Ponad 1000 biodegradowalnych figurek wydrukowanych w 3D użyto do stworzenia siedmiominutowej, czarno-białej animacji Wojciecha A. Hoffmanna "Świat, który uleciał na grzbiecie krowy", pokazanej na 37. Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film".
Bohaterami siedmiominutowej debiutanckiej animacji Wojciecha A. Hoffmanna są Dziad i Baba - mieszkańcy niegdyś spokojnej wsi, teraz ogorzałej od spalin i przedzielonej płynącą ściekami rzeką. Dziad i Baba żyją po dwóch stronach drogi, przez którą trudno jest im się przedostać, bo samochody gnają tak szybko, że ludzie ledwo widzą się w szczelinach między pędzącymi pojazdami. Dziad i Baba mają Kurę, która chce nauczyć się latać i krowę, która pije brudną wodę o smaku asfaltu, od której rośnie i ulatuje do nieba.
"Świat, który uleciał na grzbiecie krowy" to animacja kukiełkowa. Do jej stworzenia reżyser najpierw uformował Dziada w plastelinie, potem zaprojektował go w komputerowym programie graficznym i animował, a następnie odtworzył komputerową symulację na planie filmowym, scena po scenie.
Zrobił to z użyciem figurek wydrukowanych w 3D. Tylko część z tych, które zostały stworzone, trafiła na plan filmowy, tym razem wyjątkowo niewielki - przez większość czasu miał metr szerokości i trzy metry długości, jedynie w niektórych ujęciach cztery metry na osiem - reszta trafiła do kosza z powodu ich wad. Wyrzucone modele - których było około tysiąca, podobnie jak tych udanych - nie zanieczyszczają jednak środowiska, ponieważ figurki stworzone na potrzeby filmu są biodegradowalne.
"Zacząłem zgłębiać technikę druku 3D, bo to teraz coś nowego. Interesuje mnie szukanie nowych technik, ta nie jest pierwszą, którą wymyśliłem. W każdym wcześniejszym filmie, który zrealizowałem - mam tu na myśli kilkanaście teledysków, które zrealizowałem - używałem czegoś innego" - opowiadał PAP reżyser.
"Kiedy czytałem o druku 3D znalazłem informację, że jest kilka rodzajów materiałów, z których się drukuje: chemiczny plastik albo ten, który ostatecznie wybrałem, zdrowszy i naturalny, czyli pochodna skrobi ziemniaczanej. Przekonało mnie to, że w ten sposób nie będę zatruwał bardziej środowiska. Mój materiał do drukowania to w końcu odpad" - dodał.
Od stworzenia pierwszego scenariusza i wysłania go do Studia Munka, które prowadzi program dla debiutujących animatorów "Młoda animacja", aż do zakończenia prac nad filmem minęło 10 lat, z czego osiem miesięcy zajęło samo wydrukowanie figurek. Na początku tej drogi Hoffmann nie myślał o zrobieniu filmu kukiełkowego, a o połączeniu wideo z animacją. Powstały film jest też bardziej mroczny, niż początkowo miał być. Jego twórcę inspirowały francuskie komiksy.
"Wybrałem mroczną stylistykę, żeby uzyskać czystszy przekaz. Kolor zawsze gdzieś odwodzi od tego, co widzimy. Tu mamy tylko kształty, linie i samą historię. Kolor to byłaby dodatkowa warstwa, nad którą trzeba zapanować. Myślę, że bez niego film stał się całkiem syntetyczny" - powiedział animator.
"To film o tym, jak współczesna cywilizacja przez inwestycje dzieli społeczeństwo. Jak rozwój wpływa na to, co mamy najcenniejszego - na relacje międzyludzkie. (...) Inżynierowie, którzy zaprojektowali obwodnicę dla mieszkańców filmowej wsi, prawdopodobnie chcieli dla nich dobrze. Niestety ta obwodnica zamiast poprawić komfort ich życia, jeszcze bardziej ich podzieliła. Pod ich domami nie przejeżdżają już tiry, ale nie są w stanie przedostać się na drugą stronę rzeki, bo nikt nie zbudował na niej mostu" - dodał.
Hoffmann (ur. 1977) - także wykładowca animacji na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu i autor teledysków, m.in. do utworów Roberta Brylewskiego i Świata czarownic, Pidżamy Porno, Hurtu i Skalpela - podkreślił, że choć jego debiut jest dość późny, to chciał poczekać ze zrobieniem filmu do momentu, kiedy naprawdę będzie miał coś do powiedzenia. "Wcześniej nie miałem tej pewności, a nie chciałem gadać o czymś, co nie jest dla mnie naprawdę istotne. (...) Chciałem, żeby to był mój film - na etapie, który jestem teraz. Poetycki film z odlotem, może do nieba, może gdzie indziej" - powiedział.
"Ważny był dla mnie aspekt ekologiczny, nawet na festiwal zdecydowałem się przyjechać pociągiem zamiast samochodem. Interesują mnie też relacje społeczne, pracuję teraz nad krótkim metrażem, fabułą i serialem animowanym dla młodzieży właśnie o relacjach i budowaniu fajnego społeczeństwa. Chciałbym zrobić serial edukacyjny o tym, jak możemy sami sobie pomóc, żeby lepiej się poruszać w tym, co się dzieje naokoło nas. W nowych projektach chcę wykorzystać m.in. rotoskopię, żeby móc oddać więcej emocji" - dodał.
"Świat, który uleciał na grzbiecie krowy" bierze w Koszalinie udział w Konkursie Krótkiego Metrażu obok 51 innych tytułów - 20 krótkich fabuł, 20 dokumentów i 11 animacji. Prócz tego 11 spośród prezentowanych na festiwalu filmów - w tym pokazywane premierowo "Odnajdę cię" Beaty Dzianowicz i "53 wojny" Ewy Bukowskiej - znalazło się w konkursie pełnometrażowych debiutów fabularnych. W ramach sekcji pozakonkursowych zobaczymy m.in. filmy bohatera tegorocznej retrospektywy Marka Koterskiego i wybrane debiuty zagraniczne.
37. Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych "Młodzi i Film" potrwa do 23 czerwca.(PAP)
autorka: Martyna Olasz
oma/ agz/