Zespół Szkół Zawodowych w Zabrzu, który od 10 lat nie miał ani jednego ucznia, ma mieć nową siedzibę, dającą większą szansę na pozytywny efekt rekrutacji. Władze miasta chciały zlikwidować placówkę, ale we współpracy z kuratorium zmieniły decyzję.
Jak poinformowała podczas piątkowej konferencji prasowej dyrektor Wydziału Strategii i Współpracy z Jednostkami Samorządu Terytorialnego Śląskiego Kuratorium Oświaty w Katowicach Anna Kij, do czwartku wpłynęło do kuratorium 15 uchwał o zamiarze likwidacji szkoły czy przedszkola. O zamiarze likwidacji placówek samorządy mają obowiązek poinformować kuratorium do końca lutego.
Kurator wydał dotychczas sześć opinii negatywnych, cztery pozytywne, pięć uchwał intencyjnych jest w trakcie analiz. "Wśród tych 15 placówek planowanych do likwidacji są np. dwa schroniska; w pobliżu są inne, więc tam była opinia pozytywna, ale są też szkoły, w których od lat nie było uczniów, od 10 lat ani jednego ucznia" - powiedziała Anna Kij. Taką szkołą była Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Zabrzu, podobnie było w liceum ogólnokształcącym w Orzeszu.
"Wydawałoby się, że w takiej sytuacji automatyczna jest opinia pozytywna wobec zamiaru likwidacji – tak się nie stało, akurat te dwa przypadki są wśród opinii negatywnych, dlatego, że pracownicy, którzy pojechali do szkół, sprawdzali także, w jaki sposób była prowadzona rekrutacja. Jeżeli okazywało się, że rekrutacji nie prowadzono, uznawaliśmy, że to próba ominięcia przepisów, ponieważ rekrutacja powinna być ogłaszana do każdej szkoły, która funkcjonuje w systemie" – dodała dyrektor.
Jak poinformowała, ostatecznie zabrzański samorząd zdecydował się na zmianę siedziby szkoły. "To korzystne rozwiązanie, bo przeniesienie w inne miejsce w Zabrzu, w pobliżu kopalni Guido – daje większą szansę na rekrutację i zainteresowanie tą szkołą. W takim przypadku zmiana siedziby ma opinię pozytywną" – wyjaśniła.
Od września, zgodnie z założeniami reformy edukacji szkoła będzie też musiała zmienić swoją nazwę - w miejsce zasadniczych szkół zawodowych w systemie edukacji pojawią się dwustopniowe szkoły branżowe.
Jak zaznaczyła dyrektor, sytuacja, kiedy szkoła od lat nie ma uczniów, nie jest wcale rzadka. "Dotyczy to przede wszystkim szkół ponadgimnazjalnych, niektórych szkół policealnych. To dzieje się nieomalże w każdym większym mieście" - mówiła Anna Kij. Jak dodała, bywało tak, że rekrutacja nie była prowadzona wcale, bywało też, że liczba chętnych do takiej szkoły była bardzo mała np. zgłosiło się tylko kilkunastu uczniów.
Kuratorium bada w takich sytuacjach, czy do szkoły był prowadzony nabór. "Niedopuszczalne są sytuacje, kiedy organ prowadzący - mimo że szkoła istnieje - narzuca czy zakazuje prowadzenia naboru. W przypadku tych szkół także to sprawdzaliśmy. Kiedy nie ma chętnych, warto zastanowić się, czy nie warto zmienić siedziby szkoły, przenieść ją do innego rejonu miasta, w pobliże takich ośrodków, czy zakładów pracy, które zachęcą uczniów do tej szkoły" – wyjaśniała.
"Czasem po prostu do danej szkoły nie ma chętnych, ale wtedy trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego – czy tylko niż, czy może działania w zakresie rekrutacji były niewystarczające" – powiedziała Anna Kij.
Jak wskazywała na ogół sytuacje, gdy placówka funkcjonuje mimo braku uczniów mają miejsce w zespołach szkół. Placówki bez uczniów mają wówczas dyrektora, bo to dyrektor zespołu, są też nauczyciele, ale uczą w innych szkołach wchodzących w skład tego zespołu. (PAP)
lun/ js/