, pozycję obserwatora. Nie zgłaszamy własnych propozycji, natomiast widząc bardzo duże rozbieżności stanowisk, staramy się pokazywać stronom możliwe punkty zbiegu ich stanowisk. W tej chwili rzecz podstawowa jest taka, że te dodatkowe pieniądze ze strony rządowej są w bardzo dużej rozbieżności o rząd wielkości wobec oczekiwań związkowców" – powiedział.
"Strona pracodawców rozumie protest nauczycieli z tego powodu, że prestiż nauczyciela tak bardzo ucierpiał przez cały okres transformacji właśnie z powodu niedofinansowania tej branży. Potrzebne jest więc nie kosmetyczne zwiększanie wynagrodzeń, nie o 50, 100, 150 czy 300 zł, ale potrzebna jest zmiana skokowa. Po to, by ta skokowa zmiana się dokonała, potrzebna jest naszym zdaniem pewna decyzja polityczna" – powiedział.
"Nie naszą rolą jest wskazywanie, jaka miałaby być to decyzja. Na pewno jakieś przeformułowanie akcentów w polityce społecznej. takie, żeby zaspokoić oczekiwania nauczycieli, no, niestety, jakimś kosztem. Nie da się tego uniknąć, bo z pustego i Salomon nie naleje. Takie stanowisko jest rzeczą oczywistą i to jest stanowisko biznesowe, a nie stanowisko, które reprezentuje którąkolwiek ze stron. To jest przypomnienie stronom, jakie mają ograniczenia w negocjacjach" – zaznaczył Warski.
W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. (w zależności od stopnia awansu wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrosło od stycznia od 121 zł do 166 zł brutto).
Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać styczniu 2020 r.
Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym.
Z kolei na nadzwyczajnym posiedzeniu RDS, które odbyło się w poniedziałek, do dotychczasowych propozycji MEN wicepremier Szydło dodała skrócenie ścieżki awansu zawodowego, m.in. stażu dla nauczyciela stażysty do 9 miesięcy, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł i zmniejszenie biurokracji.
ZNP i FZZ od stycznia prowadzą procedury sporu zbiorowego, przeprowadziły referenda strajkowe. ZNP podało w niedzielę, że w strajku chce wziąć udział 79,5 proc. szkół i przedszkoli w całym kraju. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z rządem, to 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk. Termin zapowiedzianego protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja powinny rozpocząć się matury.
MEN podaje, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.
Niezależnie od tego w siedzibie Kuratorium Oświaty w Krakowie trwa strajk okupacyjny i protest głodowy prowadzony przez nauczycieli z oświatowej "S". W poniedziałek troje nauczycieli zawiesiło protest głodowy. W kuratorium oświaty głodówkę prowadzą wciąż trzy osoby. Jednocześnie ośmioro innych nauczycieli kontynuuje okupację. (PAP)
Autorki: Danuta Starzyńska-Rosiecka, Olga Zakolska, Katarzyna Lechowicz-Dyl
dsr/ ozk/ ktl/ joz/