Chcemy doprowadzić do realnej wolności słowa na uczelniach; to będzie budziło opór, ale jeśli my tego nie zrobimy, to żaden inny rząd nie będzie w stanie tego zrobić – powiedział w sobotę wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Piontkowski w rozmowie z Polskim Radiem 24 był pytany o stanowisko przedstawicieli środowiska akademickiego, którzy zaapelowali o zdymisjonowanie ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. W apelu zaznaczono m.in., że "w wypowiedziach dr. hab. Czarnka widoczne są rażący brak poszanowania ludzi o innych poglądach, ukrainofobia, antysemityzm, dehumanizacja osób nieheteronormatywnych, mizoginizm oraz pochwalanie kar cielesnych wobec dzieci".
Piontkowski odnosząc się do tych argumentów powiedział, że czuje, jakby "znał zupełnie inną osobę". "Znam pana profesora Czarnka, tak naprawdę nieco lepiej od niedawna, jak został ministrem połączonych ministerstw, ale absolutnie nie powiedziałbym, że jest taką postacią, jak rektorzy go malują" - ocenił. Podkreślił, że Czarnek jest na pewno "postacią o zdecydowanych poglądach konserwatywnych i potrafi je wyrażać dosyć precyzyjnie".
Zdaniem wiceministra edukacji i nauki należy doprowadzić do pełnej równości różnych poglądów na uczelniach. "Mieliśmy przecież już do czynienia z takimi sytuacjami, że rektorzy niektórych uczelni blokowali wykłady konserwatywnych wykładowców poddając się w ten sposób naciskowi lewackich bojówek i organizacji. Natomiast nic nie robią wobec wykładowców, którzy propagują taki bardzo lewicowy, liberalny a momentami wręcz libertyński pogląd na świat" - ocenił Piontkowski.
Pytany, czy można przeprowadzać reformy mimo sprzeciwu dużej części tego środowiska, odpowiedział, że "nie ma innego wyjścia". "Kontynuujemy reformę, zmiany programowe w tej chwili wkraczają do szkół średnich i widać też, że systematyczna praca przynosi efekty, bo w tej chwili przecież poważniejszych zarzutów wobec nowej podstawy programowej, która wchodzi do szkół średnich nie ma" - powiedział wiceminister.
Przypomniał, że jeśli chodzi o szkolnictwo wyższe, to poważną reformę strukturalną przeprowadził ówczesny minister szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. "Jednak dotąd takiej reformy, która by doprowadziła do pełnej równości różnych poglądów na uczelni nie było. A przecież uczelnie od średniowiecza cieszyły się sławą, były miejscem, gdzie swobodnie można dyskutować. I chociaż jest opór tych środowisk lewicowo-liberalnych, które przyzwyczaiły się, że mają monopol na głoszenie różnego rodzaju poglądów, to trzeba ten opór przełamać i doprowadzić do realnego równouprawnienia na uczelniach" - wskazał Piontkowski.
Zaznaczył jednocześnie, że resort nie ma zamiaru przeprowadzać rewolucji, tylko "chce doprowadzić do realnej wolności słowa na uczelniach". "To będzie budziło opór, ale trzeba robić swoje, bo jeżeli my tego nie zrobimy, to żaden inny rząd nie będzie w stanie tego zrobić" - podkreślił.
Pod listem w sprawie odwołania Czarnka podpisało się ok. 345 osób związanych ze środowiskiem akademickim. Według autorów pisma powołanie na stanowisko ministra "osoby o takich poglądach budzi zdecydowany sprzeciw i grozi całkowitym załamaniem się rozwoju edukacji i nauki, których jednym z celów (poza przekazywaniem wiedzy) jest kształtowanie postawy dialogu i szacunku dla każdego człowieka oraz otwartości na inne poglądy".
Inicjatorzy i sygnatariusze apelu zwracają uwagę, że współczesna gospodarka krajów rozwiniętych nie opiera się na taniej sile roboczej, lecz na rozwoju nauki i przemysłu kreatywnego. Autorzy apelu uważają edukację na wszystkich jej etapach za jedno z ważniejszych wyzwań, jakie stoi przed państwem.
"Znamieniem nowoczesnego kształcenia stało się wzmacnianie kreatywności i innowacyjności, a tym samym rezygnacja z systemu edukacji, którego celem miałoby być odgórne urzędnicze zarządzanie sposobami myślenia" - czytamy w apelu.
Jego autorzy wyrażają wobec tego sprzeciw i żądają "bezzwłocznego zdymisjonowania dr. hab. Przemysława Czarnka ze stanowiska Ministra Edukacji i Nauki".(PAP)
autorka: Karolina Kropiwiec
kkr/