"Potop Redivivus", czyli skrócone z pięciu godzin do trzech, pod nadzorem reżysera, dzieło Jerzego Hoffmana trafi 3 października do kin. Zmiany dotyczą m.in. wątków księcia Bogusława i Brauna - wyjaśnił odpowiedzialny za montaż nowej wersji filmu Marcin Kot Bastkowski.
Prace nad zmodyfikowaną wersją ekranizacji drugiej części "Trylogii" rozpoczęły się od odrestaurowania filmu, który Hoffman nakręcił cztery dekady temu (premiera "Potopu" odbyła się 2 września 1974 r.).
W 2010 r., w ramach projektu Filmoteki Narodowej, dokonano digitalizacji obu części "Potopu". Film poddano konserwacji. Wykonano wstępną korekcję barwną. Źródłowe magnetyczne materiały dźwiękowe, czyli wyseparowana muzyka i efekty oraz zgrana oryginalna ścieżka, zostały zdigitalizowane i odrestaurowane przy wykorzystaniu najnowocześniejszych technologii.
Tak przygotowane materiały wyjściowe posłużyły do wykonania analogowej i cyfrowej kopii wieczystej. Pełna rekonstrukcja cyfrowa filmu, nad którą pracowały studia Magyar Filmlabor z Budapesztu i ORKA z Warszawy, objęła usunięcie wad nabytych w wyniku eksploatacji i starzenia się materiałów.
Nowa jakość obrazu, uzyskana dzięki procesowi rekonstrukcji, zainspirowała następnie Jerzego Hoffmana do skrócenia filmu, który w wersji oryginalnej trwa ponad 300 minut.
Po przeprowadzonym pod artystycznym nadzorem reżysera nowym procesie montażu, za który odpowiada Marcin Kot Bastkowski (montażystą oryginalnej wersji filmu, z 1974 roku, jest Zenon Piórecki), powstał film o dwie godziny krótszy, 185-minutowy. Na ekrany kin wejdzie pt. "Potop Redivivus" (czyli: "odrodzony").
Wprowadzone skróty dotyczą fragmentów scen, całych scen oraz wątków - tłumaczył PAP Bastkowski. "Bardzo okrojony został na przykład wątek sługi Bogusława, Brauna, który pomógł Oleńce w ucieczce z zamku w Taurogach. Postać Brauna jest w nowej wersji filmu potraktowana marginalnie, nie ma między innymi sceny śmierci tego bohatera" - opowiadał montażysta.
"Bardzo okrojony został na przykład wątek sługi Bogusława, Brauna, który pomógł Oleńce w ucieczce z zamku w Taurogach. Postać Brauna jest w nowej wersji filmu potraktowana marginalnie, nie ma między innymi sceny śmierci tego bohatera" - opowiadał montażysta Marcin Kot Bastkowski.
Znacznie skrócona została także m.in. scena tańca Bogusława z Oleńką; w filmie zachowano natomiast scenę fizycznej napaści księcia na Billewiczównę - wymieniał Bastkowski.
"Prawie nienaruszony jest z kolei, oczywiście, wątek miłości Oleńki i Kmicica" - zastrzegł montażysta. "Z poszczególnych scen musieliśmy tylko - siłą rzeczy - usunąć te fragmenty, gdzie bohaterowie wypowiadają kwestie odnoszące się do scen z innych wątków, które myśmy wycięli wcześniej" - opowiadał.
Prawie w całości zachowana została także kultowa scena pojedynku Kmicica z Wołodyjowskim - zaznaczył. "Była natomiast sytuacja, że na wstępnym etapie prac nad montażem pochopnie postanowiliśmy z Jerzym usunąć scenę, w której, pod koniec filmu, Kmicic wraca do Wołodyjowskiego. Później zorientowaliśmy się, że byłaby to straszna strata, ponieważ jest to scena bardzo ważna, ukazująca męską przyjaźń. Ostatecznie powróciła więc do filmu" - opowiadał Bastkowski.
Proces montażu "Potopu Redivivus" trwał pięć miesięcy. Jerzy Hoffman i Marcin Kot Bastkowski współpracowali po raz trzeci (wcześniej pracowali razem przy "Ogniem i mieczem" i "1920 Bitwie Warszawskiej"). "Na początku ustaliliśmy wspólnie zasady dotyczące montażu nowej wersji - w jaki sposób dokonywać skrótów, jak prowadzić narrację, jak zmieniać sceny. Potem zazwyczaj przebywałem sam w montażowni, a efekt pokazywałem następnie reżyserowi. Pracowaliśmy jednak nad materiałem cały czas razem: oglądając film wspólnie - jak pewnego razu, w domu Jerzego na Mazurach - lub komunikując się na odległość" - opowiadał montażysta.
Autorem zdjęć do "Potopu" jest Jerzy Wójcik. Bastkowski podkreślił, że w procesie skracania trzeba było oczywiście uwzględniać pracę wykonaną przy filmie przez wybitnego operatora. "Miałem pewne obawy, jak wynikające z montażu zmiany przyjmie profesor Jerzy Wójcik. Na szczęście rozwiały się, gdy na roboczym pokazie w warszawskim Iluzjonie pokazaliśmy trzygodzinną wersję. Po projekcji Jerzy Wójcik powiedział: +Nie wiem, jak to zrobiliście, ale to wygląda tak, jak zawsze powinno wyglądać+" - wspominał Bastkowski. Jerzy Wójcik w procesie prac nad nową wersją "Potopu" nadzorował korekcję barw.
"Od premiery +Potopu+ minęło 40 lat. To oznacza, że wyrosły co najmniej dwa, a zapewne trzy pokolenia, które tego filmu nie widziały w kinie. W tym czasie zmieniły się mentalność, jak i oczekiwania widza. Dzisiejszy widz jest przyzwyczajony do innego rytmu narracji, innego montażu i tempa" - tak decyzję o stworzeniu "Potopu Redivivus" uzasadnia Jerzy Hoffman.
"Stworzyłem +Potop+ na nowo, w wersji trzygodzinnej. Film, który nic nie traci z najważniejszych wątków, który nic nie traci na czytelności, a jednocześnie nabrał niezwykłego tempa" - powiedział reżyser.
Zanim "Potop Redivivus" wejdzie na kinowe ekrany, zostanie zaprezentowany na gali otwarcia 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni, który potrwa od 15 do 20 września.(PAP)
jp/ abe/