Nominowany w tym roku do Oscara film Pawła Pawlikowskiego "Ida" zbiera wiele pochwał, ale ma też swoich przeciwników. "To film utrwalający antysemickie klisze" - uważa Helena Datner. "Obraz promujący za granicą fatalny obraz Polski" - ocenia Michał Szułdrzyński.
W styczniu do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej wpłynęła petycja w sprawie filmu "Ida". Jej autorzy - Fundacja Reduta Dobrego Imienia Polska Liga przeciw Zniesławieniom - chcą, by w czołówce filmu zostały umieszczone informacje między innymi o tym, że to Niemcy byli sprawcami eksterminacji Żydów podczas II Wojny.
"Ida" to film, w którym "fałszowana jest prawda" - piszą autorzy petycji, pod którą podpisało się ponad 30 tys. osób. Europoseł PiS Janusz Wojciechowski napisał na blogu, że „Ida" to bodaj pierwszy tej miary i klasy film, gdzie jest Holocaust, ale nie ma Niemców, a Żydów zabijają polscy chłopi.
"Jak ten film radzi sobie ze zbiorowa pamięcią Polaków i Żydów? Moim zdaniem - bardzo kiepsko. Nie uważam, żeby to był film świadomie antysemicki. +Ida+ uruchamia natomiast świetnie znane klisze narracji polskiej debaty, serwuje sztampową opowieść o zemście: polscy chłopi wymordowali rodzinę Wandy Gruz, więc ona teraz, jako stalinowska prokurator, skazuje Polaków na śmierć" - mówiła Agnieszka Graff.
Na czwartkowym spotkaniu w Żydowskim Instytucie Historycznym zatytułowanym "Komu się +Ida+ podoba, a komu wręcz przeciwnie. I dlaczego?" politolog i publicysta Michał Szułdrzyński mówił, że martwi go fakt, iż obraz Polaków, którzy zabijali Żydów, będzie jedyną wizytówką Polski za granicą.
"Widzowie we Francji, czy w Stanach Zjednoczonych nie dowiedzą się, że +Ida+ jest elementem szerszego rozliczania się z naszą historią. Usłyszą jeden przekaz: to polscy chłopi wyganiali Żydów po wojnie, bo chcieli przejąć ich majątek. Jeśli to jedyny głos, który ma szansę na wielkie nagrody, to jest to powód do niepokoju" - podkreślił Szułdrzyński.
Jak dodał, filmy finansowane ze środków publicznych powinny być częścią polskiej polityki historycznej, a ta powinna się liczyć z polityką historyczną innych krajów. Szułdrzyński podał przykład filmu produkcji telewizji niemieckiej o zatonięciu statku Gustloff. "To długi film, o bohaterskiej obronie Gdańska przed Armią Czerwoną, a potem tragedii niemieckich cywilów, w którym nie pada jedno słowo o przyczynach wybuchu wojny i niemieckich okrucieństwach" - zaznaczył publicysta.
Ale "Ida" atakowana jest też jako film powielający antysemickie klisze, zamazujący temat Zagłady Żydów. Agnieszka Graff z "Krytyki Politycznej" podkreśliła, że "Ida" jest filmem politycznym, który od polityki ucieka w metafizykę.
Według Graff "Ida" wpisuje się w dyskusję "Jak żyć w Polsce po lekturze +Sąsiadów+ Grossa+", w Polsce, która zetknęła się już z faktem współudziału Polaków w Zagładzie. "To pytanie jest głęboko polityczne i ten piękny, uwodzicielski, wzruszający film mamy obowiązek interpretować w kategoriach politycznych" - oceniła.
"Jak ten film radzi sobie ze zbiorowa pamięcią Polaków i Żydów? Moim zdaniem - bardzo kiepsko. Nie uważam, żeby to był film świadomie antysemicki. +Ida+ uruchamia natomiast świetnie znane klisze narracji polskiej debaty, serwuje sztampową opowieść o zemście: polscy chłopi wymordowali rodzinę Wandy Gruz, więc ona teraz, jako stalinowska prokurator, skazuje Polaków na śmierć" - mówiła Graff
Przekaz filmu jest po prostu szkodliwy: doskonale pasuje do obiegowych wyobrażeń na temat Żydów, jest powtórką najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolną próbą chrystianizowania Zagłady – mówiła Helena Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Jej zdaniem w historii polsko-żydowskiej mamy do przepracowania bardzo ważne tematy. "+Ida+ tak bardzo się wielu ludziom podoba, bo proponuje zamknięcie dramatu. Ona mówi: +Pokłosie+ to była jakaś awantura, skończmy z tym Grossem, popatrzmy, jakie życie jest trudne i straszne, ale piękne" - zauważyła.
"Ja się nie godzę na takie domknięcie tematu, uważam, że debata trwa i mamy dużo jeszcze trudnych i ważnych filmów do obejrzenia, zanim powstanie obraz, który tę polsko-żydowską traumę zakończy. (...) Nie jest tak, że możemy się z tym tematem pożegnać, a +Ida+ jest właśnie takim przedwczesnym pożegnaniem. Film jest ucieczką przed historią w transcendencję i to wyłącznie chrześcijańską. To wołanie o księdza w sprawie żydowskiej, chrystianizacja Zagłady" - podkreśliła Graff.
Według Heleny Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego "Ida" to film przeciętny, w którym postaci przypominają marionetki z kukiełkowych spektakli, tak bardzo schematycznie są przedstawiane. Jej zdaniem "Ida" budzi w Polsce zachwyt, bo zaspokaja istotne potrzeby: mierzy się z tematem żydowskim, nie burząc obrazu polskiej wspólnoty, nie narusza też stereotypu „żydokomuny”, który w Polsce pozwala zdjąć odpowiedzialność za komunizm ze wszystkich innych zaangażowanych w komunistyczne zbrodnie.
"Sylwetki obydwu bohaterek są ukształtowane na zasadzie stereotypów: to przedstawienie bohaterek według tego, co Polacy chcieliby myśleć o Żydówce, budującej powojenny socjalizm: alkoholiczka, która zostawiła swoje dziecko" - zauważyła Datner. Jak dodała, przekaz filmu jest po prostu szkodliwy: doskonale pasuje do obiegowych wyobrażeń na temat Żydów, jest powtórką najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolną próbą chrystianizowania Zagłady.
Krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski tłumaczył, że błędem jest wymaganie od filmu odwzorowania historii, odnoszenie dzieła artystycznego do prawdziwych przeżyć ludzi. "+Ida+ przebija odwieczną polsko-żydowską dyskusję, o tym, że któraś ze stron jest winna. To film, który mówi, że wszyscy są winni" - powiedział Sobolewski. (PAP)
aszw/ par/