Choć od utworzenia Księstwa Warszawskiego minęły ponad dwa wieki, to jednak zapisy konstytucji i kodeksu cywilnego nadanych mu przez Napoleona są aktualne do dziś, a nawet bywają stosowane w postępowaniach sądowych. Właśnie Kodeksowi Napoleona poświęcony jest październikowy numer miesięcznika „Mówią wieki”.
Anna Rosner historyk prawa, zajmujący się kulturą polityczną i prawną ziem polskich w XIX w. artykule „Prawo i sądy” zwraca uwagę, że w „napoleońskiej konstytucji Księstwa Warszawskiego znalazły się dwa lakonicznie sformułowane artykuły”. Artykuł 4 stwierdzał: Znosi się niewola. Wszyscy obywatele są równi przed obliczem prawa. Stan osób pozostaje pod opieką trybunałów, zaś art. 69: Kodeks Napoleona będzie prawem cywilnym Księstwa Warszawskiego. „Te zdania konstruowały nową prawną i sądową rzeczywistość, do której mieszkańcy ziem polskich byli zupełnie nieprzygotowani” – ocenia Rosner.
Wskazuje, że „jeszcze kilkanaście lat wcześniej, w szlacheckiej Rzeczypospolitej, obowiązywały odwiecznie znane i akceptowane zasady stanowego prawa i sądów. Brakowało pełnej kodyfikacji prawa, a próby podjęte przez Andrzeja Zamoyskiego nie zostały zaakceptowane przez sejm”. „Ogromne znaczenie miało więc prawo zwyczajowe. Jego zasady, utrwalone w pamięci i świadomości społecznej, były częścią kultury prawnej i podstawą tożsamości stanu szlacheckiego, mieszczan oraz chłopów” - czytamy.
Rosner wyjaśnia, że przyjęcie Kodeksu Napoleona oznaczało nie tylko wprowadzenie nowego prawa. „Stosunek do tej rewolucyjnej zmiany stał się probierzem myślenia o stosunkach społecznych, ekonomicznych, politycznych, a także konfrontacją z własną wielowiekową tradycją prawną. Część środowisk politycznych przyjęła zmiany entuzjastycznie, widząc w nich szanse na radykalne zmiany i dogonienie nowoczesnej Europy. Wielu widziało w tym jednak próby burzenia ładu społecznego i państwowego, zniszczenie tradycji, przerwanie ciągłości” – pisze historyczka.
Znawca epoki napoleońskiej prof. Jarosław Czubaty w tekście „Konstytucja Księstwa. Napoleon i polskie elity” przypomina m.in. w jaki sposób powstawała konstytucja dla nowego państwa.
Kiedy w połowie lipca 1807 r. członkowie Komisji Rządzącej pojechali do Drezna na spotkanie z Napoleonem mieli nadzieję, że uda się przekonać cesarza, do tego aby nowe państwo budowane było na fundamencie Konstytucji 3 maja.
„Propozycji nie udało się jednak przedstawić w całości” – podkreśla Czubaty. „Napoleon uciął wywody Potockiego słowami: `Dziś wam trzeba dać inną konstytucję, i przywoławszy Mareta, już w obecności pozostałych członków polskiej delegacji, zaczął dyktować jej główne założenia, prędko chodząc po pokoju, a książę Bassano ledwie ją zdążył pisać przez abrewiacje [skrótami] i to prawie na kolanie. Dyktowanie to konstytucji nie trwało godzinę i było bez porządku, zwyczajnie jak dzieło przechadzki`”.
Tak pospiesznie stworzona ustawa zasadnicza przynosiła rewolucyjne zmiany chłopstwu. Mimo to – w ocenie Tomasza Opalińskiego, historyka z UW - wprowadzenie wolności osobistej, do czego w pierwszej kolejności sprowadzała się treść art. 4 konstytucji, „nie mogło doprowadzić do głębszych zmian społecznych”.
W artykule „Czy chłopu po wprowadzeniu reform napoleońskich żyło się w Polsce lepiej?” zwraca uwagę, że Księstwo Warszawskie było krajem rolniczym, a możliwości migracji do miast były ograniczone. Większość chłopów nie dysponowało ani ziemią, ani pieniędzmi na jej zakup. „Można uznać, że nowe prawo, wprowadzone w kraju do tego nieprzygotowanym ze względu na swą strukturę społeczno-gospodarczą, dla znacznej części chłopów stanowiło pogłębienie zależności od panów gruntowych” – pisze Opaliński.
Konstytucja i Kodeks Napoleona nie zmieniły także w zasadniczy sposób sytuacji społecznej Żydów, o czym na łamach „Mówią Wieki” pisze Aleksandra Oniszczuk, historyczka i prawniczka z UW. Co więcej w – jak wskazuje – w wielu zakresach doszło do pogorszenia sytuacji ludności żydowskiej w porównaniu z okresem pruskiego panowania w stolicy.
Przykładem tego było zawężenie dostępnej dla Żydów przestrzeni miejskiej. Ograniczenie osiedlania się Żydów obejmowało m.in. Stare i Nowe Miasto, ulice Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Świętokrzyską, Senatorską i Napoleona (dzisiejsza ul. Miodowa). Łącznie 30 ulic. „W owej strefie zakazanej mogły mieszkać nie więcej niż dwie rodziny żydowskie spełniające wyśrubowane warunki dotyczące wyglądu, poziomu akulturacji i profesji – chciano w ten sposób zachęcić Żydów do zmian m.in. ich sposobu życia” – pisze Oniszczuk.
Miesięcznik „Mówią Wieki” zawiera także interesujący wywiad z Thierrym Lentzem, dyrektorem Fondation Napoleon w Paryżu. Bogdan Borucki pyta Lentza dlaczego cesarz Francuzów nie nadał nowemu państwu nazwy „Polska”. „Wprawdzie Napoleon nigdy nie uznał rozbiorów, ale w czasach, o których mówimy, nie tylko nie nadał nowemu państwu tradycyjnej nazwy, lecz także kategorycznie zabronił swym przedstawicielom używania jej we wszystkich oficjalnych kontaktach dyplomatycznych z Rosją. Nazwa `Polska` działała na jego głównych wrogów na kontynencie jak czerwona płachta na byka, więc uznał, że nie nadszedł czas, by nią wymachiwać” – odpowiada szef Fundacji Napoleona.
„To znaczy, że podczas negocjacji pod Tylżą mimo wcześniejszych obietnic dawanych Polakom w rzeczywistości zależało mu jedynie na utworzeniu buforowego państwa na granicy Imperium Rosyjskiego?” – dopytuje dziennikarz.
„Cesarz zawsze działał zgodnie z interesem Francji i w tym przypadku nie było inaczej. (…) Tworząc Księstwo, ukarał przede wszystkim Prusy, gdyż uczynił to kosztem ich terytorium. Wobec Rosji zaś ten akt był jednym z elementów strategii, której podstawową wytyczną było zatrzymanie jej ekspansji na zachód. (...) Kwestia polska zawsze była instrumentem, a nie celem, jego polityki europejskiej. (...) żaden poważny historyk nie podtrzymuje tezy, że w polityce wobec Polski cesarz kierował się szlachetnym pragnieniem jej oswobodzenia” – przyznaje.
Październikowy numer „Mówią Wieki” nie ogranicza się jedynie do problematyki prawno-historycznej. Zainteresowani wojskowością znajdą w miesięczniku kolejny artykuł z serii „Łączność – niedoceniana broń polskich armii”. Tym razem Franciszek Mater pisze o współczesnym polu walki. A tytuł tekstu mówi sam za siebie: „Brak łączności osłabia”.
„Nie jest tajemnicą, że wojska łączności bywają spychane na dalszy plan względem innych rodzajów sił zbrojnych. Na pierwszym miejscu znajdują się raczej działania operacyjne, akcje piechoty wspierane przez lotnictwo, broń pancerną i artylerię, ostrzały rakietowe znaczone smugami na nocnym niebie etc. Wszystkie te ruchy – na ziemi, wodzie i w powietrzu – są koordynowane przez system dowodzenia, a ten na szczeblu wykonawczym faktycznie jest synonimem systemu łączności” - pisze.(PAP)
wnk/