W Zakopanem kręcone są sceny do filmu pt. „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida, którego głównym bohaterem będzie Maciej Berbeka. W rolę Ewy Dyakowskiej-Berbeki - żony himalaisty, który nie wrócił z wyprawy w Karakorum - wcieliła się Maja Ostaszewska.
Pierwsze kadry filmu zostały nakręcone na początku lipca w Karakorum. Zakończenie zdjęć jest planowane na maj lub czerwiec przyszłego roku, a ostatnie klapsy padną nad morzem Bałtyckim lub Adriatyckim. Film wejdzie na ekrany w marcu 2020 roku.
PAP: Czy trudne dla pani było podjęcie decyzji o zagraniu w tym filmie głównej roli kobiecej - żony Macieja Berbeki?
Maja Ostaszewska: Nie, to nie była trudna decyzja. Trzeba zacząć od tego, że Maciej i Ewa byli bardzo wspaniałą parą, byli bardzo zżyci ze sobą, więc oczywiście film o Macieju Berbece nie mógłby powstać bez opowieści też o tej relacji. Natomiast ja zawsze podkreślam - to jest film o Macieju Berbece i absolutnie głównym bohaterem tego filmu jest on.
Wracając do mojej bohaterki, ja w ogóle uwielbiam wszystkie historie o górach, historie himalaistów, alpinistów. Przeczytałam sporo książek o tym. Sama się nie wspinam, ale bardzo mnie to zawsze fascynowało, pociągało, więc kiedy tylko usłyszałam, że ten film powstaje, od razu się ucieszyłam. Kojarzyłam też z różnych wywiadów Macieja Berbekę. Byłam w tej grupie naszego społeczeństwa, która śledziła to wszystko, co zdarzyło się w 2013 roku na Broad Peak. Oglądałam też bardzo dużo wywiadów z Ewą Berbeką i poczułam, że to byłoby coś dla mnie niezwykłego znaleźć się w takim filmie, być jego częścią.
PAP: Czy osobiście poznała pani swoją bohaterkę - Ewą Dyakowską-Berbekę?
Maja Ostaszewska: Miałam wielkie szczęście i szansę spotkać się z Ewą. To było dla mnie bardzo ważne spotkanie i to, że ją poznałam. Ona była szczęśliwa, że właśnie ja będę ją grała. Fakt, że poznałam jej fantastycznych synów sprawia, że ten film traktuję trochę też jako takie osobiste doświadczenie, a nie tylko zawodowe.
PAP: W jakich okolicznościach miała pani okazję poznać swoją bohaterkę?
Maja Ostaszewska: Po zapoznaniu się ze scenariuszem od razu pomyślałam, że byłoby wspaniale spotkać się z Ewą Dyakowską-Berbeką. Dowiedziałam się poprzez naszą produkcję, że Ewa też bardzo chce się ze mną spotkać. No i spotkałyśmy się wiosną ubiegłego roku. Spędziłyśmy ze sobą bardzo dużo czasu. To były piękne rozmowy. Poczułyśmy taką emocjonalną więź. Poczułyśmy się tak, jakbyśmy się znały przez lata. Okazało się, że mamy też wspólnych znajomych. Ja jestem rodem z Krakowa. Jako nastolatka przyjeżdżałam do Zakopanego i bywałam w teatrze Witkacego. Mój tata grał z kuzynem Ewy w Piwnicy pod Baranami, więc łączy nas wiele. Spotkanie było dość niezwykłe, od razu przeszłyśmy na ty. Dostałam w prezencie od Ewy książkę - wywiad rzekę z nią pod tytułem "Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak" z przepiękną dedykacją i jej specjalnie dla mnie narysowaną panoramą Tatr. Kiedy grałam scenę w jej domu, w jej pracowni, i spojrzałam na Tatry, zobaczyłam ten sam widok, który mi narysowała. To było dla mnie bardzo wzruszające. Dla mnie spotkanie z nią było wielkim ludzkim doświadczeniem.
PAP: Maciej Berbeka zginął podczas wyprawy na Broad Peak w 2013 r. W bieżącym roku, wiosną, po długiej chorobie zmarła jego żona. Jak rodzina Berbeków, bliscy odnoszą się do tego filmu?
Maja Ostaszewska: Uważam, że trzeba być zawsze bardzo delikatnym, kiedy opowiada się historię prawdziwych ludzi. Najważniejszy jest ich stosunek do tego projektu. Bardzo jest dla nas ważne i budujące to, że cała rodzina, bliscy, wszyscy znajomi są bardzo szczęśliwi, że ten film powstaje. Są przy nas synowie Ewy, odwiedzają nas na planie.
PAP: Możemy coś zdradzić ze scenariusza filmu?
Maja Ostaszewska: Po przeczytaniu scenariusza od razu wiedziałam, że chcę zagrać w tym filmie. Bardzo dobrze się go czyta, bo jest to żywa historia, jednocześnie nie stawiająca na jakąś sensację, tylko bardziej opowiadająca piękną historię, pasję miłości do gór, ale też jest historią mocnej relacji rodzinnej. To wszystko skłoniło mnie do tego, żeby zagrać w tym filmie.
PAP: W rolę Macieja Berbeki wcielił się Ireneusz Czop. Jak się z nim pracuje na planie? Jesteście po dwóch tygodniach wspólnych zdjęć.
Maja Ostaszewska: Irek Czop moim zdaniem pasuje po prostu genialnie do tej roli. Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona tym, jak on bardzo mocno tkwi w tej roli, jak bardzo jest skupiony, jak bardzo oddał się swojej roli. To jest też fantastyczne, że spędził sześć tygodni w Karakorum. Jest naprawdę do tego cudownie przygotowany. Współpracuje nam się fantastycznie, mamy bardzo dobry kontakt ze sobą.
Już na zdjęciach próbnych okazało się, że złapaliśmy fantastyczny kontakt z Irkiem. Znamy się od lat. Graliśmy nawet razem w jednym filmie pt. „Jack Strong”, ale wówczas nie mieliśmy szansy zagrać ze sobą. Wtedy powiedzieliśmy sobie, że bardzo chcielibyśmy spotkać się razem na planie filmowym. Tutaj po prostu było takie ewidentne kliknięcie.
PAP: Team, który tworzycie z Ireneuszem Czopem będzie pewnie dość niezwykły. Wasza znajomość w życiu prywatnym na pewno będzie miała swoje odbicie w filmie?
Maja Ostaszewska: Plusy już widać. Pracujemy ze sobą na planie dwa tygodnie i za nami sporo scen, nawet takich trudniejszych emocjonalnie, takich też, gdzie jesteśmy ze sobą blisko, jako para. Wspaniale pracuje mi się z Irkiem. Po pierwsze, wie się od razu, że jest to filmowy Maciej Berbeka. Jest też szalenie taktowną osobą, wrażliwą na partnera, to fantastyczna współpraca. Mamy do siebie dużo zaufania, a to bardzo cenne. W filmie chcemy pokazać silną, ciepłą relacje między dwojgiem ludzi.
PAP: Jaką Ewę Dyakowską-Berbekę będzie pani chciała ukazać na ekranie?
Maja Ostaszewska: Ewa bardzo walczyła z takim stereotypem przedstawiania żon himalaistów jako ofiar, które siedzą w domu w rozpaczy i frustracji, podczas gdy mężczyźni zdobywają szczyty. Dla niej to też było bardzo ważne, że równie mocno kochała góry, kochała to, że Maciej się wspina i zdobywa szczyty. To jej bardzo imponowało.
PAP: Czy są sceny, które będą dla pani osobiście trudne?
Maja Ostaszewska: Lepiej zostawmy to pytanie.
PAP: Czy lubi pani Tatry? Wiem, że sama pani się nie wspina, ale wędruje pani po górach?
Maja Ostaszewska: Teraz rzadko bywam w Tatrach, ale w związku z tym, że z dziada pradziada jestem krakowianką, to część mojego dzieciństwa była mocno związana z Zakopanem i Tatrami. Moją ukochaną górą zawsze był Kasprowy Wierch. Tutaj jeździłam na nartach, na snowboardzie. Zresztą, kiedy moje dzieci były malutkie, też tu przyjeżdżałam i tutaj uczyły się jeździć na nartach. Bardzo kocham Tatry. To miejsce dla mnie magiczne. Nawet dzisiaj, kiedy były kręcone sceny bez mojego udziału, poszłam samotnie do Doliny Białego, gdzie spędziłam trzy godziny. To był taki powrót do mojego dzieciństwa i tych czasów nastoletnich. Z rodzicami często chodziliśmy po górach. Przez parę lat mieszkałam w Karkonoszach z moimi rodzicami, więc tam też sporo chodziliśmy po górach. Wyprawy górskie zawsze kojarzą mi się z moim dzieciństwem.
PAP: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Szymon Bafia (PAP)
autor: Szymon Bafia
edytor: Dorota Kazimierczak
szb/ pad/