Kanadyjski film „Bitter Harvest” (Gorzkie żniwa) - historia miłości, osnuta wokół wydarzeń Hołodomoru (Wielkiego Głodu) na Ukrainie w latach 1932-1933 - zadebiutował w piątek w kinach w USA. Obraz ma uświadomić widzom wymiar tej tragedii.
Twórcy filmu, w większości Kanadyjczycy ukraińskiego pochodzenia, mają nadzieję, że film odegra taką samą rolę w przedstawieniu Amerykanom prawdy o tej tragedii co "Lista Schindlera" Stevena Spielberga w przypadku Holokaustu.
”Bitter Harvest” jest jednym z pierwszych filmów fabularnych, którego akcja rozgrywa się w latach Wielkiego Głodu. Produkcję i dystrybucję filmu kosztem 21 mln dolarów sfinansował kanadyjski biznesmen Ian Ihnatowycz, prezes i dyrektor wykonawczy kanadyjskiego funduszu inwestycyjnego First Generation Inc.
Autor pierwotnej wersji scenariusza Richard Bachynsky Hoover już w 2008 roku próbował zainteresować swoim scenariuszem władze ukraińskie i tamtejszych oligarchów, jednak wtedy koncepcja realizacji filmu fabularnego opartego na wydarzeniach Wielkiego Głodu nie wzbudziła zainteresowania wpływowych i zamożnych Ukraińców.
W sukurs scenarzyście przyszedł Ihnatowycz. Józef "Stalin zrozumiał, że żywność może być używana jak broń, w latach 1931-1933 zaczął stosować tę technikę wymuszania posłuszeństwa na szeroką skalę. (...) Ludzie na Zachodzie przelotnie słyszeli o tych wydarzeniach, ale nie słyszeli zbyt wiele" - powiedział Ihnatowycz w wywiadzie udzielonym dziennikowi "Washington Times".
Producent filmu od początku nalegał, aby był on zrealizowany w języku angielskim z międzynarodową obsadą aktorską. "Chcieliśmy, aby film miał zarówno walory edukacyjne jak i rozrywkowe" - wyjaśnił reżyser George Mendeluk, który podobnie jak producent i scenarzysta filmu jest ukraińskiego pochodzenia.
Mendeluk w przeszłości reżyserował głównie filmy telewizyjne, w tym niektóre odcinki serialu „Policjanci z Miami”.
Światowa premiera "Bitter Harvest" odbyła się 23 lutego w Kijowie, dzień przed debiutem w kinach w USA. Na początku marca film pojawi się na ekranach kin w Kanadzie, kraju z najbardziej wpływową na Zachodzie diasporą ukraińską.
Sądząc po pierwszych zdecydowanie negatywnych recenzjach "Bitter Harvest" jego twórcom tylko częściowo udało się zrealizować jeden z celów filmu, jakim było uświadomienie Amerykanom wymiaru tragedii na Ukrainie z lat 30. ubiegłego stulecia. Jako dzieło sztuki filmowej "Bitter Harvest" zdaniem krytyków rozczarowuje.
W statystyce portalu Rotten Tomato na 38 opublikowanych do tej pory recenzji filmu tylko 8 proc. miało pozytywny wydźwięk. Recenzenci wytykają filmowi schematy w przedstawieniu Hołodomoru, nadmiar sentymentalizmu, lubowanie się reżysera w taniej symbolice i niespójną konstrukcję.
Nieliczne komplementy film, którego plenery kręcono na Ukrainie i w słynnej londyńskiej wytwórni Pinewood Studios, otrzymał głównie za zdjęcia Douglasa Milsome’a.
Recenzentka dziennika "New York Times" Jeanette Catsoulis ocenia, że „polityka, romans, wiara i głód wymieszane są w tym filmie w nieforemną kluchę”.
Catsoulis przyznaje, że chociaż widoczne jest „emocjonalne zangażowanie reżysera w temat”, to „miliony ofiar tej rzeczywistej tragedii potrzebują lepszego upamiętnienia”.
Publicystce "NYT" wtóruje Peter Debruge, główny krytyk filmowy branżowego czasopisma filmowego „Variety”. „Filmy takie jak ten i jemu podobne próbują przedstawić ludobójstwo tak jak zatonięcie Titanica, poprzez dramat rozłączonych kochanków” - czytamy.
W „Bitter Harvest” takim - zdaniem Debruge'a - nieudolnym chwytem zmierzającym do pokazania „ludzkiego wymiaru” zagłady milionów jest romans Jurija (Max Irons), młodzieńca z „kułackiej” rodziny marzącego o karierze artystycznej, i Natalki (Samantha Barks).
„Film z pewnością przyczyni się do zwiększenia wiedzy (o tej tragedii - PAP), ale bez wątpienia te wydarzenia wymagają bardziej odpowiedzialnego i przekonującego potraktowania” - uważa Debruge.
Trochę bardziej wyrozumiały w swoich opiniach o filmie jest katolicki eseista i komentator George Weigel. "Może film nie jest przykładem wielkiego kina, jednak (obraz) +Bitter Harvest+ z powodzeniem personalizuje Hołodomor i przypomina, że ludobójstwo miało miejsce" – podkreśla na portalu konserwatywnego „National Review” autor wielu książek, w tym cenionej biografii św. Jana Pawła II.
Weigel w komentarzu zatytułowanym „Gorzkie żniwa i gorzka teraźniejszość w Ukrainie” zwraca uwagę na współczesny wydźwięk filmu. "Pamięć jest istotna sama w sobie jako akt solidarności ze zmarłymi. Pamięć jest także ważna, kiedy Ameryka i Zachód rozważają swoją odpowiedź na agresję Rosji wobec Ukrainy, która rozpoczęła się dokładnie w tym miesiącu trzy lata temu" - dodaje Weigel.
Rachunek tej „rzezi”, jak wskazuje, jest poważny: ok. 10 tys. zabitych, 23 tys. rannych i 1,8 mln uchodźców, którzy próbują zacząć życie od nowa w innych regionach Ukrainy.
Weigel dostrzega szereg podobieństw pomiędzy Hołodomorem a wojną na wschodzie Ukrainy. "Obecna wojna prowadzona przez (prezydenta Rosji Władimira) Putina w XXI wieku jest rezultatem celowej polityki, tak jak był nim terror głodu (stosowany przez Stalina) w latach 30. XX wieku" - uważa.
„Wojna Stalina z Ukrainą była przynajmniej częściowo motywowana jego przekonaniem, że Ukraińcy nie są rzeczywistym narodem zasługującym na niepodległość. Putin, ze swojej strony, powiedział, że +Ukraina nie jest prawdziwym krajem+” – przypomina Weigel.
"Jaki jest cel takiej polityki?" – pyta członek Rady Doradczej Fundacji Pamięci Ofiar Komunizmu (Victims of Communism Memorial Foundation). „Wtedy (w czasach Stalina) chodziło o zabezpieczenie imperium sowieckiego, teraz o jego rekonstrukcję w wersji XXI wieku” - dodaje. „Dlatego z oczywistych powodów strategicznych i z lojalności głoszonym ideałom taka możliwość nie może być przez Zachód tolerowana” – konkluduje Weigel.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
tzach/ jhp/ ap/